Rozdział 19

364 22 8
                                    

Cały poniedziałkowy dzień w szkole wręcz huczało na temat balu. Ludzie nie mówili o niczym innym tylko o tym, co odbędzie się w piątkowy wieczór. Nawet Ned nie mógł przestać o tym mówić, a to głównie za sprawą tego, że zaprosił Beth niską, miłą blondynkę z naszej klasy, a dziewczyna na dodatek się zgodziła. MJ za to została zaproszona przez jakiegoś chłopak z ich koła naukowego i ku mojemu zaskoczeniu dziewczyna się zgodziła, choć nie była tym tak podekscytowana jak Ned. Peter za to był dziwnie milczący. Nie odezwał się ani razu podczas tych wszystkich dyskusji. Ned rzucał mu co chwile jakieś dziwne spojrzenia, które brunet po prostu starał się ignorować.

Jestem pewna, że bal jest też głównym powodem, dla którego chłopak jest tak milczący. Pewnie nie ma pojęcia jak zaprosić na niego swoją sympatię. Dość oczywiste spojrzenia Neda są informacją dla niego by się pospieszył, bo w końcu ktoś inny zaprosi Liz.

Do tej pory byłam pewna, że w piątek nie pójdę na ten bal, ale teraz sama nie wiem. Dalej nie wiem, kim jest SpiderMan, więc może to będzie moja ostatnia okazja by to odkryć. Poza tym to też dobra okazja by pożegnać się z moją ulubioną trójką. Może nie będę mogła pożegnać się z nimi tak jak należy. Nie mogę im wyjaśnić, dlaczego już się nigdy więcej nie spotkamy. Jednak to dobra okazja, by pobyć z nimi ten ostatni raz.

Zajęcia na całe szczęście szybko minęły, a ja marzyłam już tylko o tym by znaleźć się w domu. Po pierwsze nie mogłam przestać myśleć o tym, że moja matka jest teraz sama w domu, a dopiero, co została wypisana ze szpitala. Drugim powodem była misja, którą powinnam się w końcu zająć. Musze opracować plan na cały tydzień by go odnaleźć. Najwyższy czas zacząć działać w przyspieszonym tempie.

Gdy odkładałam rzeczy do szafki, obok mnie niespodziewania pojawił się Peter. Chciał o czymś porozmawiać i choć mówiłam, że nie mam teraz za bardzo czasu, chłopak zapewnił mnie, że to nie potrwa to długo.

- No, co jest Peter... - Pogoniłam go, gdy od dłuższego czasu się nie odzywał tylko bawił się zdenerwowany palcami.

- Posłuchaj, bo jest taka dziewczyna, którą chcę zaprosić na bal... - Zaczął drapiąc się po karku. - Tylko nie wiem czy...

- Peter po prostu podejdź do Liz i to z siebie wykrztuś. - Zaśmiałam się cicho nie rozumiejąc w czym problem.

- Ale tu nie...

- Hej nie chce wam przerywać. - Obok nas znikąd pojawił się Justin.

- To tego nie rób. - Mruknął pod nosem Peter i prawdopodobnie usłyszałam to tylko przez mój wyjątkowo dobry słuch.

- Mam tylko jedno pytanie i już mnie nie ma. - Spojrzał na mnie uśmiechając się wesoło.

- Streszczaj się. - Przewróciłam oczami.

- Pójdziesz ze mną na bal? - Zapytał bez owijania w bawełnę.

- Co? - Zadałam pytanie w tym samym czasie, co Peter.

Popatrzyłam na chłopaka zdziwiona, a on odwrócił zakłopotany wzrok patrząc teraz w ziemie, więc przeniosłam go na Justina.

- To, co Morgan? - Uniósł jedną brew do góry. - Ja i ty bal?

Nie mam najmniejszej ochoty z nim tam iść

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Nie mam najmniejszej ochoty z nim tam iść. Prawda jest taka, że w ogóle nie mam ochoty na bal, ale skoro i tak już stwierdziłam, że może to być dobra okazja na spotkanie SpiderMana to może właśnie powinnam z nim iść.

- Niech będzie. - Przewróciłam oczami, na co chłopak uśmiechnął się szeroko. - Ale nie licz na jakieś pasujące ciuszki i że nie będę cię odstępować na krok.

- Będzie cudownie. - Uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w policzek, przez co spojrzałam na niego zaskoczona.

Nie zdążyłam nic więcej odpowiedzieć, bo chłopak już zaczął od nas się oddalać.

- Przyjadę po ciebie. - Krzyknął jeszcze nie odwracając się nawet w naszą stronę.

Przeniosłam wzrok na bruneta, który wyglądał teraz jak siedem nieszczęść.

- Peter nie stresuj się tym tak bardzo. - Machnęłam ręką. - Na pewno się zgodzi, bo w końcu, dlaczego miałaby odmówić. Jesteś mądry, miły, pomocny, a na dodatek przystojny. Zgodzi się na pewno. Więcej wiary w siebie. - Uśmiechnęłam się w jego stronę. - Ja już muszę iść, a ty, gdy tylko zobaczysz Liz, po prostu ją zaproś. - Wzruszyłam ramionami i udałam się w stronę wyjścia.

- Tylko, że nie chodziło mi... - Usłyszałam jeszcze jak mruknął coś bardzo cicho.

Zanim jednak wyszłam ze szkoły, postanowiłam pomóc trochę Peterowi

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zanim jednak wyszłam ze szkoły, postanowiłam pomóc trochę Peterowi. Chociaż tyle mogę dla niego zrobić w ramach oddźwięczenia się za wszystko, co on dla mnie robił. Chłopak zasłużył na to jak nikt inny. Zasłużył na to by być szczęśliwym.

Moim pierwszym punktem, gdzie postanowiłam szukać była sala, w której zazwyczaj odbywało się koło naukowe, jednak tam nie znalazłam osoby, której szukałam. Nie wiedząc gdzie szukać dalej, poszłam do łazienki na pierwszy piętrze i tam tak po prostu była ona.

- Nicole. - Zwróciła się w moja stronę na przywitanie.

- Liz właśnie ciebie szukałam. - Klasnęłam zadowolona w dłonie.

- Mnie? - Popatrzyła na mnie zdzwiona.

- Dokładnie. - Uśmiechnęłam się wesoło podchodząc bliżej i stając na przeciwko niej. - Gdy Peter Parker zaprosi cię na bal zgodzisz się. - Mówiłam spokojnie używając perswazji. - Ewentualnie, gdy nie zaprosi cię do końca dnia, samo to zrobisz. - Dodałam po chwili bojąc się, że brunet może jednak stworzyć. - To miły chłopak. Będziecie się świetnie razem bawić. Rozumiesz?

- Rozumiem. - Przytaknął otumaniona głową.

- Cudnie, a teraz zapomnisz o naszej rozmowie. - Dodałam jeszcze, na co dziewczyna skinęła głową.

- O cześć Nicole. - Odezwał się po chwili, gdy ocknęła się ze stanu otępienia.

- Hej. - Mruknęłam cicho i ignorując ją wyszłam z pomieszczenia.

Dopiero w drodze do domu uświadomiłam sobie jedną rzecz...

Ja wcale nie chce żeby Peter szedł tam z Lizzy... Bo przecież to oznacza, że ja też będę musiała ją znosić. Nie lubię jej. Naprawdę nie lubię. Wszystko w niej mnie irytuje i tak właściwe nawet nie wiem, dlaczego. Właśnie, dlatego nie chce by szła tam z Peterem i to jest jedyny powód. Bo niby, dlaczego miałabym nie chcieć by Peter z nią szedł.

Ale skoro Peter ją lubi i tego chce to nie pozostaje mi nic innego jak tylko wytrzymać jej obecność Zniosę to dla niego. Chłopak ma prawo być szczęśliwy, bo zasługuje na to jak nikt inny. Z resztą w piątek ja i tak zobaczę go po raz ostatni, a ona z nim zostanie. Tak musi już być.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz