2 lata później.
- Liderze sekty! Tutaj! - Mingjue usłyszał głos jednego z żołnierzy i natychmiast skierował się w tamtym kierunku. Będąc już w połowie drogi, musiał zakryć nos materiałem, tak jak i reszta żołnierzy. Zmarszczył brwi wychodząc zza linii drzew.
- Te same objawy co u wcześniejszego stada. - zameldował młodzik i wstał, odsuwając się jak najdalej od cuchnących trucheł.
- To już czwarte. - zameldował drugi z żołnierzy.
Mingjue w zamyśleniu potarł brodę. Coś mu tu zdecydowanie nie pasowało.
- Stado zniknęło dwa dni temu? - upewnił się, a dowódca zaraz sprawdził w papierach.
- Tak. - mężczyzna spojrzał na swojego przywódcę - Liderze czy coś nie tak?
- Stopień rozkładu jest zbyt duży. Nawet gdyby padły rano, te dwa dni temu, to nie byłyby w takim stanie. Niech nikt się nie zbliża do tego miejsca. Trzeba wypłacić odszkodowanie i może tym razem uda się znaleźć przyczynę padnięcia. Niepokoi mnie również to, że dzieje się to w różnych regionach Qinghe. - westchnął ciężko i dobył Baxii - Wracam do Qinghe, gdy będziecie mieć wstępny raport dostarczyć go do A-Yao - Nie czekając na potwierdzenie z wzbił się w górę i pognał w kierunku Nieczystej Domeny. Musiał jak najszybciej porozmawiać z partnerem.
Po dość długim locie wylądował na dziedzińcu i dość szybko ruszył w kierunku głównej sali gdzie zakładał spotkać męża.
Yao w tym czasie siedział w głównej sali i ze stoickim spokojem przyjmował kolejne skargi ludzi na padające zwierzęta. Siedział tak i patrzył w ciszy na kilkoro mężczyzn przekrzykujących się nawzajem. Od kiedy wyszedł za Mingjue nosił ozdobne i drogie szaty w kolorach sekty, czerń i szarość górowała w jego ubiorze, a starannie upięte włosy i znak, że jest również liderem dodawały mu więcej charakteru. Mały Song skończył już dwa lata i póki co grzecznie siedział u boku Yao, malując tuszem po czystym papierze. Mężczyzna rozmasował swoją skroń i spojrzał w kierunku dziecka.
- Jak dobrze, że ty nie musisz tego znosić. - mruknął cicho głaszcząc chłopca po głowie. Swój wzrok znów skierował w stronę mężczyzn aby za moment rozłożyć wachlarz i zacząć się wachlować, było gorąco, a tłum który się wytworzył wewnątrz wcale nie polepszał sytuacji.
- Wszelkie straty w zwierzynie pokryje sekta, wypłacimy wam odszkodowania i gdy tylko wróci Mingjue, rozpoczniemy pełne śledztwo. - skierował swój wzrok w bok na Tanga który zasiadał u jego boku pod nieobecność Mingjue. Poza tym, że był teraz zastępcą lidera był również prawą ręką, doradcą w trudnych sprawach takich jak te.
- Tang, czy oddziały zostały już wysłane na sprawdzenie miast i okolic Qinghe? - zapytał niepewnie i zmarszczył brwi. Mężczyzna zaś przytaknął podając mu dokument z ostatnim raportem. A tych zbierało się coraz więcej.
Mingjue wszedł do środka niczym taran. Zaraz też się zatrzymał, kazać służącym zrobić przewiew w wielkiej sali. Zdecydowanie było tu za wiele osób. Nie miał pojęcia jak Yao to znosi.
Widząc męża uśmiechnął się lekko i ruszył w jego kierunku, a ludzie jakby instynktownie się odsuwali robiąc mu przejście. Nie przejmując się specjalnie nikim złożył na ustach młodszego pocałunek, by po chwili poczochrać chłopca po włosach i skinąć głową generałowi.
- To samo co wcześniej. Niepokoi mnie szybki rozkład. - zajął miejsce u boku męża, biorąc chłopca na kolana i przyjmując od służki herbatę - Bydło zaginęło dwa dni temu, a dziś czuć je było z daleka i wyglądało jakby leżało tam co najmniej tydzień, w gorący i wilgotny tydzień. - mówił dość cicho, by jedynie jego mąż i Tang to słyszeli - Nie podoba mi się to.
CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fanfiction✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...