Witajcie,
rozdziały będą teraz pojawiać się rzadziej. Nie jestem jeszcze pewien w jakie dni i co ile.
Zwyczajnie jesteśmy na tyle na bieżąco, że za chwile zabraknie nam rozdziałów do dodawania.
Proponuję wstępnie aby od następnego tygodnia rozdziały pojawiały się dwa razy w tygodniu, poniedziałek i piątek.
Dajcie znać co myślicie w komentarzu. :)
_______________
Wuxian kręcił się po Gusu z nim przez dobre trzy godziny, zaliczając Zimne Źródła, bibliotekę i siedząc u króliczków. Dopiero, gdy miał pewność, że stracono nimi zainteresowanie ruszył w kierunku skarbca sekty. Wprowadził go do środka i kazał trzymać ręce przy sobie. Rozglądał się przez chwilę i ruszył pewnie w jedną stronę.- Jak chcesz iść do Qinghe, to wypadałoby mieć się czym bronić, co? - zapytał zaczepnie i wyciągnął w jego kierunku Hensheng - Zgadnij kto go przechowywał po twojej śmierci.
Meng Yao nie sądził, że ten cały proceder zajmie im tyle czasu. Ale mając cel do osiągnięcia mógł przez ten czas zignorować swoje złe samopoczucie i zmęczenie. W końcu ostatnie kilka dni praktycznie nie jadł, a teraz kiedy odzyskał w sobie chęci do życia poczuł przejmujący głód.
Kroczył to u jego boku, to za nim, zależnie od tego czy miał siły zrównywać z nim krok. Ciągle szli w ciszy. Nie wiedział do końca jaki ten miał plan, ale musiał mu zaufać, nie miał wyboru. Wszedł za nim do skarbca sekty i złożył ręce za plecami. Z zainteresowaniem wodził za nim wzrokiem i za tym co ten miał zamiar zrobić. Widząc Hensheng jego oczy, aż się zaświeciły. Wyciągnął dłonie po miecz i mimowolnie sprawdził czy jest w stanie go otworzyć.
Nie został zapieczętowany, na jego szczęście.
- Xichen trzymał go cały ten czas?- zapytał mimowolnie i poczuł dziwne ukłucie w sercu.
- No tak. Bardzo przeżył twoją śmierć i fakt, że przyłożył do niej rękę. Tak po prawdzie, to nie zdążył dojść do siebie nim znów pojawiłeś się na świecie. - mruknął i wskazał na miecz - Schowaj go i idziemy coś zjeść. Później pomogę ci się wydostać. - powiedział wesoło i ruszył do wyjścia, ciągnąc mężczyznę za sobą.
Zaprowadził go pod Jingshi, gdzie poprosił o posiłki dla nich. Wolał się upewnić, że ten nie zemdleje mu z głodu, zaraz po opuszczeniu Gusu. Wskazał mu miejsce do siedzenia, a po chwili przyniesiono im dość obfite posiłki.
- Reflektujesz na ostry sos? - wyciągnął w jego kierunku słoiczek z przyprawą.
Yao usiadł przy stoliku mając ukryty miecz pod płaszczem. Nikt nie zwracał już na nich szczególnie uwagi. Spojrzał na jedzenie nie bardzo wiedząc czy zje, aż tyle i czy w ogóle chce coś zjeść. Westchnął ciężko i wyciągnął dłoń po ryż, widząc ostrą przyprawę, aż pokręcił głową.
- Podziękuję... Nie jestem pewien czy dobrym pomysłem jest jedzenie ostrych rzeczy na pusty żołądek.
Wei Ying spojrzał najpierw na niego, później na przyprawę.
- Może masz rację, chociaż mi nigdy nie zaszkodziło. - wzruszył ramionami i dość solidnie polał swoje danie sosem z chilli - Postaraj się nie zginąć kiedy stąd wyjdziesz. - powiedział bez jakiś szczególnych emocji i tak dobrze wiedział, że czeka go kara za ten wybryk. Po części nie mógł się jej doczekać. Uśmiechnął się lekko na myśl o tym i sięgnął po pałeczki, by zacząć jeść.
Starszy uśmiechnął się słabo i zmarszczył brwi lekko. Nie był pewien co do tego planu, ale nie mógł wątpić. I tak nic więcej mu nie zostało jak zgodzić się na to wszystko.
- A właściwie... Jak masz zamiar mnie stąd wydostać żeby nikt tego nie zauważył? - zapytał mimowolnie. Naprawdę nie miał pojęcia jak miałoby się to udać, ani jak miałoby do tego wszystkiego dojść.

CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fanfic✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...