🥀~Rozdział 16~🥀

1.1K 58 0
                                    

🥀~Strach w oczach i ratunek~🥀

Perspektywa Latina

Dzisiejszy dzień był trochę dziwny, brunetka cały czas patrzyła ze strachem i rozglądała się we wszystkie strony. Nie podobało mi się to i chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak.

— Co się dzieje z Tori? — zapytała Naomi, kiedy razem siedzieliśmy na stołówce, właśnie skończyliśmy ostatnią lekcję.

— Nie mam pojęcia. — westchnąłem. —Wczoraj było wszystko w porządku.

Dziewczyna siedziała nie daleko nas i co chwila drżała.

Nagle do jej stolika przyszła ekipa Martinez i już czułem, że będą z tego kłopoty.
Spojrzałem na moich przyjaciół i mieli takie same miny.
Wcześniej opowiedziałem im, co podejrzewa mój tata i od razu zmienili swoje nastawienie. Nie chodzi o to, że będą nad nią się litować, tylko jeszcze bardziej zaakceptowali Tori.

— Patrzcie, kto znowu siedzi sam. — zawołała. — Nasza mała głupiutka Tori.

Zacisnąłem ręce w pięści i obserwowałem sytuację, jeśli nie przestanie, to nie ręczne za siebie.

— Co nie masz języka w tej brzydkiej gębie? — zadrwiła i nagle podniosła jej podbródek.
Łzy spływały po policzkach brunetki i wtedy skończyło się.

Podniosłem się i ruszyłem do Martinez, złapałem ją za nadgarstek i odepchnąłem od dziewczyny.

— Zamknij się. — syknąłem i zakryłem Tori.

— Patrzcie, patrzcie dobroduszny samarytanin się znalazł. — zaśmiała się. — Nie wtrącaj się, Latin.

— Nie będziesz się znowu znęcać nad bezbronnymi i słabszymi osobami. — warknąłem.

— Ojej już zapomniałeś o Oliverze? — zaśmiała się. — Wtedy Cię jakoś...

— Dobrze Ci radze idź stąd!— wrzasnąłem i usłyszałem cichutki pisk mojej kruszynki.

Dziewczyna ostatni raz zmierzyła mnie wzrokiem, po czym odeszła.
Odwróciłem się do brunetki i zobaczyłem, strach w jej oczach. Bała się...

— Chodź, kruszynko. — szepnąłem i podałem jej rękę.

Myślałem, że znowu mnie odtrąci, jednak nie pewnie złapała mnie za nią. Jej rączka była mniejsza od mojej.

Wyprowadziłem ją z budynku i skierowałem się w nasze miejsce, czym był murek.

Usiadłem, tak że opierałem się plecami o ścianę, a brunetka poszła w moje ślady i usiadła obok mnie.

— Nie bój się Tori, jestem obok Ciebie. — szepnąłem.

Brunetka nadal drżała, widać było po niej, że przeniosła się w wspomnienia i nie były przyjemne.

Powoli przytuliłem do siebie kruszynkę i próbowałem uspokoić.

— Mała, nic Ci nie grozi. — wyszeptałem i zacząłem smyrać ją po ramieniu.

Tori po kilku minutach zaczęła się uspokajać, a ja byłem szczęśliwy, że umiałem ją uspokoić.

— Dziękuje, Latin. — wychlipała.

— Nie musisz mi dziękować, kruszynko. — odparłem łagodnie. — Nie dam Cię skrzywdzić.

— Dlaczego to robisz?

— Co robię? — odparłem.

— Pomagasz mi. — wyszeptała.

W tamtym momencie jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo z przyda mi się umiejętność uspokajania...

*********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐖𝐲𝐭𝐫𝐰𝐚ć 𝐰 𝐛𝐨𝐠𝐚𝐜𝐭𝐰𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz