Rozdział 70

155 12 1
                                    

Zdezorientowana podniosłam się z ziemi. Od razu zauważyłam, że nie jestem już w starym magazynie.

No tak... Przecież umarłam.

To miejsce, jednak coś mi przypomniało. Zaczęłam rozglądać się wokół siebie i dopiero po chwili mnie olśniło. Przecież to jest akademii. Czy ja naprawdę moje pośmiertne życie spędzę w akademii?

Panowało tu inne światło niż normalnie. Dobrym określeniem będzie, że było trochę mroczniejsze. Zazwyczaj w akademii było jasno. Nieważne czy był to dzień czy noc. W głównych pomieszczeniach zawsze ktoś był i pracował, więc musiało być jasno. Tu jednak było ciemno. Tak jakby była noc, ale mimo wszystko było coś widać, dzięki zapalonym małym lampką na ścianach.

Co za ironia. Nie wierze, że naprawdę moje życie po śmierci spędzę w akademii... Chociaż jakby nie patrzeć ma to trochę sensu. Mimo wszystko to właśnie tu byłam kiedyś szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. To miejsce dało mi drugą szansę. Otrzymałam drugi dom i rodzinę. To właśnie tu ludzie mnie rozumieli i akceptowali to, kim byłam. Może nie wszyscy mnie lubili, ale miałam szacunek.

Po rozpoczęciu mojej ostatniej misji wszystko zaczęło się sypać, a ja stopniowo traciłam coraz więcej ważnych rzeczy. Zaczynając na prywatności, kończąc na utracie bliskich. Mimo że zyskałam nowych znajomych, przyjaciół i miłość mojego życia. Nie jestem pewna czy to wszystko rekompensuje elementy, które utraciłam.

Po chwili usłyszałam jakieś dźwięki, co oznaczało tylko jedno. Nie jestem tu sama. Zdezorientowana zaczęłam podążać za tym dźwiękiem pamiętając o ostrożności. W końcu nie wiadomo, kogo mogę tu spotkać. Znając moje szczęście mogą czaić się tu jacyś wrogowie z przeszłości.

Podążając za tym dźwiękiem trafiłam prosto na sale treningową. Na materacu trenowało dwoje ludzi... Zaraz... Chwila... To przecież...

- A ty, na co czekasz Morgan? - Parsknął śmiechem chłopak przerywając walkę. - Będziesz się tak tylko przyglądać czy w końcu ruszysz tyłek? Chyba, że mamy wysłać specjalne zaproszenie?

- To nie dzieję się naprawdę... - Wyszeptałam wciąż niedowierzając w to, co widzę.

- A czy to ważne. - Zaśmiał się dziewczyna.

Gdy tylko zrozumiałam, że to właśnie oni stoją przede mną, ruszyłam w ich stronę. Stojąc przed nimi bez zastanowienia ich przytuliłam. Oni sami od razu również mnie objęli. I tak staliśmy we trójkę przytulnie przez bardzo długi czas.

- Przepraszam... - Odsunęłam się od nich. - Przepraszam was za wszystko, co na was sprowadziłam.

- Nicole... - Zaczął spokojnie Alex łapiąc mnie za rękę. - Nic z tego nie jest twoją winą. Każde z nas wiedziało, na co się pisze. Ja chciałem zemsty za zabicie Ari... Shane nie żyje. Moja zemsta w większości się udała.

- Alex ma rację. – Dodała dziewczyna. – Walczyliśmy, bo chcieliśmy. Nie zmusiłaś nas do niczego.

- Przyszliśmy na ten świat razem i odejdziemy z niego razem... Tak powinno być od początku. Ale musimy mieć pewność, że ty zrobisz wszystko by przeżyć.

- Co? - Popatrzyłam na niego zdezorientowana.

Niby jak mam zrobić wszystko by przeżyć skoro już nie żyje.

- Będziemy cię straszyć i nawiedzać, jeśli nie spróbujesz walczyć rozumiesz?

- Ja i tak jestem już martwa. - Powiedziałam w końcu.

Chłopak z dziewczyną popatrzyli na siebie wymownie uśmiechając się pod nosem. Po chwili oboje podeszli do mnie i ponownie zamknęli mnie w szczelnym uścisku.

I will find you // Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz