🥀~Strach w oczach i ratunek~🥀
Perspektywa Latina
Dzisiejszy dzień był trochę dziwny, brunetka cały czas patrzyła ze strachem i rozglądała się we wszystkie strony. Nie podobało mi się to i chciałem jej pomóc, ale nie wiedziałem jak.
— Co się dzieje z Tori? — zapytała Naomi, kiedy razem siedzieliśmy na stołówce, właśnie skończyliśmy ostatnią lekcję.
— Nie mam pojęcia. — westchnąłem. —Wczoraj było wszystko w porządku.
Dziewczyna siedziała nie daleko nas i co chwila drżała.
Nagle do jej stolika przyszła ekipa Martinez i już czułem, że będą z tego kłopoty.
Spojrzałem na moich przyjaciół i mieli takie same miny.
Wcześniej opowiedziałem im, co podejrzewa mój tata i od razu zmienili swoje nastawienie. Nie chodzi o to, że będą nad nią się litować, tylko jeszcze bardziej zaakceptowali Tori.— Patrzcie, kto znowu siedzi sam. — zawołała. — Nasza mała głupiutka Tori.
Zacisnąłem ręce w pięści i obserwowałem sytuację, jeśli nie przestanie, to nie ręczne za siebie.
— Co nie masz języka w tej brzydkiej gębie? — zadrwiła i nagle podniosła jej podbródek.
Łzy spływały po policzkach brunetki i wtedy skończyło się.Podniosłem się i ruszyłem do Martinez, złapałem ją za nadgarstek i odepchnąłem od dziewczyny.
— Zamknij się. — syknąłem i zakryłem Tori.
— Patrzcie, patrzcie dobroduszny samarytanin się znalazł. — zaśmiała się. — Nie wtrącaj się, Latin.
— Nie będziesz się znowu znęcać nad bezbronnymi i słabszymi osobami. — warknąłem.
— Ojej już zapomniałeś o Oliverze? — zaśmiała się. — Wtedy Cię jakoś...
— Dobrze Ci radze idź stąd!— wrzasnąłem i usłyszałem cichutki pisk mojej kruszynki.
Dziewczyna ostatni raz zmierzyła mnie wzrokiem, po czym odeszła.
Odwróciłem się do brunetki i zobaczyłem, strach w jej oczach. Bała się...— Chodź, kruszynko. — szepnąłem i podałem jej rękę.
Myślałem, że znowu mnie odtrąci, jednak nie pewnie złapała mnie za nią. Jej rączka była mniejsza od mojej.
Wyprowadziłem ją z budynku i skierowałem się w nasze miejsce, czym był murek.
Usiadłem, tak że opierałem się plecami o ścianę, a brunetka poszła w moje ślady i usiadła obok mnie.
— Nie bój się Tori, jestem obok Ciebie. — szepnąłem.
Brunetka nadal drżała, widać było po niej, że przeniosła się w wspomnienia i nie były przyjemne.
Powoli przytuliłem do siebie kruszynkę i próbowałem uspokoić.
— Mała, nic Ci nie grozi. — wyszeptałem i zacząłem smyrać ją po ramieniu.
Tori po kilku minutach zaczęła się uspokajać, a ja byłem szczęśliwy, że umiałem ją uspokoić.
— Dziękuje, Latin. — wychlipała.
— Nie musisz mi dziękować, kruszynko. — odparłem łagodnie. — Nie dam Cię skrzywdzić.
— Dlaczego to robisz?
— Co robię? — odparłem.
— Pomagasz mi. — wyszeptała.
W tamtym momencie jeszcze nie wiedziałem, jak bardzo z przyda mi się umiejętność uspokajania...
*********
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
CZYTASZ
"𝐖𝐲𝐭𝐫𝐰𝐚ć 𝐰 𝐛𝐨𝐠𝐚𝐜𝐭𝐰𝐢𝐞"
Novela JuvenilWiększość z nas kiedy poznaję kogoś nowego ocenia po wyglądzie. Jednak czy to dobrze? Latin mieszka w bogatej dzielnicy i chodzi do najlepszej szkóły... Jednak pewnego dnia zjawia się dziewczyna, która nie pasuje do wszystkich. Każdy się z niej naśm...