Nikt z ludzi towarzyszących Jue nie odezwał się słowem, widzieli i słyszeli wszystko, nie rozumiejąc jak mogło do tego wszystkiego dojść.Dwanaście dzbanów wina później, Mingjue mimo protestów żołnierzy wskoczył na Baxie i skierował się do Qinghe. Miał przecież dziecko pod opieką. Jedyne co mu zostało. Otoczony przez podwładnych leciał na szabli, co jakiś czas łapiąc równowagę. Kompletnie pijany, zrozpaczony i wściekły wylądował rankiem na głównym placu w Nieczystej Domenie.
***
Sang czekał na brata. Kręcił się nerwowo i kazał wszystkie ślubne ozdoby ściągnąć. Jakby domyślał się co może się stać gdy ten wróci. Jego nastrój był wręcz anielski, osiągnął swój cel, pozbył się go. A znając temperament Jue, ten nie pozwoli mu już wrócić do Qinghe. I na to liczył.Zaczynał się jednak martwić i niepokoić im dłużej brat nie wracał. Dziecko także stawało się nerwowe i marudne, o ile udało mu się ją na chwilę uspokoić, tak znowu wpadało w histerię. Męczył się z nim do wieczora wymyślając coraz to nowsze metody usypiania.
Dopiero wpadł na to aby otulić go materiałem szat Jue. Uspokoił się ale wciąż marudził. Pokusił się o użycie materiału Yao, wtedy dziecko zasnęło niemal od razu i budziło się tylko przez pieluchę bądź z głodu. Choć czuł odrazę do tych rzeczy, tak widocznie one dziecku pomagały. Wewnątrz poczuł przez chwilę mały wyrzut. Ale tylko przez chwilę i bardzo mały.
Czekał na brata i niepokoił się, aż do ranka gdy ten wrócił. Wybiegł z głównej sali z dzieckiem na rękach, które jak na złość postanowiło zacząć płakać.
- DaGe! DaGe wróciłeś ! Już jesteście... - zamilkł nie widząc nigdzie Yao - Gdzie Sange..? - zapytał cicho, a jego brwi wyraźnie się zmarszczyły.
Mingjue wpatrywał się przez chwilę w młodszego brata. Tego, który tak cholernie natrudził się by przygotować jego i tego karalucha ślub.
Czuł odrazę, do siebie samego, do Meng Yao, do czerwonych szat jakie miał na sobie. Ruchem ręki zerwał z barków czerwony materiał i cisnął nim o ziemię.- Spalić. - rzucił pełen obrzydzenia, po czym przyjrzał się płaczące mu A-Songowi. Zrobił kilka chwiejnych kroków w stronę brata i odebrał malca od niego.
- Nie ma! Nie kochał mnie, powiedział, że go krzywdziłem i robił to wszystko ze strachu. On i Xichen zdradzili mnie! - w końcu uderzyło w niego to jak Huaisang ostrzegał go przed zdradą Guangyao, nie wierzył mu. Dał się oszukać.
Sang popatrzył na niego smutnym wzrokiem, a dziecko wpadło tylko w większą histerię od tych krzyków i nerwowej atmosfery. Poruszało nerwowo rączkami i nóżkami zaniepokojone. W palcach nieświadomie ściskało materiał szat Yao który pozostał w Fangzi.
- Tak mi przykro DaGe... - wyszeptał, a wewnątrz był wręcz zachwycony. Teraz musiał tylko poskładać do kupy własnego brata i w końcu będzie miał spokój - Mówiłem, że tak będzie. - wyszeptał opuszczając głowę i lekko kopiąc ziemię pod butem - Ale nie martw się, wszystko się jakoś ułoży... masz Songa, masz mnie... Damy radę... - chciał go jakoś pocieszyć, jednocześnie nie chciał dać po sobie poznać tego co zrobił. - A... no i... Song chyba tęskni... bardzo płacze...
- Nie, nic się nie ułoży Huaisang! - rzucił pełen żalu - Nie. Tak długo jak ten karaluch będzie chodził po ziemi, nic się nie ułoży. - rzucił wściekle, jego zapijaczony umysł coraz bardziej oskarżał Meng Yao o zdradę - Zdradził mnie, zdradził QingheNie, zdradził A-Songa. - zaraz też spoważniał, a jego twarz przybrała mściwy wyraz - Za zdradę w QingheNie obowiązuje śmierć. - obrócił się do generała - Wyznaczyć nagrodę, tak wysoką by nawet te panienki z Lanling się na nią połasiły. Chce dostać głowę Jin Guangyao na srebrnej tacy. - przytulił delikatnie chłopca do siebie - Ciii tatuś, cię pomści. Zobaczysz. - Baxia na plecach Mingjue drgała niebezpiecznie, emenujac złą energią. Jue szedł przez plac i dopiero po chwili zatrzymał się i obrócił w miejscu - Sektę Lan i jej lidera, wywalać po za granicę Qinghe. - sprowadzić mamkę do karmienia. - mruknął i tuląc dziecko znów ruszył w kierunku Fangzi.
Chłopiec czując bliskość Mingjue powoli się uspokajał.
Wnętrze Sanga drżało z ekscytacji. Nie liczył na to, że brat będzie chciał się go pozbyć. Ale skoro już wydał rozkaz, to żal było go podważać. Uśmiechnął się lekko pod nosem gdy brat go wyminął. Cudownie, jeszcze tylko trochę, a ten który zniszczył mu życie znów wróci pod ziemię. Miał ochotę skakać z radości, ale nie wypadało. Przynajmniej tak długo jak Jue chodzi wściekły i jest agresywny.
- DaGe... - zaczął i ruszył za nim nie chcąc zostawiać go teraz zupełnie samego - Jesteś pewien, że to dobry pomysł? Jesteś pijany, prześpij się z tym. - poprosił, ale nieszczególnie mu na tym zależało.
Generał który od początku do końca pilnował Guangyao powiódł wzrokiem za Sangiem i po chwili ruszył również za nimi aby zameldować gotowość do pracy i oczekiwanie na rozkazy. Po chwili zniknął z Fangzi aby udać się po mamke Songa. Meng Yao stał się tematem tabu w sekcie. Lepiej było nie wymawiać tego imienia.
***Xichen nie spał całą noc pilnując przyjaciela, grając mu na cytrze i zmieniając okłady. Yao albo spał, albo leżał patrzac w sufit Hanshi. Nie reagował na nic, wykonując jedynie proste rozkazy, w swoim obecnym stanie przypominał upiorną marionetkę. A powtarzane co jakiś czas przed młodszego sekwencje nawet dla Lan Huana były przerażające.
Dość szybko dotarła do niego wieść o tym, że Mingjue zdemolował kawał lasu w pobliżu miasta, by kompletnie pijanym ruszyć do Qinghe.
Skonsultował również stan młodszego z wujem oraz medykami, ale żaden z nich nie był wstanie dojść do tego co stało się młodszemu, nie licząc faktu, że została mu podana znaczna ilość środków odurzających. Jeden z medyków wyraził nawet zdziwienie, że po takiej dawce Jin Guangyao jest w stanie jeszcze oddychać.
Xichen dbał o przyjaciela jak tylko mógł, pomógł mu pozbyć się ślubnych szat, wykąpać, chociaż tu wystarczyło, że wydawał przyjacielowi proste rozkazy, uczesał go, ze wszystkich ozdób zostawiając jedynie spinkę z motywem QingheNie. Jeśli Yao doszedłby kiedyś do siebie, to zapewne chciałby ją zostawić, bo wyglądała na naprawdę drogi prezent.
Wieczorem w Hanshi pojawił się jego wuj z tragiczna dla Xichena informacja. Nie Mingjue wyznaczył ogromną nagrodę za głowę Jin Guangyao.
![](https://img.wattpad.com/cover/282155756-288-k647176.jpg)
CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fanfic✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...