Rozdział 17

386 25 3
                                    

Cały mój świat zatrzymał się w miejscu. Mężczyzna w telefonie ciągle coś mówił, gdy ja tak naprawdę kompletnie go już nie słuchałam. Nie mogłam. To nie może być prawda.

- Hej Nikki... - Zaczął Peter przyglądając mi się zmartwiony, gdy opuściłam telefon i tępo wpatrywałam się w pustym wzrokiem w przestrzeń. - Co... Co się stało? - Chłopak położył mi rękę na ramieniu i dopiero ten gest wyrwał mnie z moich myśli.

- Ja muszę już iść. - Mruknęłam pospiesznie odwracając się w drugą stronę i chcąc po prostu jak najszybciej stąd odejść.

Jednak zanim zdążyłam uciec, chłopak zdążył chwycić mnie za łokieć bym się zatrzymała. Nie myślami, że brunet ma aż taki dobry refleks, a pokazuje to już drugi raz w ciągu paru minut.

- Nikki, co się dzieję? - Powtórzył pytanie zmuszając mnie bym odwróciła się w jego stronę.

- Moja mama jest w szpitalu. - Odpowiedziałam w końcu, na co chłopak tylko otworzył lekko buzie nie wiedząc, co powiedzieć. - Peter ja naprawdę musze iść. - Popatrzyłam na niego błagalnie żeby mnie w końcu puścił.

- Nie puszcze cię tam samej. - Odezwał się. - Idę z tobą.

- Peter nie...

- Nie zabronisz mi, a ja chce tam iść. - Wzruszył ramionami chwytając mnie za dłoń i pociągnął mnie w stronę taksówek.

To było naprawdę miłe z jego strony tylko prawda jest taka, że bez niego byłabym tam o wiele szybciej. Jednak już nic więcej nie powiedziałam. On i tak nie zmieni zdania, więc po prostu się z tym pogodziłam.

Żadne z nas nie odzywało się całą drogę, choć kątem oka widziała, że Peter co chwila zerkał w moją stronę i otwierał budzie chcąc coś powiedzieć, ale bardzo szybko z tego rezygnował.

***

Wpadłam jak burza do szpitala. Peter biegł tuż za mną starając się mnie nie zgubić.

- Moja mama została tu przywieziona. - Powiedziałam do kobiety z recepcji. - Alice Morgan. - Dodałam pospiesznie.

- Trzecie piętro sala 105 lekarz powinien u niej jeszcze być, ale...

Ale nic więcej już mnie nie obchodziło. Nie słuchając jej pędem ruszyłam na górę. Widziałam, że Peter przeprosił kobietę i ruszył za mną.

- Co się stało? - Zapytałam od razu, gdy tylko weszłam do sali nie siląc się na jakiekolwiek przywitanie.

W środku znajdował się lekarz, który tłumaczył coś mojej mamie. Kobieta była przytomna i na ogół nie było po niej widać nic poważnego, jednak podłączona była do różnych kroplówek i urządzeń.

- Nicole witaj. - Uśmiechnął się w moją stronę lekarz. - Dzień dobry. - Powiedział w stronę Petera, który wszedł po chwili do sali i stanął za mną. - Sytuacja na ten moment jest opanowana, ale musimy porozmawiać. - Dodał patrząc na mnie.

- Co się dzieję?

- Spokojnie Nicole. - Odezwał się moja mama. - Pan doktor po prostu dramatyzuje. To nic takiego. - Machnęła lekceważąco ręka, na co lekarz westchnął cicho, a ja posłałam jej piorunujące spojrzenie. - Cieszę się, że cię widzę Peter.

- Panią też miło zobaczyć... No może nie do końca w takich okolicznościach. - Chłopak podrapał się nerwowo po karku, na co moja mama zaśmiała się cicho.

Lekarz wyszedł z pomieszczenia, a ja w pierwszym odruchu chciałam ruszyć za nim, jednak szybko przypomniałam sobie o mamie. Przecież nie powinnam jej zostawić teraz samej, skoro nawet nie wie co jej dolega. Tylko, jeśli nie wyjdę za lekarzem to nie dowiem się, co jej dolega, bo ona mi na pewno nie powie prawdy i tak koło się zamyka.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz