Rozdział 32

18 3 0
                                    

Maxon Shreave

- Co takiego? - August zachwiał się na krześle.
- Czytałem, że głównymi przyczynami tej wojny były spory dotyczące polityki handlowej. Ja wiem, że tego nie da się zrobić z dnia na dzień, ale myślałem kiedyś o niesprawiedliwym systemie progresywnych podatków nałożonych na monopolistów na rynkach azjatyckich...
- To jest wykonalne. - odezwał się szef. - Przynieś mi jutro dokumenty, czeka nas ogrom pracy. Cesarz Jingom nie potrafił dogadać się z Clarksonem w kwestii ceł, ale wciąż jest chętny do dyskusji. Jeśli przedstawisz mu całkiem nowe warunki, może uda się doprowadzić do rozejmu. - robotyczny głos zaskrzeczał z ekscytacji lekko głośniej niż zwykle.
- Mam na razie tylko szkice. - wspomniałem.
- Jeśli to ma szansę powodzenia, dopracowujemy je i wysyłamy cię do Nowej Azji. Nie ma czasu do stracenia. - podniósł się znienacka August.
- Zaraz, co? - 'Zaraz... co?!'
- August ma rację: musisz tam pojechać osobiście i to jak najszybciej.
- Rozumiem to. Tylko jak do diabła mam wytłumaczyć ojcu podróż na inny kontynent? - zapytałem zdezorientowany.
- Coś wymyślimy, mam nadzieję... Z resztą w pierwszej kolejności zajmijmy się reformami celnymi. - mężczyzna zaczął przeglądać szafki i wyciągać najróżniejsze dokumenty.
- Robocza przykrywka będzie taka, że planujesz urlop. - słuchałem tego wszystkiego z niespokojnym oddechem 'Czy ja właśnie planuje zmienić losy tego kraju? I to na lepsze?'
- Zgoda. W takim układzie jutro o tej samej porze. Wezmę wszystkie plany i dokumenty. - obiecałem bez zastanowienia. Z werwą ruszyłem po cienki płaszczu, czekający na wieszaku. Po szybkim spojrzeniu w gigantyczne lustro, pożegnałem się z przełożonymi.

Usłyszałem stukanie do drzwi, które szybko podniosło moją głowę z opasłej księgi struktur ekonomicznych. Fakt, iż zasnąłem przy biurku, jakoś mnie nie dziwił. Przez kilka ostatnich tygodni spędzałem przy nim więcej czasu, niż we własnym łóżku. Projekt dotyczący Nowej Azji szedł w obieującym kierunku, a wiele innych zaczynało się dopiero nasuwać.
- Proszę. - powiedzałem, gdy tylko wrzuciłem do teczki najważniejsze papiery. W drzwiach stanęła pokojówka.
- Jego wysokość wzywa waszą wysokość do siebie w trybie pilnym. - powiedziała nieśmiało.
- Dziękuję Janesso. - uśmiechnąłem się, po czym wyskoczyłem w stronę drzwi.
"W trybie pilnym" rzadko kiedy oznacza coś dobrego. Jeśli dowiedział się o moich planach... Nie będzie mowy o końcu wojny ani o jakiejkolwiek dyskusji. A jeśli wie, że zdradziłem go i przystąpiłem do rebeli... Zatrzymałem się przed uchylonymi drzwiami komnaty. Opanowałem drżenie dłoni i w końcu zapukałem.
- Wejść!
- Chciałeś mnie widzieć, ojcze? - użyłem całej swojej pewności, żeby patrzeć mu w oczy. Najgorsze co można było zrobić to spuszczać przed nim głowę.
- Chciałem. - wyjął z ust cygaro i zaczął chłodno pytać. - Czy wiesz czego się dowiedziałem? Nie? W takim razie, czy wiesz może który dzisiaj dzień?
- Jest... 22 kwietnia... - wiedziałem to. Nie wiedziałem natomiast jak bardzo podchwytliwe było to pytanie.
- Czyli masz świadomość czasu i przestrzeni. Dobrze. W takim razie wyjaśnij mi dlaczego od pół roku ciągniesz te cholerne Eliminacje!?
Po ścianach odbiło się jego ryknięcie, przypominające odzew lwa na polowaniu.
- Staram się zyskać absolutną pewność... - tylko to przeszło mi przez gardło. Nie śmiałem wspominać o jego Eliminacjach trwających równo 5 miesięcy. Różnica jest taka, że sytuacja społeczna była wtedy spokojniejsza...
- Natalie próbuje cię złapać od wtorku! Olivia, ma już tak dosyć, że zaczęła nosić spodnie, zamiast stosownych sukni i wszyscy udają, że tego nie widzą! A ta brunetka, jak jej tam? Czekała na ciebie na korcie tenisowym przez 45 minut zanim raczyłeś do niej dołączyć! W każdym Biuletynie Gavril ma do powiedzenia więcej o kandydatkach niż ty sam! Albo podejmiesz decyzję, albo...
- Wiem jak i kiedy zakończyć Eliminacje. - jednym tchem przerwałem eskalującą falę gniewu. - Ale żeby to zrobić potrzebuję trzech, najwyżej czterech tygodni.
- A to ci niespodzianka! Słucham uważnie.
- Pamiętam, że nasi dalecy krewni mają posiadłość na Filipinach. Chcę się udać na krótkie wakacje... żeby skorzystać z życia przed ślubem i oczywiście dogłębnie przemyśleć moją decyzję. Od razu po moim powrocie możemy zorganizować uroczystość. Planowałem o tym z tobą porozmawiać dziś po kolacji.
- Synu... - zaciągnął się cygarem. Jego głos się zmienił, całe szczęście. - Uważam, że to jest bardzo dobra koncepcja. Doskonale rozumiem twoją potrzebę. - Ciekawe, czy w jego głowie poprosiłem go właśnie o długi, rozpustny wieczór kawalerski w tropikach. - Natychmiast oddeleguje kogoś, kto to zorganizuje. - mówił już niemal z uśmiechem.
- Jeśli nie masz nic przeciwko, ojcze, chciałbym sam zająć się tym wyjazdem. Oddeleguj, proszę osoby, które przygotują wielki bal, wieńczący ceremonie ogłoszenia zwyciężczyni.
- Cieszę się, że doszliśmy do porozumienia, Maxonie.

Pozostało tylko zakończyć wojnę i wybrać sobie żonę... Jakimś cudem to drugie wydawało mi się większym wyzwaniem. Elita już wybrana. 'Na miłość boską! Kiedy to się stało?' Im więcej randek przeprowadziłem, tym mniejszą więź miałem z którąkolwiek z dziewczyn. Miałem dość. Na dzisiejszy podwieczorek postanowiłem zaprosić jedyną damę, dla której nie musiałem się starać.
- Dziękuję za zaproszenie, wasza wysokość. - usłyszałem ciepły śmiech za plecami.
- Tylko bez ceremonii, mamo. - podszedłem do królowej, żeby odsunąć krzesło od strojnie zastawionego stolika herbacianego.
- Naprawdę sprawiłeś mi tym ogromną przyjemność, skarbie. Mogę się poczuć jak za starych, dobrych czasów. - nim zdążyła coś zrobić, podniosłem porcelanowy dzbanuszek i nalałem burszynowej herbaty do filiżanek.
- Tata też cię zapraszał na takie podwieczorki?
- Bardzo często. Zdarzało się że rozmawialiśmy tak długo, że herbata robiła się zimna jak lód, ale żadne z nas nie chciało przerywać, więc siedzieliśmy tak przy gorzkiej cieczy pół dnia. A raz zaprosił mnie tu w dzień swoich urodzin, żebyśmy spędzili razem czas na kilka godzin przed oficjalną uroczystością. To był znak, że chce mnie mieć nie tylko w swoim zamku, ale też w swoim życiu.
To niesamowite w jaki sposób jej wzrok zmieniał się, gdy mówiła o swoim mężu. Jakby przez 20 lat uczucia były dla niej nietykalne.
- Nawet nie wiesz jak wyróżniona się wtedy poczułam. Chyba nawet bardziej niż gdy zostałam ogłoszona zwyciężczynią. - obserwowałem jak z westchnieniem sięga po bułeczkę i zestaw świeżych konfitur.
- Spróbuj koniecznie wiśniowo-miętowej. Olivia ją wprost ubóstwia. - mama nagle wyprostowała się.
- Ja tu siedzę pogrążona w sentymentach, a ty unikasz opowiedzenia mi czegoś o własnych Eliminacjach.
- Szczerze mówiąc, jestem trochę zagubiony. One wszystkie są świetne i bardzo się starają... Mam wrażenie, że za bardzo. Nie wiem, czy to ma sens.
- Rozumiem doskonale, że próbują pokazywać ci się od najlepszej strony i to może się wydawać mało szczere, ale osobiście powiem ci, że dokonałeś dobrych wyborów. - Liczyłem się z jej zdaniem. Kandydatki prawdopodobnie spędzały z moją mamą o wiele więcej czasu niż ze mną, przesiadując w Komnacie Dam.
- Co ty o nich myślisz? Na przykład Kriss, wydaje się być ciepła, ale dość zamknięta w sobie, nie sądzisz? - odłożyłem kilka kruchych ciasteczek na bok i skupiłem pełną uwagę na rozmówczyni.
- Jest dla wszystkich niezwykle uprzejma. Dla innych kandydatek, dla służby, dla gwardzistów, nawet dla zwierząt. Widać, że ma dobre serce.
- A Celeste? Tata nazwał ją "rozkapryszoną".
- Jej charakter istotnie nie należy do najłatwiejszych. Mam wątpliwości co do jej temperamentu, ale idzie z nimi taka pewność siebie i zdolności przywódcze, które sama chciałabym mieć.
- No i zawsze wie czego chce. - 'W przeciwieństwie do mnie'.

The Nightingale {Selection Retelling - Rywalki}Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz