40. Zawodowy kłamca.

83 18 0
                                    

Meng Yao siedział tak dłuższą chwilę, zmarnowany tym wszystkim. Nie dość, że czuł się słabo po wymiotach i tym co miał w żołądku, to właśnie uświadomił sobie, że stracił małżeństwo, partnera i dziecko. Tylko teraz dodatkowo jeszcze ma stracić życie, kiedy tylko opuści Zacisze.

W momencie kiedy stracił wszystko co miał... Było mu to obojętne. Mogli go wystawić na pewną śmierć, nie miał już po co żyć, nie miał dla kogo żyć. Jego życie dopiero co nabierało kolorów i dość szybko je straciło przybierając odcienie szarości i czerni.

- Przykro mi. - to jedyne co zdążył z siebie wydusić nim jego oczy ponownie opuściły łzy. Zakrył twarz dłońmi, po prostu płacząc.

Xichen ze zbolałą miną spojrzał na przyjaciela, było mu go naprawdę szkoda. Zagarnął Yao w swoje ramiona i przytulił do siebie, by jakoś pocieszyć. Zamierzał mu pomóc, nie miał jeszcze pojęcia jak, ale poprzysiągł sobie, że połączy znów tą dwójkę.

- A-Yao uspokój się. Jeszcze nic nie jest stracone. - sam bardzo chciał w to wierzyć - Musicie obaj ochłonąć. Dołożę wszelkich starań byś mógł wrócić do Nieczystej Domeny. - skinął głową na medyka który zostawił leki dla Meng Yao i wyszedł pospiesznie - Proszę uspokój się, z Mingjue da się zawsze porozmawiać, jeśli nie będzie chciał rozmawiać ze mną, to wyślę Wangjiego, albo wuja. Ich tak szybko nie zignoruje jak mnie. - pogładził go po głowie - Zobaczysz, ja odzyskam brata, a ty męża.

Yao ułożył się w ramionach przyjaciela, a twarz ukrył w jego szatach, które nie zdołały oberwać zawartością jego żołądka. Zacisnął lekko palce na materiale nie mogąc powstrzymać płaczu. Wciąż płakał w jego ramionach z żalu i bólu. Choć nie zrobił nic aby przyczynić się do rozstania z Jue, to czuł jak wypełnia go niesamowity ból. Nie był w stanie na razie się uspokoić, chociaż bardzo chciał.

- Nie chciałem aby tak to się skończyło... Miałem wziąć ślub, żyć z Jue... Dlaczego skończyłem w takim żałosnym stanie?

Xichen przymknął oczy wypuszczając ciężko powietrze. Dał się oszukać, co do tego nie miał już prawie żadnych wątpliwości.

- A-Yao. - zaczął spokojnie - Mówisz, że miałeś wziąć ślub i żyć z Mingjue. Jesteś pewien, że robiłeś to z własnej woli i chciałeś tego? Nie zrozum mnie źle proszę, ale czy byłeś odpowiednio traktowany w Nieczystej Domenie, czy Mingjue cię skrzywdził? - po wcześniejszych słowach przyjaciela spodziewał się jaką uzyska odpowiedź, gdzieś jednak tliła się w nim nikła nadzieja na to, że pomógł przyjacielowi, a nie zniszczył coś co było dla niego ważne.

Guangyao pokręcił powoli głową w odpowiedzi i ciągnąc nosem otarł go zaraz chustką.

- DaGe na początku strasznie się na mnie wściekał. Ale potem dogadaliśmy się, porozmawialiśmy o naszych uczuciach. Ale to dopiero po tym jak po alkoholu doszło między nami do... Czegoś. Wszystko zaczynało się układać, Jue się oświadczył, później generał podrzucił nam swoje dziecko, które uratowałem, doszło do tragedii bo dziecko straciło dwójkę rodziców, a my członków naszej rodziny...i.. i... I potem żyliśmy spokojnie, aż nie przyszli ludzie po mnie. Mieliśmy tworzyć rodzinę, mieliśmy być szczęśliwi, a potem... a potem... - zanosił się płaczem w trakcie mówienia, jak mógłby nie skoro to wszystko takie bolesne dla niego do przeżycia.

Xichen uważnie słuchał przyjaciela, co nie było wcale łatwe, gdy ten co chwilę zaczynał płakać. Doskonale zdawał sobie sprawę czym było to "coś" do czego między nimi doszło i nie mógł ukryć, że nie cieszyłby go fakt, że ta dwójka wreszcie się dogadała. Już wiele lat temu próbował ich obu nakierować na właściwe ścieżki, widząc jak krążą wokół siebie, a później było już za późno.

MDZS - Nie Mingjue x Jin GuangyaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz