Rozdział 69

144 12 0
                                    

Mam wrażenie, że próbowałam już wszystkiego chcąc pokonać mojego ojca. Działam pochopnie bez przemyślenia, tworzyliśmy też plany... Za każdym razem nie ważne, co robiłam zawsze odnosiłam porażkę. Może po prostu tak ma być... Może w tym przypadku musze odnieść porażkę. Tyle razy uciekłam już przed śmiercią, że może najwyższa pora stawić jej w końcu czoła.

Tak będzie najlepiej. Nikt więcej nie zostanie skrzywdzony. Przy dobrych wiatrach tylko Carter jeszcze ucierpi. To będzie tylko między mną, a moim ojcem. Dokładnie tak jak powinno być od samego początku.

Nie chce umierać... Ale gdyby mi się coś stało to będzie już koniec. Nikt więcej nie ucierpi. Peter będzie żył. Alex będzie żył. MJ i Ned tak samo. Wszyscy inni będą żyć i w końcu pogodzą się z moją decyzją. Ułożą sobie życie na nowo.

W lepszych okolicznościach to Carter zagnie. Nie ważne, co się dziś stanie już nikt więcej nie ucierpi. Będzie tylko jedna ofiara, która zakończy to wszystko.

Gdy kończyłam wziąć buty, w moim pokoju pojawił się Alex. Chłopak oparł się o framugę drzwi patrząc na mnie uważnie. Cudownie... Jeszcze jego mi tu teraz brakowało.

- Gdzie idziesz? - Zapytał po chwili przerywając cisze.

- Do sklepu... - Rzuciłam pierwsze, co przyszło mi do głowy.

- Pójdę z tobą. - Zaoferował się.

- Nie. - Powiedziałam szybko... za szybko. - Nie trzeba. – Dodałam. - To nie potrwa długo.

- Jasne. - Prychnął. - Nie pozwolę ci iść tam samej.

- Do sklepu? - Uniosłam jedną brew do góry śmiejąc się przy tym nerwowo.

- Dobrze wiemy, że nie idziesz do sklepu.

- Nie wiem o co ci chodzi... - Udawałam, jednak widząc jego spojrzenie wiedziałam, że nie ma sensu w to dalej brnąć. - Idę sam. Bez ciebie. Nie chce żeby ci się coś stało. Proszę zostań

- A ja nie chce żeby stało się coś tobie. – Przewrócił oczami. - Będę cię bronił nawet za cenę własnego życia.

- I tego właśnie nie chce. - Popatrzyłam na niego załamana.

- To nie twoja decyzja. - Prychnął, po czym odwrócił się w stronę wyjścia. - Idziesz czy mam iść sam? - Rzucił przez ramię.

Nic więcej nie mówiąc westchnęłam tylko i ruszyłam za nim. Będąc już przy wyjściu chłopak odwrócił się w moją stronę.

- Nie rób nic głupiego.

- To dotyczy się też ciebie. Nie chcę kolejnego bohatera, rozumiesz?

- Raczej marny ze mnie bohater. Od tego masz już swojego chłopak. - Prychnął. - Masz. - Podał mi pistolet. - Pewnie się przyda.

- Dzięki.

- Morgan gdyby coś się tam stało i nie wrócę z tobą to...

- Alex. - Przerwałam mu. - Przestań. Wrócisz. Jeśli masz wątpliwości to błagam cię zostań w domu.

- Nie pozwolę ci dać się zabić. Znam cię Nicole. Wiem, że chcesz zostać męczennicą, ale ci na to nie pozwolę. Nie mam wątpliwości. Chce iść tam z tobą.

- Więc się ze mną nie żegnaj. - Przewróciłam oczami. - Masz przeżyć. Obiecaj mi to.

- Prędzej czy później każdy tu umiera. Nie obiecam ci nic. Po prostu już chodźmy. - Pociągnął mnie za rękę w stronę jego motoru. - I załatwmy to raz na zawsze.

 - I załatwmy to raz na zawsze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz