Rozdział 60

198 12 0
                                    

Po wczorajszym niespodziewanym spotkaniu z Peterem wściekła i jednocześnie załamana wróciłam do domu. Wzięłam szybki prysznic, po czym przebrałam się w piżamę i nie zważając na to, że jest dopiero południe rzuciłam się na łóżko. Tego dnia w ogóle się już z niego nie podniosłam. Alex nawet nie próbował do mnie przychodzić. Chyba zrozumiał przekaz, gdy trzasnęłam głośno drzwiami.

Chłopak postanowił przerwać mój sen dopiero rano. Bez ostrzeżenia wszedł do mojego pokoju i pierwsze, co zrobił to odsłonił moje żaluzje, po czym podszedł do mojego łóżka. Stanął nade mną z założonymi rękami.

- Wstawaj. Idziemy biegać. - Powiedział po chwili.

- Tak na pewno. - Mruknęłam w poduszkę.

- Nie lubię się dwa razy powtarzać.

- Ja też, więc dobranoc. - Dodałam, po czym naciągnęłam kołdrę jeszcze bardziej na głowę.

Chłopak nic więcej nie powiedział a ja nie zamierzałam patrzeć w jego stronę. Po prostu założyłam, że odpuści. Moje rozczarowanie, jednak nastąpiło dość szybko, gdy brunet jednym gwałtownym ruchem zabrał mi kołdrę. W końcu otworzyłam oczy i posłałam mu wściekle spojrzenie.

- Powiedziałem, że nie będę się dwa razy powtarzać. - Wzruszył niewinnie ramionami. - A skoro już raczyłaś otworzyć oczy to teraz wstawaj. Czekam na dole 5 minut a później, jeśli będzie trzeba wyniosę cię siła z domu w takim stanie jak jesteś teraz. Nie musze ci chyba udowadniać, że jestem w stanie to zrobić. - Dodał, po czym opuścił mój pokój.

Westchnęłam tylko zirytowana, po czym podniosłam się w końcu z łóżka. Wole zejść sama niż żeby pomógł mi w tym chłopak, bo niestety wiem, że dokładnie za 5 minut, jeśli sama nie zejdę to on tu wróci.

Poszłam do łazienki, gdzie umyłam zęby i związałam szybko włosy, po czym wróciłam do pokoju by się przebrać. Wyciągnęłam pierwszą lepszą czarną bluzkę na ramiączkach, jakieś legginsy i bluzę. Ubrałam się szybko, a na głowę założyłam jeszcze czapkę widząc, w jakim stanie są moje włosy. Po czym gotowa zeszłam na dół.

- Masz szczęście. – Odezwał się Alex od razu, gdy mnie zauważył. - Chodź.

Chłopak nie oczekiwał ode mnie żadnej odpowiedzi tylko popchnął mnie w stronę wyjścia. Zamknęłam za nami drzwi, po czym nic nie mówiąc biegiem skierowaliśmy się przed siebie.

Biegaliśmy dość długo... Ja miałam to do siebie, że i tak się nie męczyłem za to chłopak miał na prawdę bardzo dobrą kondycję. Postanowiliśmy zrobić przerwę dopiero na skraju miasta. Często spędzaliśmy tu czas całą trójką, gdy chcieliśmy odetchnąć od wszystkich sytuacji w akademii.

Alex podał mi butelkę z wodą, po czym stanął na przeciwko mnie.

- Zamknij oczy. - Powiedział spokojnie. - No już. – Dodał, gdy zobaczył moją zirytowaną minę.

Westchnęłam nie rozumiejąc o co mu chodzi, jednak po chwili uczyniłam to o co prosił.

- Dobrze... A teraz wysłuchaj się w to, co słyszysz.

- O co ci... - Zaczęłam otwierając oczy.

- Zamknij je i odpowiedz, co słyszy. - Przerwał mi.

Zamknęłam ponownie oczy i nastawiałam uszy.

- Wieje wiatr...

- Dalej...

- Ptaszki śpiewają. - Parsknęłam śmiechem.

- Dalej... – Powtórzył zupełnie poważnie. - Wysłuchaj się dokładnie... Co słyszy? Co czujesz?

Nie wiedziałam, do czego chłopak dążył, ale zrobiłam to, co mówi. Skupiałam się uważanie na tym, co mnie otacza próbując wyłapać wszystkie dźwięki.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz