Rozdział 73

157 8 6
                                    

Obudziłam się rano z okropnym bólem głowy... Nienawidzę być człowiek, a to dopiero mój drugi dzień. Nie wiem jak mam przeżyć resztę życia.

Przynajmniej w końcu rozumiem, dlaczego Alex po wszystkich naszych wspólnych imprezach był taki zmarnowany i zawsze powtarzał, że zazdrości mi tego, że nie odczuwam skutków po piciu. Jak widać wszystko mam swój koniec. I wiem już jedno... Kac jest do dupy.

Szybko zorientowałam się, że w domu jestem zupełnie sama. Po Peterze nie było ani śladu. Zniknęły jego buty, kurtka i plecak. Istnieją dwie opcje. Albo wymyśliłam sobie, że tu był albo uciekł, po tym jak zobaczył mnie w takim stanie.

Nie mogę jednak w tym momencie o tym myśleć. Teraz priorytetem jest znaleźć jakieś leki przeciwbólowe, by jak najszybciej skończyć to cierpienie.

Otworzyłam szafkę, w której znajdowały się leki. Te przeciwbólowe zawsze leżały z samego brzegu, jednak teraz ich tam nie było. Leki były mi do tej pory nie potrzebne, ale zostały jeszcze po mojej mamie, a i Alex też często z nich korzystał. Właśnie Alex... To on, jako ostatni brał leki przeciwbólowe. Mam nadzieje, że przełożył jej po porostu w inne miejsce a nie, że się już skończyły. By ułatwić sobie poszukiwania wyciągnęłam wszystkie koszki z lekami na blat i zaczęłam je z desperacją szybko przeglądać.

- Tego szukasz? - Usłyszałam obok siebie po chwili, na co mimowolnie skrzywiłam się z bólu.

Odwróciłam się w stronę chłopaka, który stał opierając się o framugę drzwi a w jego dłoni znajdowało się opakowanie leków. Skinęłam tylko głową na potwierdzenie, na co brunet od razu podszedł w moją stronę. Nic nie mówiąc dał mi znak by usiadła, po czym do szklanki nalał wodę i postawił ją przede mną razem z tabletkami. Wymamrotałam ciche podziękowania, po czym od razu połknęła tabletkę.

Peter przyglądał mi się chwilę, po czym zaczął wyciągać z siatek jakieś produkty.

- Byłeś na zakupach? - Zapytałam chcąc przerwać panującą cisze.

- Tak. - Przytaknął lekko głową. - Lodówka świeciła pustkami a tobie przyda się jakieś normalne śniadanie. Dodatkowo nie miałaś nic przeciwbólowego a miałem przeczucie, że może się przydać. – Uśmiechnął się lekko.

- um... Oddam ci pieniądze. - Mruknęłam z zamiarem wstania.

- Nie wygłupiaj się. - Powiedział łapiąc mnie za rękę i umożliwiając mi tym samym podniesienie się z krzesła. - Siedź tu i pij wodę a ja zrobię śniadanie.

Chłopak nic więcej nie mówiąc zabrał się do pracy nie pozwalając mi nic robić. Gdy tylko widział, że w mojej szklance kończy się woda, w milczeniu ją dolewał do pełna.

Już po chwili przede mną wylądował talerz z jajecznicą i jakieś kanapki. Prawda jest taka, że nie byłam w ogóle głodna, ale widząc wzrok chłopaka od razu zabrałam się za jedzenie cicho dziękując.

W milczeniu jedliśmy nasze porcję i ta cisza z każdą chwilą robiła się okropnie niezręczna. Cała ta sytuacja coraz bardziej zaczynała mnie przytłaczać.

- Przepraszam. - Mruknęłam cicho przerywając tym samym cisze panującą między nami.

Peter podniósł na mnie zdziwiony wzrok jakby nie wiedząc o co mi chodzi.

- Za wczoraj. - Wyjaśniłam szybko.

- Przecież nic takiego się nie stało. - Odpowiedział spokojnie posyłając mi lekki uśmiech. - Ale musimy o tym wszystkim porozmawiać. - Dodał szybko widząc, że ponownie chce się odezwać

- Peter ja nie chce o tym rozmawiać. – Mruknęłam zmęczona.

- A ja nie chce słuchać o tym, że nie chcesz rozmawiać. Nikki cierpisz a ja cierpię widząc cię w takim stanie. Musisz to z siebie wyrzucić a nie dusić w sobie. Zapijanie problemów alkoholem to też nie jest rozwiązanie.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz