Rozdział 56

207 14 0
                                    

Widziałam po brunecie, że jest załamany całą tą sytuacją. Bardzo starał się tego nie pokazywać, ale widocznie za dobrze go znam i ból wpisany w jego oczach jest zauważalny na kilometr.

Ponownie chciał się odezwać, ale tym razem przerwało mu głośne otwieranie drzwi.

- Koniec tego. - Do pomieszczenia wparowało rodzeństwo z hukiem otwierając drzwi.

- Dajcie nam jeszcze chwile. - Peter stanął zasłaniając mnie.

- To nic nie da. - Powiedziała stanowczo Aria. - Znamy ją wystarczająco długo by wiedzieć, że jest uparta. Powinniśmy zacząć w taki sposób od raz, gdy ją tu przywieźliśmy. Czułymi słówkami do niej nie dotrzesz. Przecież i tak wie, że ją kochasz nie musisz tego ciągle powtarzać prawda Morgan?

Przewróciłam tylko oczami na jej słowa patrząc na nich znudzona. Peter w końcu zrezygnował i zawiedziony odsunął się stając pod ścianą.

- Masz obejrzyj sobie. - Alex rzucił mi jakąś teczkę na kolana. Spojrzałam na niego tylko obojętnym wzrokiem. - Dobrze, więc ci pomogę.

Teczka jak teczka. Nie było tam nic specjalnego. Wiedziałam, że szukali mnie, gdy ja świetnie się bawiłam będąc poza miastem. Ale nie myślałam, że wiedzą aż tyle. Były tu wszystkie moje ofiary dosłownie wszystkie, a trochę się tego uzbierało przez tydzień. Patrzyłam niewzruszona na te obrazki dopóki nie pojawiło się coś zupełnie innego. Tuż na samym końcu pojawiło się zdjęcie kolejnej z ofiar z tą różnicą, że ta nie była moją ofiarą.

- A ją poznajesz? - Chłopak uniósł jedną brew do góry, gdy ja przyglądam się temu szeroko otwartymi oczami.

- Skąd masz to zdjęcie? - Warknęłam.

- Z akademii. - Wyjaśnił niewzruszony.

Wściekła zaczęłam się szarpać i praktycznie od razu uwolniłam rękę z kajdan. Wcześniej wydawało się to niemożliwe by wyrwać się z nich, ale teraz... Teraz przez moją wściekłość moje siły wróciły do normy. Wściekłość i irytacja zapanowały tak naprawdę nad całym moim ciałem i umysłem. Tylko o tym potrafiłam teraz myśleć. Rzuciłam się na chłopaka i trzymając go za szyje uderzyłam nim o ścianę. Zamiast go puścić tylko mocniej wzmocniłam uścisk dusząc go.

Zarówno Aria jak i Peter chcieli ruszyć w naszą stronę jednak Alex dał im znak by zostali na swoich miejscach i nic nie robili.

- Zabijesz mnie teraz? - Wychrypiał ciężko.

- Może powinnam. - Wzruszyłam obojętnie ramionami.

- Jestem jednym z nielicznych ludzi, na których ci zależy. Jesteśmy przyjaciółmi od dawna. Jesteś naszą rodziną. Nie zabijesz mnie.

- Jeszcze jakiś czas temu powiedziałbyś, że nie zabiłabym człowieka. Chyba oglądałeś tą teczkę i widzisz jak ludzie potrafią się zmienić.

- Wiedziałem, że jeśli kiedyś dostaniesz normalną krew to zabijesz człowieka. To było pewne. Jednak Nicole, którą znam, która posiada kontrole nigdy nie zabiłaby człowieka a tym bardziej mnie.

- Na całe szczęście już nią nie jestem.

- Jesteś. - Odparła pewnie patrząc mi prosto w oczy.

- Skąd macie zdjęcie mojej matki?

- Już ci mówił idiotko, że z akademii. - Warknęła Aria patrząc zmartwiona na brata. - Dobrze wiesz, że zawsze dokumentowali i robili zdjęcia swoim ofiarą. Ten przypadek nie był inny.

- Więc, po co mi to pokazaliście? - Prychnęłam.

- Sama sobie odpowiedz.

- Nie chcieliśmy tego robić Nikki, ale nie dałaś nam wyboru. - Wtrącił Peter. - Nie tą drogą chcieliśmy do ciebie dotrzeć.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz