Rozdział 5

465 26 0
                                    

Razem z Peterem autobusem pojechaliśmy w stronę mojego domu. Chłopak chyba po całym dniu w szkole zdążył przyzwyczaić się już do mojej osoby, bo nie wydawał się już tak zestresowany jak na początku, a nawet rozmawiał już ze mną zupełnie normalnie.

- Więc... Dlaczego przeniosłaś się do naszej szkoły? - Zapytał, gdy jechaliśmy już autobusem siedząc z samego tyłu.

- Ja... - Zaczęłam niepewnie nie wiedząc jak wybrnąć z tej sytuacji. - Po prostu tak wyszło. - Wzruszyłam ramionami. - Wcześniej chodziłam do dość specyficznej szkoły i przez pewne wydarzenia musiałam się przenieść. Teraz dodatkowo mam bliżej.

To akurat prawda. To liceum jest o wiele bliżej od mojego domu niż akademia, która mieści się na obrzeżach miasta.

- Fajnie, że się tu przeniosłaś. - Powiedział patrząc w okno, przez co spojrzałam na niego zdziwiona. Chłopak po chwili odwrócił głowę w moją stronę lekko zawstydzony. - No, co? Nie znamy się długo, ale wydajesz się w porządku. Pasujesz tu. - Wytłumaczył szybko, na co tylko uśmiechnęłam się do niego.

Pasuje tu. Jak to zabawnie brzmi. Nie pasuje. Jestem ostatnią osobą, która nadaje się do tej szkoły i do tych ludzi. Nie jestem taka jak oni i nigdy nie będę. Nie żeby mi to jakoś szczególnie przeszkadzało. Lubię moje życie i nie zamieniłabym go na nic innego.

- Masz jakieś rodzeństwo? - Zapytał chłopak, gdy wysiedliśmy z autobusu patrząc na mnie kątem oka.

- Nie. Mieszkam tylko z mamą. - Odpowiedziałam powoli.

- Rozumiem, a... - Zaczął jednak szybko urwał drapiąc się po karku. - Nie jednak nieważne.

- Nie znam mojego ojca. - Powiedziałam dobrze wiedząc, o co chciał zapytać.

- A chciałaś go kiedyś poznać? - Zapytał od razu, po czym spojrzał na mnie widocznie zestresowany. - To znaczy, jeśli nie chcesz mówić to możemy zmienić temat.

- Nie chcę go nigdy poznać. - Odpowiedziała bez najmniejszego problemu.

Powiedziałam to zupełnie szczerze. Mimo że nie poznałam nigdy mojego ojca to szczerze go nienawidzę. Nie chce go nigdy widzieć na oczy. Może ktoś już go przebił kołkiem i nie żyje. Nie obchodzi mnie to. Zostawił moją matkę, która była w ciąży. Była sama, a później ciężko zachorowała, gdy on uciekł. Przez niego jestem tym, kim jestem i szczerze go nienawidzę.

- Rozumiem. - Przytaknął lekko głową. - Ja mieszkam tylko z ciocią. Moi rodzice zginęli, gdy byłem mały. Zamieszkałem z ciocią i wujkiem, ale wujek też już nie żyje, więc jestem sam z ciocią. - Dokończył ciszej, przez co spojrzałam na niego zaskoczona.

Na pierwszy rzut oka nie widać po tym chłopaku, że aż tyle przeszedł w swoim życiu, a widocznie przeszedł naprawdę dużo. Chociaż nie powinnam się dziwić. Każdy z nas ma swoje historie ukryte pod maską uśmiechu.

- Przykro mi. - Powiedziałam zupełnie szczerze. - Naprawdę.

- Nie jest tak źle. - Uśmiechnął się blado. - Przyzwyczailiśmy się już do mieszkania we dwoje. May jest naprawdę fajna. Może kiedyś się poznacie. - Wzruszył ramionami z lekkim uśmiechem, co od razu odwzajemniam.

- To tutaj. - Wskazałam na bramę budynku i razem ruszyliśmy w stronę wejścia. - Wróciłam! - Krzyknęłam wchodząc do domu razem z chłopakiem.

- I jak przeżyłaś pie...

- Nie jestem sama. - Przerwałam jej zanim powiedziała za dużo.

Jeszcze brakowałoby tylko, żeby powiedziała coś o mojej misji albo o akademii. O tym nikt nigdy nie może się dowiedzieć.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz