Rozdział 11

407 22 6
                                    

Weekend minął mi naprawdę szybko i to zdecydowanie za szybko. W sobotę od Petera wróciłam dość późno. I choć protestowałam chłopak uparł się, że koniecznie musi mnie odprowadzić. Nie rozumiał mojego tłumaczenia, że to niepotrzebne. Żadne argumenty nie pomagały. Peter był zdecydowanie za bardzo uparty. Twierdził, że jest za późno bym wracała sama zwłaszcza zważywszy na ostatnie morderstwo w naszej okolicy. Moim zdaniem było to nieodpowiedzialne. W końcu to ja mam nadludzkie moce i poradziłabym sobie sama w nagłym wypadku o wiele lepiej niż on, no, ale tego nie mogłam mu powiedzieć.

Na niedzielę zaplanowałam wyrwać się do centrum Nowego Jorku. Spędzić ten czas w różnych barach lub klubach, a może i w jednym i w drugim, ale jakoś tak wyszło, że Peter zaproponował żebyśmy się spotkali, a ja nie potrafiłam mu odmówić. Prawda jest taka, że nawet nie chciałam mu odmawiać. Nie wiem, w którym momencie stwierdziłam, że spędzanie niedzieli z nim będzie o wiele ciekawsze od imprezy. Jednak nie żałowałam podjętej decyzji. Razem z brunetem spędziłam naprawdę miły dzień.

Wieczorem, gdy już w końcu wróciłam do domu nie mogłam skupić się na niczym. Po prostu leżałam w łóżku rozmyślając o weekendzie, który cały spędziłam z Peterem.

I to nie był jedyny weekend, który spędziłam właśnie w taki sposób. Tydzień później znowu piątek spędziłam z tą wyjątkową trójką. Gdy już mieliśmy się rozejść do domów, stwierdzałam, że możemy jeszcze pójść do mnie gdzie w czwórkę oglądaliśmy jakieś filmy. MJ została u mnie na noc, choć tak naprawdę mało spałyśmy głównie przegadałyśmy całą noc.

Nie bałam się zaprosić ich do mnie. Wiedziałam, że oni nie będą szperać w moich rzeczach. A nawet, jeśli byłam na wszystko przygotowana. W dodatkowym pokoju miałam skrytki oraz sejf. Wszystkie rzeczy dotyczące mojego drugiego życia były dokładnie ukryte.

To nie tak, że przygotowałam się na ich odwiedziny. Po prostu zawsze chowałam rzeczy, które dotyczyły misji. Nie chciałam żeby jacyś przypadkowi ludzie je znaleźli. Nie chciałam też by moja mama czytała te rzeczy. Wiem, że już wystarczająco się martwiła, choć nie mówiła tego na głos.

Wracając do mojego weekendu musze przyznać, że naprawdę uwielbiam MJ. Dziewczyna nie dość, że jest bardzo mądra to jeszcze jest zabawna. Jej poczucie humoru jest bardzo w moim typie. Obydwie, mimo że nasze dusze są raczej introwertyczne to świetnie się dogadujemy. Moja mama też bardzo polubiła dziewczynę. Tak naprawdę to mama polubiła całą trójkę, choć z nich wszystkich chyba najbardziej Petera, ale to może mieć związek z tym, że chłopak po prostu do tej pory bywał u nas najczęściej.

Wieczorem w sobotę zupełnie przez przypadek w drodze do sklepu spotkałam Petera. Stwierdziliśmy, że skoro już się spotkaliśmy to pójdziemy razem. Jednak nasza droga zamiast jakiś pięciu minut zajęła ponad godziny, a to dlatego że poszliśmy okrężną drogą przez park. W niedzielę znowu spotkaliśmy się całą trójką.

Trochę zaczyna przerażać mnie nasza znajomość.

Dokładnie to z dwóch powodów. Po pierwsze lubię z nimi spędzać czas, ale to odciąga mnie od mojej misji. Po drugie za bardzo zaczynam się do nich przywiązywać, a przecież nie zostanę z nimi do końca życia. Zostało mi jeszcze parę tygodni i stąd zniknę. Skończy się moja misja i odejdę ze szkoły. Zniknę z ich życia już na zawsze.

To może był błąd, że zaprzyjaźniłam się z tą trójką, przez nich a zwłaszcza przez niego za bardzo odciągam moją uwagę od rzeczy naprawdę istotnych. Jednak choćbym chciała nie potrafiłabym się od nich teraz odciąć za bardzo ich polubiłam. To do mnie nie podobne, ale zaczęło mi za bardzo zależeć.

Mam dwa tygodnie by spróbować się od tego odciąć.

W każdym razie niestety po weekendzie przychodzi poniedziałek i wszystko zaczyna się od nowa.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz