Rozdział 13

403 26 1
                                    

Gdy wróciłam do domu, nie chciało mi się już nic dłużej robić w kierunku misji. Schowałam wszystkie papiery do schowka oraz zamknęłam wszystkie foldery w laptopie i zeszłam na dół chcąc w końcu po całym długim dniu coś zjeść.

Naprawdę moje podejrzenia padają coraz bardziej w kierunku Justina. Jednak to wciąż nie jest nic pewnego, dlatego nie chce zamykać się tylko na niego. Muszę myśleć o innych opcjach i przede wszystkim muszę pracować o wiele szybciej, bo z dnia na dzień kończy mi się czas.

Teraz pojawił się też inny dość oczywisty i ważny problem. Coraz bardziej zaczynają zastanawiać mnie te morderstwa. Może to dopiero drugi taki przypadek w tej okolicy, ale sprawca tego wszystkiego sprawia, że dręczy mnie ten temat. Bez wątpienia sprawcą jest wampir, który wysysa całą krew ze swoich ofiar i niespecjalnie się z tym kryje. Choć nie wiem, po co to podcinanie gardeł. Zwykli ludzie pewnie zwracają głównie uwagę na to gardło i nie skupiają się na tym, co tak naprawdę było przyczyną śmierci. Jednak dla mnie to nie ma sensu i tak na ofiarach jest przeprowadzana sekcja zwłok, więc i tak to odkryją. Może to tylko jakiś symbol mordercy. Może to ma mieć jakiś głębszy przekaz. Nie wiem, ale zastanawiam się tylko, co jego lub jej pojawienie oznacza dla mnie i jak dużym problemem to będzie.

Nie chce o tym dziś już dłużej myśleć. Chce odpocząć i znaleźć coś, co skutecznie odwróci moją uwagę. Może pizza to będzie coś, co jest mi teraz potrzebne.

Gdy otworzyłam lodówkę by ocenić, co w ogóle się w niej znajduje i wyciągnąć potrzebne składniki, w domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Dość niechętnie zamknęłam lodówkę i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych nie chcąc by mama musiała niepotrzebnie wstawać. To, kogo tam zobaczyłam bardzo mnie zdziwiło.

- Peter? - Powiedziałam zaskoczona. - Um Hej. - Dodałam niepewnie.

- Hej... - Mruknął cicho drapiąc się zakłopotany po karku. - Słuchaj tak myślałem... W sensie przyszedłem żeby... Bo...

- Chcesz wejść? - Zapytałam spokojnie otwierając zachęcająco szerzej drzwi.

- Nie. - Pokręcił przecząco głową. - Ja tylko na chwilę.

Chłopak usiadł na werandzie przed moim domem. Nie wiedząc o co chodzi postanowiłam wyjść do niego. Zamknęłam za sobą cicho drzwi i usiadłam obok niego. Przez dłuższą chwilę siedzieliśmy w milczeniu. Nie chciałam przerywać jej pierwsza. Po prostu w milczeniu czekałam na to, co chłopak ma mi do powiedzenia.

Zdziwiło mnie, że w ogóle Peter tu przyszedł. Nie rozmawiałam z nim od sytuacji, która miała miejsce dziś na stołówce, kiedy to brunet dowiedział się, że zgodziłam się iść na kawę z Justinem.

- Słuchaj chciałem cię przeprosić. - W końcu przerwał panującą ciszę chłopak, przez co popatrzyłam na niego zdezorientowana. - Za moje dziwnie zachowanie w szkole. Nie wiem, co we mnie wystąpiło. Naprawdę możesz chodzić na randki z kim ci się podoba i...

- To nie była żadna randka. - Przerwałam mu przewracając przy tym oczami, na co chłopak zaśmiał się cicho pod nosem.

- Nie randka... Jasne. - Powiedział rozbawionym. - W każdym razie nawet, gdyby to była randka jestem tu by cię wspierać, bo jesteś moją przyjaciółką. Więc naprawdę przepraszam. Zachowałem się fatalnie.

- Peter jest okej. - Wzruszyłam ramionami. - Naprawdę cieszę się, że nie jesteś na mnie zły.

- Nie jestem i nie byłem. Nie mógłbym być na ciebie zły. - Dodał ciszej odwracając ode mnie wzrok.

- Może jednak wejdziesz? - Zapytałam po chwili. - Miałam właśnie robić coś do jedzenia. Możemy zjeść razem. Mogę zrobić pizzę.

- Ja... - Zaczął jakby od razu miał zaprotestować, jednak szybko urwał patrząc mi w oczy. - Um jasne. - Przytaknął lekko głową.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz