Rozdział 18

374 28 0
                                    

Peter nie opuszczał mnie praktycznie na krok, czy to, gdy wróciłam do domu czy to, gdy wracałam z powrotem do szpitala.

W piątek tak naprawdę nie chciałam wracać do domu. Wolałam zostać z mamą, jednak lekarz i pielęgniarka się na to nie zgodzili. Tłumaczyłam im, że musze zostać z mamą, przecież nic by się nie stało, jeśli spędziłabym noc w jej sali śpiąc na fotelu, jednak byli nieugięci. Prawdopodobnie kłóciłabym się z kobietą z recepcji o wiele dłużej gdyby nie fakt, że do akcji wkroczył Peter.

W końcu po licznych zapewnieniach mamy, że dobrze się już czuje, niechętnie zgodziłam się wrócić do domu. Peter koniecznie musiał mnie odprowadzić  i dość szybko zrozumiałam, dlaczego tak bardzo się upierał.

Gdy przyszliśmy na miejsce na schodach pod moim domem siedzieli Ned i MJ z plecakami. Popatrzyłam na nich zdezorientowana, gdy Peter tylko uśmiechnął się niewinnie w moją stronę. Od razu zrozumiałam, że to właśnie on po nich zadzwonił żebym nie została sama. Z resztą sam w końcu to potwierdził tłumacząc, że nie powinnam zostawać teraz sama, dlatego oni zostaną u mnie na noc. Troska chłopaka z jednej strony była na prawdę kochana, a z drugiej dość mocno irytująca. Nie mam przecież 5 lat. Mogę zostać spokojnie sama w domu. Jednak nic wtedy nie powiedziała tylko wpuściłam ich do środka. Skoro i tak już tu przyszli to głupio byłoby ich tak odprawić.

Liczyłam na to, że przynajmniej już następnego dnia zostanę  sama, ale nie zostałam nawet na jeden dzień.

Z piątku na sobotę spali u mnie całą trójką. Mimo wszystko było naprawdę miło. Według pierwotnego planu MJ miała spać razem ze mną u mnie w pokoju. Chłopcy mili spać w salonie, jednak nie do końca plan się udał. Bardzo późnym wieczorem całą czwórką siedzieliśmy w salonie. MJ z Nedem siedzieli rozłożeni na narożniku, a ja z Peterem na ziemi pomiędzy nimi. Wiedziałam, że w pewnym momencie zrobiło się im zimno. Mimo że ja i tak tego nie odczuwałam to oni o tym nie wiedzieli, dlatego zniosłam na dół koce, kołdry oraz poduszki i tak wspólnie oglądaliśmy film, na którym wszyscy pod koniec zasnęliśmy. Więc skończyło się na tym, że całą czwórką spaliśmy w salonie.

Rano obudziłam się na całe szczęście jako pierwsza. Na szczęście, dlatego że obudziłam się zdecydowanie zbyt blisko Petera. Chłopak obejmował mnie swoim ramieniem, a moja głowa znajdowała się na jego klatce piersiowej. Gdybyśmy obudzili się w tym samym momencie na pewno zrobiłoby się niezręcznie, a tak to przynajmniej mogłam udawać, że nic się nie stało.

Gdy MJ jako pierwsza podjęła decyzję o tym, że najwyższy czas już się zbierać, postanowiłam iść razem z nimi. Oni wszyscy mieli udać się do swoich domów, a ja do mamy. Właśnie mieli, a skończyło się na tym, że Peter jednak poszedł razem ze mną. Mogę tylko przypuszczać, że taki był jego plan od samego początku. Wieczorem myślałam, że mam już święty spokój, gdy Peter odprowadził mnie do domu i poszedł do siebie. Jednak, gdy byłam w drodze do piwnicy po woreczek z krwią, rozległ się dźwięk dzwonka.

Oczywiście był to nikt inny jak Peter Parker. Chłopak przyszedł bo podobno zapomniał zabrać ode mnie ładowarki do telefonu, a poza tym przyniósł mi kolacje od jego cioci. Nie mając sił mu tłumaczyć, że potrafię gotować, po prostu wypuściłam go do środka. Widziałam, że chłopak dużo i intensywnie myślał nad tym by znaleźć odpowiedni powód, przez który powinien dziś też zostać u mnie na noc.

- Ale już późno się zrobiło... - Zaczął widocznie w dalszym ciągu myśląc, co powiedzieć. - Te wszystkie morderstwa...

- Peter... - Przerwałam mu zrezygnowana. - Jak chcesz tutaj zostać to po prostu zostań.

- Zupełnie przypadkowo akurat mam plecak ze swoimi rzeczami. - Uśmiechnął się wesoło.

- Tak... Zupełnie przypadkowo. - Przewróciłam oczami kończąc ten temat.

Nie chce, żeby to było źle odebrane. Ja naprawdę doceniam to, co Peter dla mnie robił, po prostu nie jestem przyzwyczajona do takich gestów ze strony innych osób. Poza tym chciałam zostać sama i pomyśleć o tym wszystkimi. Mieć chwile spokoju na poukładanie własnych myśli.

Na cale szczęście w niedziele mogłam zabrać mamę już ze szpitala. Oczywiście Peter poszedł tam razem ze mną, czego nawet już nie komentowałam. Całą drogę powrotną dzielnie pchał wózek mojej mamy i pomógł jej wejść do środka, gdzie jak się okazało czekała na nas jego ciocia z obiadem. Nawet nie pytałam skąd miała klucze. Peter naprawdę już zbyt często zaskakiwał mnie przez ten weekend.

Moja mama i jego ciocia od razu znalazły wspólny język. Było po nich widać, że dobrze się dogadywał i myślę, że naprawdę szczerze się polubiły.

Cały weekend spędziłam przemieszczając się między szpitalem a domem. Kompletnie odsunęłam inne rzeczy na bok, lecz teraz, gdy mama jest w domu i moje myśli nie są tylko przy niej, przypomniałam sobie o rzeczach, które całkowicie poszły w odstawkę.

Nowy wampir i misja... Misja, której koniec przypada w tą sobotę. Został mi niecały tydzień by dopaść SpiderMana i jestem w czarnej dupie. W akademii nie będę mogła usprawiedliwiać się, tym że moja mama wylądowała w szpitalu. Takie rzeczy zupełnie na nich nie działają. Jednak ja nie potrafiłam myśleć o szukaniu jakiegoś tam superbohatera, tym bardziej, że jednego miałam przy sobie przez cały weekend.

Peter był moim prywatnym superbohaterem przez ten czas.

Chłopak pokazał mi jak dobrym przyjacielem jest. Już wcześniej wiedziałam, że jest miły, kochany, oddany oraz posiada dobre serce. Jest naprawdę, naprawdę dobrym człowiekiem. Pomagał mi przez cały weekend, choć go kompletnie o to nie prosiłam. Tak naprawdę wtedy tego nawet nie chciałam. Chłopak pomyślał żeby powiadomić MJ i Neda i poprosić ich żeby do mnie też przyszli, bym nie była sama. Naprawdę jestem wdzięczna całej trójce za to, co dla mnie zrobili, ale szczególnie jemu. Cała trójka jest prawdziwymi przyjaciółmi, ale on... On po prostu jest wyjątkowy.

Łamie mi się serce na samą myśl, że już w piątek ich opuszczę. To będzie ostatni raz, kiedy się zobaczymy i będę musiała urwać z nimi kontakt raz na zawsze.
Albo znajdę pajączka i wrócę do mojego dawnego życia albo go nie znajdę i skończę martwa bądź będę zmuszona uciekać. Nie ważne co się wydarzy i tak już nigdy więcej ich nie zobaczę.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz