🥀~Rozdział 49~🥀

840 40 4
                                    

🥀~Powrót ~🥀

Perspektywa Tori

Nadal nie byłam przekonana do tego pomysłu. Ufałam Latinowi, ale bałam się wody. Nie umiem pływać i przez jedno zdarzenie, strasznie nie chcę tam być.

— Kruszynko, proszę. Daj mi szanse, a zobaczysz nie pożałujesz. — mówiąc to wyciągnął w moją stronę dłoń.

Spojrzałam na niego i z cichym westchnieniem, złapałam jego rękę.
Latin pomógł mi nałożyć kamizelkę i wsiąść do łódki, po czym sam się ubrał i wszedł na nią.
Złapałam się mocno za uchwyty i próbowałam się uspokoić.

Perspektywa Latina

Kiedy zacząłem wiosłować, cały czas patrzyłem na brunetkę, która mocno się trzymała uchwytów. Zaczęło mi się to nie podobać, dlatego zabezpieczyłem wiosła i delikatnie złapałem za jej dłonie.

— Kruszynko. — szepnąłem, od razu przeniosła swój wzrok na mnie. — Jestem obok Ciebie, nic się nie bój. Uratuje Cię, jakby coś się stało. Max może potwierdzić, że jestem dobrym pływakiem. — uśmiechnąłem się łagodnie w jej stronę.

— J-ja to rozumiem, ale nic nie poradzę, że boję się wody. — szepnęła i spuściła wzrok.

Nie miałem pojęcia, że się, aż tak bardzo boli. To był jednak zły pomysł. Jednak teraz byliśmy prawie na środku jeziorka i chciałem to wykorzystać.

Miałem już coś pokazać Tori, ale nagle mój telefon wydał dźwięk. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem o co chodzi.

Na wyświetlaczu widniało imię mojego przyjaciela, że chcę się ze mną połączyć na bluetooth. Dałem mu akceptację, chociaż nie miałem pojęcia o co mu chodzi.

Jednak, gdy z głośników poleciał pierwsze słowa piosenki, chciałem go udusić.

Spojrzałem na brunetkę, która była zaskoczona, a później lekko się uśmiechnęła.

— Em...— zacząłem i wyciągnąłem jeden lampion za pleców. — Trochę zrobiło się nastrojowo.

Max doskonale wiedział jaki miałem plan i specjalnie wybrał tą piosenkę. No uduszę dziada.
Pewnie teraz jesteście ciekawi o co mi chodzi.., otóż, każdy pewnie zna bajkę zaplątanych i scenę z lampionami...

Cieszyłem się, że udało mi się uprosić leśnika o zgodę na lampion.

— Ojejku. — wyszeptała.

— Puszczałaś, kiedyś lampiony? — zapytałem, na co kruszynka pokręciła głową.

Uśmiechnąłem się szeroko i zacząłem wyciągać fioletowy lampion. Powoli go podpaliłem i podniosłem, żeby nabrał trochę wiatru.

Jedną ręką trzymałem moją małą niespodziankę, a drugą złapałem za dłonie Tori i nakierowałem tak, że ona też go trzymała.

Na trzy razem wypuściliśmy go w powietrze. Spojrzałem na brunetkę, która szeroko się uśmiechała, a w jej oczach widziałem radość.

Wsłuchaliśmy się w tekst lecącej piosenki, napawając się tą chwilą...

Tyle dni nieba nie dotykać,
Tyle lat nie przeczuwać nic,
Tyle chwil stracić bezpowrotnie,
I w ciemności tkwić.

Stoję tu, patrzę prosto w światło.
Stoję tu, myśli mkną jak wiatr.
Nagle wiem, to nie jest sen
To tutaj jest mój świat!

Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.

Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu.

Tyle dni gonić, nieuchwytne.
Tyle lat błądzić jak we mgle.
Tyle chwil patrzeć i nie widzieć
Nic i mylić się.

Stoi tu, słońce nad słońcami
Stoję tu i od razu wiem
Jeden gest i jasny jest
Nieznany życia sens.

Po raz pierwszy widzę blask,
Żadnych mgieł i chmur już nie ma.
Po raz pierwszy widzę blask,
Noc dorównać pragnie dniu.
Tak się rodzi nowy czas,
Moje życie się odmienia.

Z dnia na dzień, wszystko jest inaczej
Kiedy jesteś tu

A jutro mogło wszystko się skończyć, ponieważ wracaliśmy do domów...

******
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️

"𝐖𝐲𝐭𝐫𝐰𝐚ć 𝐰 𝐛𝐨𝐠𝐚𝐜𝐭𝐰𝐢𝐞"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz