Rozdział 20

15 5 0
                                    

Maxon Schreave

Czułem, jak jej dłoń drgnęła, dotykając palącego mnie karku. Krew spłynęła mi momentalnie do czerwonych uszu, a każdy oddech Americi przyprawiał mnie o dreszcze. Rozpłynąłem się i dałem porwać tej nagłej komecie. Odlecieliśmy dalej, niż nam było wolno... Byłem skruszony. 'Nie powinniśmy tego robić, ale nie przestawaj.' Myślałem, przyciągając przepiękną dziewczynę jeszcze bliżej siebie, gdy ta nagle oderwała swoje usta, kładąc przy tym na moich swój chłodny palec.
- Zaczekaj. - szepnęła ochrypłym głosem, jakby nie mogła wziąć oddechu.
- Americo... - moja klatka piersiowa wręcz pulsowała gorącem jak rozgrzany piec.
- Doskonale wiesz, że nie powinniśmy. - odwróciła się gwałtownie, łapiąc się za ramiona w geście obrony. Przywarłem do balustrady, spoglądając nieprzytomnie na połyskujące w oddali fajerwerki. Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. - To był błąd.
- Ja... - właściwie już nie wiedziałem, co się ze mną działo. Pełen najskrytszych emocji, chciałem się bronić, jednak słowa Americi uderzyły we mnie. Otrzeźwiałem równie prędko, jak dałem ponieść się nieznanemu uczuciu. - Masz rację, to znaczy przepraszam, ja nie chciałem cię...
- Nic nie szkodzi. - uśmiechnęła się krzywo. Nagła niezręczność sytuacji była tak przytłaczająca, że staliśmy oboje naprzeciwko siebie i wymienialiśmy między sobą niedokańczane zdania.
- Chciałam tylko... ja chyba już powinnam wracać.
Królewska etykieta nie objaśniała, jak książę powinien zachować się w sytuacji, gdy gwałtownie i niestosownie rzuci się z pocałunkami na damę... i zostanie odtrącony. America zwinnie odwróciła się i szybkim krokiem odeszła w stronę hotelu. Zszokowany, nawet nie zauważyłem, kiedy zręcznie zwróciła mi moją marynarkę. 'Wracaj do pałacu, KSIĄŻĘ.' Rozkazałem sobie, prostując się i szukając wzrokiem swojej drogi.

Nowy Rok zaczynałem jeszcze lekko nietrzeźwy, zmieszany. Z przyszłością, którą szkicowałem zbyt pośpiesznie. Ojciec śledził mnie na każdym kroku, a na Eliminacje patrzył cały kraj. Moje szkolenia po godzinach w rebelii były podporządkowane jednemu z głównych przywódców. Z każdej strony czułem się obserwowany, osaczony i kontrolowany. 'Czy postępowałem dobrze, angażując się we wszystkie najważniejsze aspekty mojej przyszłości w tym samym czasie? I jeszcze do tego America...'

Słońce nieśmiało zaczęło wdzierać się do przestronnej łazienki pojedynczymi promieniami. Stałem przed lustrem, przyglądając się moim podkrążonym, sinym oczom. Wziąłem do ręki grzebień i zacząłem układać włosy, udając, że kontroluję swój sen i zdrowie. Usłyszałem pukanie do komnaty.
- Wasza wysokość, król wzywa niezwłocznie do królewskiego gabinetu. - ledwie słyszalna informacja dotarła do mnie z dużym opóźnieniem. 'Szczęśliwego nowego roku, Synu' - ironicznie mruknąłem do siebie z żalem. Takie wezwania nigdy nie zapowiadały dodającej otuchy pogadanki rodzicielskiej.

Przemierzałem korytarz biegnący do gabinetu króla z ostrożnością. Zacząłem odczuwać niepokój. Tylko jedno mogło przyjść mi na myśl. 'Dowiedział się. Dowiedział się o rebelii!' Otworzyłem wielkie drzwi. 'Raz kozie śmierć.'

- Do końca miesiąca masz wybrać elitarną szóstkę, zrozumiano? - z trudem  przełknąłem ślinę. 'Miałem wywalić aż 11 dziewcząt w 30 dni?'
- Postaram się, ojcze. - szybko odpowiedziałem i zacisnąłem usta. ‚Postaram się, by rebelia nie wyszła na jaw.' Ojciec pragmatycznie, bez słowa, opuścił pokój. Musiałem chwilę odetchnąć.
Z nerwów stukałem dłonią o ścianę gabinetu, a może próbowałem podpierać się i nie tracić równowagi. O mało nie zrzuciłem wielkiego obrazu Machiavellego. O mało... nie zauważyłem ciemnej przestrzeni tuż za wielkim płótnem. Rozejrzałem się jeszcze raz. Ojca wciąż nie było. W pałacu widziałem i korzystałem z mnóstwa ukrytych przejść, lecz nigdy nie dostrzegałem aż takiej zawiłości królewskich tajemnic... Tym razem delikatnie przechyliłem złocistą ramę i przyjrzałem się małej półce. W zamkniętej, żelaznej skrytce leżała oprawiona w ciemną, skórzaną okładkę książka i fragment planu pałacu, na którym zaznaczona na czerwono była tylko jedna, niepozorna ściana. Spojrzałem na wygrawerowany na dzienniku numer, przypominał mi... stare dzienniki, które kiedyś ojciec kazał mi czytać! Zawsze mówił mi potem, że rebelianci ukradli je podczas jednego z ataków i nigdy ich nie dokończyłem. Otworzyłem powoli zmurszałą książkę - to naprawdę była część dzienników Gregorego Illei! Nagle usłyszałem ciężkie kroki ojca. Zostawiłem znalezisko w tym samym miejscu z zamiarem jak najszybszego powrotu.

Musiałem być wyjątkowo ostrożny. Odkąd moja praca w rebelii kręciła się wokół Americi, zupełnie zapomniałem, że moje prawdziwe życie przelatywało mi przez palce. To, co działo się w ostatnich dniach, nie miało żadnego związku z moim oficjalnym życiem i tak musiało pozostać. Byłem przygotowywany do funkcji króla od zawsze, poświęciłem się temu całą duszą, lecz najwyraźniej nie sercem... Uczucia w tym wypadku pod żadnym pozorem nie mogły zniszczyć mojej wizji. Mojej miłości do tego, czym ten wspaniały kraj mógłby się stać, za wszelką cenę. Wizji bycia królem, prawdziwym, znakomitym władcą, nie tyranem.
Byłem Cezarem Borgią z sercem na dłoni.

The Nightingale {Selection Retelling - Rywalki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz