47. Okrutny los.

83 19 3
                                    


Lan Huan ruszył w kierunku głównego placu, oczekując na pojawienie się brata. Nie mógł dłużej zwlekać, Meng Yao już próbował się targnąć na własne życie i nie zamierzał czekać na otrzymanie wieści, że lider sekty Nie zrobił to samo. Po za tym, stan w jakim znajdował się przyjaciel naprawdę go niepokoił. Zaczynał żałować, że pozwolił starszemu odejść wtedy z Zacisza Obłoków. Gdyby wtedy go zatrzymał i wytłumaczył chociaż po części sytuację, może udałoby się uniknąć tego wszystkiego.

- Starszy bracie. - Lan Zhan pokłonił się przed nim, wyrywając go tym samym z zamyślenia.

- Wangji, paniczu Wei, proszę wybaczcie, że tak nagle, jednak nie mogę już dłużej zwlekać. A-Yao próbował dzisiaj zakończyć swoje życie, a wieści które docierają do mnie z Qinghe są również niepokojące. - zaraz przeniósł wzrok na szwagra - Paniczu Wei, proszę byś pod moją nieobecność doglądał A-Yao, by nic mu się nie stało.

Po przekroczeniu głównej bramy Xichen wraz z bratem wzbili się w powietrze. Musieli jak najszybciej dotrzeć do Nieczystej Domeny i porozmawiać z Mingjue. Spodziewał się jednak, że wcale nie będzie to takie łatwe zadanie. Ostatecznie jego zaprzysiężony brat zabronił mu zbliżać się do swoich ziem, jednak lider GusuLan liczył, że obecność Naczelnego Kultywatora pozwoli mu chociaż stanąć przed obliczem przyjaciela.


***



Meng Yao siedział tak w pokoju i milczał cały ten czas. Nie miał możliwości aby chociaż podsłuchać rozmowy Xichena z bratem. Głucha cisza opanowała wnętrze. Był zdeterminowany aby stać uciec i wrócić do Qinghe, by chociaż uratować Mingjue przed kompletnym upadkiem. Skoro dla siebie już nie znajdował ratunku...

Zacisnął lekko szczęki aby wstać z podłogi i pójść się przebrać w czyste szaty. Nie chciał rzucać się w oczy, a głównymi bramami wyjść nie mógł. Nikt nie pozwoli mu przecież na opuszczenie tego miejsca w taki sposób.

Potrzebny był mu żeton albo opaska. Ale bardziej realne i prawdopodobne będzie znalezienie, a raczej ukradniecie komuś żetonu. Mógłby okraść któregoś z medyków. Jednak jeśli mu się nie uda mogą go czekać za to niezbyt miłe konsekwencje.

Miał zamiar wyjść zawołać któregoś z medyków, kiedy przed nim stanął Wei Wuxian.

Wei Ying uśmiechnął się pod nosem widząc, że Guangyao najwyraźniej gdzieś się szykuję.

- Wybierasz się gdzieś? - zapytał od niechcenia, siadając przy stoliku i uważnie obserwując mężczyznę. Szczerze wątpił by ten stanowił dla niego zagrożenie w swoim aktualnym stanie - Xichen kazał mi cię doglądać, aby nic ci się nie stało. Nie uściślił jednak jak mam pogodzić te dwie rzeczy. - postukał fletem miejsce przy stoliku naprzeciwko siebie - Więc? Zamierzasz się rozprawić ze swoim niedoszłym szwagrem?

Widząc Wei Yinga, Meng Yao wycofał się kilka kroków. Słysząc te nowości o pilnowaniu go, aż się wzdrygnął. Jego szanse na ucieczkę zmalały niemal do zera. Wbił w niego umęczony wzrok , naprawdę nie miał sił z nim walczyć, ani się szarpać aby wydostać się z Gusu. Wziął głęboki wdech i niechętnie zasiadł przy stoliku.

- W pewnym sensie tak. - odparł krótko i sięgnął po herbatę aby zalać nią czarki - Tak do końca pozbyć się go nie mogę. Ale mogę chociaż zawalczyć o swoje... Jedyne co ryzykuje to utratę głowy. I tak nic mi już nie zostało - mruknął od niechcenia.- Ale skoro masz mnie pilnować, raczej ciężko będzie mi się stąd wydostać.

- Fakt, z tego co słyszałem to ostatnie bezpieczne miejsce, opuszczenie Zacisza Obłoków to pchanie się w objęcia śmierci. - zakręcił fletem w palcach - Z tego co pamiętam to za zdradę QingheNie grozi śmierć, nie? A w przypadku członka rodziny lidera... Jak to wszystko wyjdzie na jaw, to Mingjue będzie musiał wykonać wyrok prawda? - spytał zaciekawiony. Nie żeby życzył przyjacielowi śmierci, bardziej interesował go fakt, czy lider sekty Nie byłby wstanie to zrobić. - Tak właściwie, to mam cię doglądać...

MDZS - Nie Mingjue x Jin GuangyaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz