Rozdział 5

43 6 0
                                    

Aspen Leger

"21.30 na drzewie". Ufam jej. Ufam Mer jak nikomu. Zaufałem jej po raz pierwszy tamtego słonecznego dnia, kiedy pochowaliśmy mojego tatę. On zawsze był przygotowany na wszystko. Teraz, po tylu latach, myślę, że przygotował też, choć już z zaświatów, tą odważną dziewczynę, która jako jedyna nie płakała. Byłem wtedy bardzo rozkojarzony. Tamtego dnia dziewczynka z rudym kucykiem i zieloną wstążką na dłoni jako jedyna serdecznie się do mnie uśmiechnęła i powiedziała te same słowa co on kilka dni wcześniej: "Dasz radę". I wcale nie umniejszyła mi tym banalnym stwierdzeniem. Odzyskałem wtedy jasność umysłu. America mnie uratowała, mnie i moją rodzinę, o którą postanowiłem dbać tak samo dobrze, a może nawet lepiej, niż robił to mój ojciec. I już na zawsze była moją przyjaciółką, moją ukochaną, która w każdym swoim czynie, w każdym słowie i spojrzeniu, mówiła mi "Dasz radę".

Ulżyło mi, gdy nie wymieniono jej w Eliminacjach. Nikt, nawet ten elegancik, który miałby być przyszłym mężem Americi, nie oparłby się jej. A może zostałaby Dwójką? Ja również - gdybym kiedykolwiek wrócił z frontu. Mam jedynie nadzieję, że dobrze zrobiła, biorąc ode mnie wszystkie pieniądze, miała plan awaryjny, jeśli miałbym nie przeżyć. Nowa Azja to finalnie bilet w jedną stronę. Nie będę ryzykował życia całej rodziny, a szczególnie Americi, zostając tu i umierając z głodu. Finalnie - wojna uratowałaby wszystko, co kocham.

Zostawiłem nietkniętą kolację na stole i wcześniej wyszedłem na spotkanie w naszym małym domku na drzewie. Wolnym krokiem przemierzałem las, o tej porze roku robiło się już naprawdę chłodno.
- Hej przystojniaku. - tym razem to Mer zaskoczyła mnie i niespodziewanie wyszła zza starej sosny tuż przy zboczu rzeki.
- Wyglądasz, jakbyś nie spała całą noc.
- Też miło cię widzieć.
- Mer... - zacząłem się niepokoić. Podeszła do mnie i zarzuciła ręce wokół szyi. Były wyjątkowo rozpalone... tak samo jak usta. Doskonale znałem jej sztuczki, choć nawet to nie pozwalało mi się oprzeć jej pocałunkowi.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - wyszeptała podekscytowana. Wtuliłem twarz w jej miękkie włosy. To niesamowite, że można zatonąć w tak małej osóbce. Weszliśmy jak zwykle do domku i przykryliśmy moją starą koszulą.
- Codziennie mnie zaskakujesz, Mer, więc słowo 'niespodzianka' wypowiedziane przez ciebie niezbyt nabiera jakiegoś wyjątkowego znaczenia.
- A co powiesz na słowo 'Gwardzista'? - przełknąłem ślinę by powstrzymać narastającą gulę w gardle. Przemyślenie wszystkich możliwości, jakie kryły się za tym zdaniem zajęło mi parę długich sekund. Gwardzista. To osoba, którą nigdy nie mógłbym się stać. Żołnierz, który przeżyje.
- Co zrobiłaś z naszymi pieniędzmi?
- To były twoje pieniądze, Aspen. I tak właściwie to Ciebie kupiłam.
- Co zrobiłaś, Mer? - moja cierpliwość była na skraju wyczerpania.
- Kota pogadał, podzwonił. Ja tylko dokonałam przelewu.
- Byłaś u Koty?! Mer, to nie może tak działać. - skrzywiłem się. Nie wiem jedynie czy ze złości, czy z bólu.
- A jednak się udało. - America próbowała mnie objąć, ale odepchnąłem ją.
- Czy... czy ja kiedykolwiek byłem dla ciebie wartościowy? - mocno zaciśnięte ręce przytrzymywały jej twarz dokładnie na wysokości mojej.
- Aspen... - oczy Americi zeszkliły się.
- Czy mogę choć raz w życiu zawalczyć o nas własnymi siłami? Dałbym radę...
- Aspen. O czym ty mówisz? Kocham cię. Zrobiłabym dla ciebie wszystko.
- Zrobiłaś ZA MNIE wszystko! - wybuchnąłem - Choć raz w życiu miałem szansę naprawdę coś dla ciebie zrobić, coś dla ciebie osiągnąć, a ty uznałaś, że nie podołam nawet temu?
- Osiągniesz. Ale ja nie jestem w stanie, nie zniosłabym tego, gdybyś...
- Gdybym wreszcie zrobił choć jedną rzecz bez twojej pomocy, co? - Już wszystko zrozumiałem.
- Tu chodzi o twoje życie, Aspen. Bez ciebie nic bym nie mogła. Musiałam zapewnić nam bezpieczeństwo.
- Kosztem mojego honoru, bez mojej zgody. - wstałem i zacząłem wychodzić.
- Ja chcę cię żywego, ty durniu!
Zostawiłem Americę samą w ciemnym lesie. Moja złość w tym momencie była większa niż kontrola nad sytuacją. Poza tym - to ona zawsze wszystko robiła właściwie. O to mogłem być spokojny. Miałem zostać żołnierzem Gwardii Królewskiej... bo moja dziewczyna o tym zadecydowała? Gdyby sama dostała się do zamku... Ale przegrała Eliminacje, a to ja miałem się o nas zatroszczyć!
Ten jeden raz.

Już kilka dni potem przyszło zawiadomienie. Cała rodzina była przeszczęśliwa dzięki temu niesamowitemu "zbiegowi okoliczności". Wciąż byłem bardzo zły na Americę. Od tamtego momentu czułem kłucie w sercu. Doskwierało mi nawet przy naszym ostatnim spotkaniu przed wyjazdem, gdy każdy mój dotyk i uścisk był gwałtowny i niespokojny. Rozżalony. Moja miłość do Mer nigdy nie gasła, ale teraz przeplatała się z jakimś niewysłowionym gniewem. Zostawiłem ukryty przed Americą krzak delikatnej, białej azalii na pastwę kapryśnej pogody. Bez mojej pomocy i pielęgnowania kłącza już nigdy nie wydadzą pięknych kwiatów. Jedyna rzecz, w której byłem naprawdę dobry. Choć rośliny bywają tak samo nieprzewidywalne jak ludzie.

Obiecaliśmy sobie długie listy, więc moja jedyna torba wypchana najlepszymi, najmniej startymi ubraniami, papierem i garścią ołówków wyglądała wyjątkowo żałośnie na schludnej i czystej pryczy przypałacowej, żołnierskiej bursy. Telefon dostępny był tylko na określony czas, więc wykorzystywałem go do dawania instrukcji mamie i rodzeństwu przy załatwianiu codziennych spraw. Zresztą, nie mógłbym wytrzymać melodyjnego głosu Mer bez spojrzenia w jej szmaragdowozielone oczy.

Po wyjątkowo szybkim szkoleniu i pokazaniu swoich, choć niezbyt estetycznych, konkretnych umiejętności przydzielono mi jeden z lepszych pokoi. Każdy z mężczyzn dziwił się mojej obecności w tym miejscu, ale nikt nie był w stanie mi podskoczyć. Nawet jeśli nie uchodziłem za zaprzedającego się krewnego jakiejś szychy, to byłem najbardziej umięśnionym z całej dywizji. Do tego zabójczy wzrok, który pozostał mi po całej sytuacji z Americą nie sprzyjał zawieraniu nowych znajomości. Do takiego lepiej było po prostu się nie odzywać.

The Nightingale {Selection Retelling - Rywalki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz