Rozdział 43

21 1 0
                                    

Aspen Leger

Bal zapoczątkowany przez Maxona ruszył pełną parą. W Pałacu roiło się od najważniejszych Dwójek i Trójek, które bawiły się wyśmienicie i głośno. Choć także byłem ubrany w odświętny smoking, niektóre rzeczy zdecydowanie zdradzały moją pozycję gwardzisty – oprócz jednego tańca z Americą stałem głównie przy bocznym korytarzu, rozglądając się i pilnując względnego bezpieczeństwa i spokojnej zabawy. Jak zawsze miałem przy pasie broń, a cięższe, mundurowe buty wyróżniały się w tłumie eleganckich par.

- Lucy?! – zwróciłem się do drobnej dziewczyny w skromnej, atłasowej sukience i lekkich obcasach. Pokojówka wyglądała olśniewająco. Nie wiedziałem, że nawet królewska pomoc musiała wyglądać tego wieczoru wyjątkowo.
- Dzień dobry, Aspen. – Lucy przystanęła obok mnie z nieśmiałym uśmiechem.
- Wyglądasz... jak nie ty. A właściwie to świetnie! Nigdy nie widziałem cię w rozpuszczonych włosach. – Długie, proste kosmyki były zarzucone do tyłu, zakrywając niemal całe plecy.
- Nie wiem, czy to komplement czy uwaga. – westchnęła - Wyobraź sobie, że sama Celeste kazała mi się tak wystroić! „Moja pokojówka ma być tak samo zjawiskowa dzisiaj jak ja zawsze." – zacytowała kandydatkę z godną jej wyższością. Uśmiechnąłem się pod nosem, spuszczając wzrok. - Właściwie to właśnie jej szukam. Nie widziałeś jej w pobliżu? – zapytała.

Celeste przeszła dzisiaj samą siebie, zakładając długą, białą suknię z etolą wyszytą połyskującymi, królewskimi kryształami na każdym jej skrawku, dopełniając strój swoją krwistą szminką. Zdecydowanie przyciągała wzrok pośród innych kolorowych kreacji. Zdecydowanie przyciągała mój wzrok.
- Aspen? – powtórzyła.
- Tak? Nie, nie widziałem jej. To znaczy widziałem, ale nie teraz. Nie wiem gdzie może być... – patrzyłem się na czerwony dywan, poprawiając biały kołnierz koszuli.
- Ach... - Lucy zmrużyła oczy.
- Coś się stało? – rozejrzałem się po korytarzu, zaczepiając wzrok na wielkim balkonie, gdzie było najwięcej gości.
- Z tobą na pewno tak. – dziewczyna zaczęła wygładzać kremową sukienkę po bokach.
- Tak... To znaczy? Co masz na myśli? – spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Błagam cię, Aspen. Nie znasz tego powiedzenia, że pokojówki widzą i słyszą wszystko? – uśmiechnęła się wymownie – Nie martw się. Odkąd się... znacie, Celeste bardzo spokorniała. A przynajmniej da się z nią wytrzymać. To dobra dziewczyna.

Zanim zdążyłem odpowiedzieć, Lucy położyła dłoń na moim ramieniu w geście pożegnania i poszła z poszukiwaniami w głąb korytarza. - Dla mnie nie jest taka dobra i pokorna... – odrzekłem po chwili cicho, śmiejąc się zakłopotany.

Zacząłem iść w stronę królewskich gabinetów, rozmyślając o wszystkim, nad czym nie byłem w stanie zapanować. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że czas najwyższy ogłosić przez Maxona jego narzeczoną, ale jakby w ogóle mnie to nie obchodziło.

Obchodziły mnie jedynie kwiaty, które więdły w pokoju faworytki. Każdy z nich, począwszy od złotego tulipana, oznaczał spotkanie. Skryte pod powagą sytuacji uczucie, które niekontrolowanie przesiąkało przez każde wyjątkowe spojrzenie, każde muśnięcie dłonią, każdy jej oddech na mym karku. Jak mogliśmy być tak nieostrożni, by widywać się prawie każdego dnia w ogrodach, chodzić tuż obok siebie, otwarcie rozmawiać? Oddawać spragnione pocałunki w półotwartych altanach, gdy słońce jeszcze nie chciało zajść?

Ciągle błądziłem myślami po rozgrzanej skórze i masywnych, ostrych koliach, które blondwłosa nosiła każdego dnia. 'O Boże.' Pomyślałem o tamtej ciepłej nocy, kiedy po całym dniu warty zostałem w mundurze tylko by otwarcie dostać się do Królewskiej Biblioteki. Kiedy wszedłem, na skraju małej czytelni, na bufiastej sofie za wysokim regałem leżała Celeste. Przykryta bawełnianym kocem, miała na sobie jedną ze srebrzystych biżuterii, a delikatna suknia leżała obok na marmurowej posadzce. To właśnie tamtej nocy przeczytaliśmy do końca „Wielkie nadzieje".

The Nightingale {Selection Retelling - Rywalki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz