🥀~Rany i pomoc ~🥀
Perspektywa Tori
Bałam się wracać dziś do domu. Tak naprawdę strasznie się martwiłam rozmową z opiekunami. Już podczas drogi czułam, że będzie to straszne.
Przełknęłam ostatni raz ślinę, po czym zapukałam, miałam nadzieję, że pozwolą mi wejść do środka.
- Czego! - ryknął pan domu.
- J-ja czy...,czy mogę wejść. - wyjąkałam i spuściłam wzrok.
Po chwili poczułam pieczenie na policzku i ze wszystkich sił, starałam się odgonić łzy, które zaczęły gromadzić się w kącikach oczu.
- Wejdź. - syknął i szarpnął mnie za ramię.
Nie udało mi się złapać równowagi, przez co upadłam na podłogę.
Podniosłam się ciężko i spojrzałam na Panią i Pana Powells.- I czego się tak lampisz. - syknęli, a ja kucnęłam, żeby jeszcze bardziej się nie zdenerwowali, po czym spróbowałam zapytać.
- Prze-przepraszam, czy...czy bym mogła jechać na wycieczkę, jest za darmo. - wyjąkałam, chciałabym żeby był przy mnie Latin, ale nie chciałam go narażać.
- Jeśli tam pojedziesz, dostaniesz podwójnie. - warknęli. - A teraz..., czas na twoją nauczkę.
Zamknęłam oczy i czekałam na ciosy, które zaczęły nad chodzić z każdej strony.
Myślałam, że z czasem się przyzwyczaję, jednak cały czas tak bardzo to bolało...Perspektywa Latina
Nie wiem, dlaczego ale znów towarzyszyło mi dziwne uczucie, że coś się dzieje. Od razu do głowy, przyszła mi kruszynka. Nie myśląc długo nad tym postanowiłem do niej zadzwonić.
Jeden sygnał..., drugi sygnał..., trzeci sygnał...
Kiedy miałem już się rozłączyć, w końcu brunetka odebrała połączenie.Dzięki temu ulżyło mi.
- Kruszynko, czy wszystko w porządku? - zapytałem, gdy usłyszałem cichy płacz i szuranie.
- Ym..., ym tak. - zachrypiała, a ja już wiedziałem, że płacze.
- Skarbie, proszę powiedz mi gdzie jesteś, po mogę Ci. - wyznałem, co raz bardziej się denerwując.
- Nie chcę Cię narażać. Dam radę. - odparła.
- Proszę, wiesz, że możesz na mnie liczyć, nie jesteś z tym sama, pamiętaj o tym. - odparłem.
Przez chwilę panowała cisza i musiałem sprawdzić, czy kruszynka się nie rozłączyła, jednak cały czas był sygnał.
- J-jestem w Twoim miejscu..- wyszeptała cichutko, że ledwie ją dosłyszałem.
- Już jadę, kruszynko. Nie bój się, kochanie. - odparłem i zacząłem szybko zbiegać po schodach. Złapałem za kurtkę i zamknąłem dom, po czym zacząłem biec po samochód.
Od razu wyjechałem na drogę i ruszyłem do naszego miejsca.
Już kiedy schodziłem, słyszałem cichy szloch. Pobiegłem do mojej kruszyny, która była skulona na ziemi i trzymała kurczowo torby.
Oplotłem ją ramionami i przyciągnąłem mocno do siebie.
- Już jestem, kochanie. - wyszeptałem. -Już dobrze, jesteś bezpieczna.
- Dziękuje, że jesteś. - wyszeptała i wtuliła się we mnie.
- Pojedziemy do mnie. - odparłem i wziąłem ją na ręce, a torbę przerzuciłem przez ramię.
- Ale...
- Żadnych "ale", skarbie. - odparłem i pocałowałem ją w głowę.
Uwielbiałem brać, kruszynkę w ramiona...
******
Witajcie kochani
Kolejny rozdział dla was. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Przepraszam za błędy. Bardzo dziękuje za czytanie i dawanie gwiazdek. ❤️
CZYTASZ
"𝐖𝐲𝐭𝐫𝐰𝐚ć 𝐰 𝐛𝐨𝐠𝐚𝐜𝐭𝐰𝐢𝐞"
Genç KurguWiększość z nas kiedy poznaję kogoś nowego ocenia po wyglądzie. Jednak czy to dobrze? Latin mieszka w bogatej dzielnicy i chodzi do najlepszej szkóły... Jednak pewnego dnia zjawia się dziewczyna, która nie pasuje do wszystkich. Każdy się z niej naśm...