Xichen patrzył na całą trójkę w ciszy zastanawiając się przez moment co go ominęło skoro widział na rękach przyjaciela dziecko. Zmarszczył lekko brwi przypominając sobie, że faktycznie Yao wspominał coś na ten temat. Przymrużył lekko powieki i zaraz wycofał się prowadząc towarzystwo na górę wraz z młodszym bratem. Zaszedł do pokoju i wpuścił ich przodem.
Sam zasiadł przy stoliku i gdy tylko pojawiła się służka zalecił jej od razu przyniesienie posiłku i herbaty. Po tym jak usłyszał wzmianki na temat ciągu alkoholowego w jaki wpadł jego przyjaciel, wolał nie zamawiać im wina. Westchnął ciężko i poprawił rękawy szaty i gdy tylko pojawiła się służba z herbatą, pozwolił sobie obsłużyć jego gości.
- Cieszę się, że zmieniłeś zdanie przyjacielu i postanowiłeś mnie wysłuchać. - stwierdził Xichen łagodnie i pochylił się aby spojrzeć na dziecko trzymane przez starszego.
Mingjue usiadł przy stoliku,naprzeciw przyjaciela. Słysząc jego słowa przymknął lekko oczy i westchnął, by odezwać się po chwili.
- Powinienem prosić cię o wybaczenie mi mojego wcześniejszego zachowania. Na swoje usprawiedliwienie mogę jedynie powiedzieć, że nie byłem do końca sobą. - pochylił przed nim głowę, a zaraz wyciągnął też spinkę, którą wcześniej pokazał mu Tang - Niestety miałem to na sobie. - przysunął ozdobę w kierunku braci Lan - Inskrypcja w połączeniu z moim temperamentem... Cóż obawiam się, że nie jest to zbyt bezpieczna mieszanka. Choć nie usprawiedliwia to mojego zachowania. - uśmiechnął się widząc jak Lan Huan zagląda na malca - Nie Song. - wyjaśnił, a zaraz dodał - Chłopiec został przekazany pod opiekę mi i Meng Yao, który właściwie pomógł mu przyjść na świat.
Zewu Jun wodził wzrokiem po przyjacielu i mimowolnie machnął dłonią na te przeprosiny. Nie miał mu tego za złe bo i dlaczego by miał być zły.
Pochylił się powoli nad stołem i spojrzał na przedmiot. Ujął go powoli między palce i zaczął mu się przyglądać z dość dużą uwagą. Sięgnął do rękawa wyjmując identyczną, jedynie posiadającą inne inskrypcje na sobie. Podał je Naczelnemu kultywatorowi, a sam spojrzał znów na przyjaciela.
- Piękne imię. - stwierdził śmiało po czym westchnął ciężko - Nie musisz mnie za nic przepraszać ani prosić o wybaczenie. Doskonale to zrozumiałem w tamtej chwili, wiedziałem, że coś jest nie tak i wasza dwójka nie jest sobą. Znam was na tyle dobrze aby móc to stwierdzić. - skwitował, a po tym zaraz sięgnął po czarkę z herbatą - Mogę z przykrością stwierdzić, że wasza dwójka padła ofiarą niezbyt miłego planu. Ba, nawet zemsty. Generale Tang, miło Cię znów zobaczyć. - odparł spokojnie na co mężczyzna stojący za swoim przywódcą ukłonił się z szacunkiem.
- W życiu nie widziałem takiej katastrofy. Kiedy ściągnąłem spinkę z głowy A-Yao, wybudził się po kilku dniach, wymiotował dość długo, a to czym wymiotował, było dość przerażające nawet dla mnie. - przyznał szczerze na co sam Wangji niechętnie przyznał mu rajcę. Ostatecznie sam w życiu raczej nie widywał takich sytuacji.
Mingjue zmarszczył brwi widząc identyczną spinkę, która podobno należała, do Yao. Zaraz też przyjął oba przedmioty od Lan Wangjiego.
- Nie często widuje się tak paskudne uroki. - odezwał się spokojnie Naczelny kultywator - Chociaż działanie uroku zostało przerwane to zarówno ty liderze sekty Nie jak i Jin Guangyao wciąż odczuwacie następstwa działania uroku. - dodał widząc szarą i zmęczona twarz Mingjue.Jue wyciągnął pergamin z receptą na truciznę i podał przyjacielowi.
- Mój generał twierdzi, że to była trucizna podawana A-Yao. - właściwie Mingjue potrzebował już tylko tego jednego potwierdzenia, by wydać wyrok, koniecznie zamierzał wyciągnąć od Tanga kogo podejrzewa o ten spisek, choć odniósł wrażenie, że Lan Huan również wie, kto jest za to odpowiedzialny.

CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fiksi Penggemar✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...