Ton głosu starszego nieszczególnie spodobał się Yao. Zwyczajnie nie miał zamiaru pokazywać przed nim jakichkolwiek innych uczuć. O ile mowa o jakichkolwiek uczuciach. Mruknął pod nosem cicho i lekko opuścił wzrok. Może było to niezręczne, ale tak naprawdę nie zrobił tego tylko z tak błahego powodu. Oblizał lekko suche usta i pokręcił głową wciąż dyskretnie wodząc wzrokiem po otoczeniu. Na moment nieco zwolnił, zauważając nie tak małą dziurę w murze, ukrytą pośród zarośli. Dla niewprawnego oka nie było to, aż tak widoczne. Jednak sam Yao nadpisał to miejsce w swojej pamięci. Jego uwaga zaraz skierowała się w stronę parasolu i poduszek, które były układane na drewnianym podeście. Zmienił kierunek spaceru z zainteresowaniem obserwując cały ten proceder. O ile wewnątrz było chłodno i był cień, tak był nawet zadowolony i skory się tam położyć. Zbliżył się znacznie i zaczekał, aż skończą by po chwili schylić się i zdjąć buty, wypinając niezamierzenie w kierunku Mingjue.
Jue zdecydowanie musiał przestać za nim chodzić, to nie było bezpieczne. Nie bardzo tylko wiedział jeszcze dla kogo bardziej. Gdy młodszy wypiął się w jego kierunku, aż przymknął oczy i siłą woli powstrzymał swoją dłoń przed uderzeniem w te krągłe pośladki. Chrząknął jedynie znacząco i sam usiadł w pobliżu Meng Yao. Poprosił o przyniesienie dla nich herbaty oraz rozpoczęcie inspekcji murów. Widział kilka niedociągnięć. Kazał służbie poruszać się tuż przy ścianach i naprawiać każde niedociągnięcie. Niezbyt rozumiał jak jego brat mógł pozwolić na coś takiego. QingheNie powinno być twierdzą nie do zdobycia, a tymczasem było cholernie dziurawe, pozwalając by ktoś niepostrzeżenie dostał się do środka.
Słysząc to chrząknięcie młodszy mimowolnie spojrzał za siebie kątem oka, po czym dostrzegł gdzie wzrok tamtego padał. Uśmiechnął się kącikiem ust do siebie i zdjął z ramion materiał narzuty, aby zniknąć między materiałami i ułożyć się pomiędzy poduszkami.
Meng Yao ułożył się tak aby ten miał dokładny widok na jego lekko wypięty tyłek. Położył się na brzuchu, wtulając w poduszkę i obserwując to co robi służba. Wodził za nią wzrokiem z zainteresowaniem obserwując jak Ci sprawdzają mury. Mruknął pod nosem niezadowolony. Coś czuł, że jego szansa na ucieczkę właśnie zmalała do minimum. Zagryzł lekko wargę po czym westchnął cicho. Czuł się znudzony tym co właśnie działo się przed nim. Miał ochotę po drażnić samego Mingjue.
Nie Mingjue Musiał zmienić pozycję bo młodszy ewidentnie chciał go sprowokować. Chociaż kilka razy jego oko uciekło znad papierów w kierunku dwóch krągłości mężczyzny.
- Jak myślisz, czy ta dziura jest wystarczająco ciasna aby nikt się przez nią nie przecisnął? - zapytał unosząc lekko palec, a kątem oka obserwował jego reakcję.
Starszy podniósł wzrok i powiódł nim w kierunku pokazywanym przez Meng Yao.
- Tamta? Tak. Ale nie martw się. Za chwilę jej nie będzie. - uśmiechnął się zadowolony widząc jak służba naprawia dość sporą wyrwę. Domyślał się co chodzi po głowie młodszemu i z satysfakcją obserwował naprawianie muru - Myślę, że do wieczora skończą łatać te większe, a jutro zajmą się resztą, wtedy nikt niepostrzeżenie nie dostanie się do środka i będziesz tu bezpieczny. - wyciągnął w jego kierunku czarkę z herbatą.
Yao nie szczególnie był zadowolony z tego, że te dziury znikały. Nie obraziłby się, gdyby jedna z nich została pominięta. Przydałaby mu się chociaż jedna, nawet nie za duża. Nie był największych gabarytów więc mógłby się jakoś przecisnąć na drugą stronę muru. A potem już tylko prosto do... Właśnie. Dokąd miałby się udać? Zamyślił się na moment i po chwili doszedł do wniosku, że jedynym miejscem w którym mógłby się prawdopodobnie skrzętnie ukryć, było Gusu. A konkretnie pokój Xichena. Czy nie ucieszyłby się na jego widok?
![](https://img.wattpad.com/cover/282155756-288-k647176.jpg)
CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fanfiction✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...