Chapter19

1.3K 9 17
                                    

Tae szedł spokojnie sobie do wytwórni w ulewny deszcz. Nie przeszkadzała mu taka pogoda, wręcz przeciwnie. Nie należał do wybrednych ludzi, więc żadna pogoda nie sprawiała smutek na jego twarzy.  Zazwyczaj chodził spacerkiem razem ze swoim chłopakiem, ale wyjątkowo musiał iść sam. Słuchał głośno muzykę na słuchawkach. Przechodząc przez ulice włączyła mu się piosenka za którą niezbyt przepadał. Wyjął telefon z kieszeni, aby przełączyć utwór. Z za rogu wyjechał z szybką prędkością samochód, ścigała go policja. Nieodpowiedzialna jest taka prędkość w środku miasta...

V nie należał do ludzi ze szczęściem...

Samochód idealnie na niego jechał. Sytuacja niestety potoczyła się z bardzo negatywnym skutkiem. Wjechał prosto w chłopaka, a jego ciało bezwładnie odbiło się od maski pędzącego samochodu.  Z maski zleciał na cement uderzając głową. Nie umarł na miejscu, akurat z tym miał szczęście. W szybkim czasie trafił do szpitala, bo dużo było świadków w miejscu publicznym.

Gdy tylko Jhope dowiedział się o tej sytuacji zaczął ryczeć jak bezradne dziecko. Jego ukochany mógł umrzeć, a trafił do szpitala w bardzo ciężkim stanie.

To pokrzyżowało plany Rose, bo RM teraz będzie spędzał całe dnie przy łóżku V.  Nie będzie miała okazji zemścić się i go zabić. Przecież nie zrobi czegoś takiego w miejscu publicznym, chociaż uważała to na kuszący pomysł.

Nieśmiały Jimin Park miał stać się wspólnikiem seryjnego mordercy, nie wiedział jakie problemy czekają jego z nią związanego.

Po całym zdarzeniu z Tae siedzieli wszyscy nad jego łóżkiem i zalewali jego ciało łzami.

- Jak mogłem ciebie puścić samego? - zaczął robić sobie wyrzuty sumienia partner nieprzytomnego chłopaka - Wracaj do zdrowia kochanie... nie puszczę ciebie nigdy samego nawet do sklepu po głupie marchewki.

Słowa Hoseoka były wystarczająco wzruszające, aby spowodowały jeszcze więcej łez w szpitalnym pomieszczeniu.

- Jimin moglibyśmy porozmawiać na zewnątrz - zaproponowała Rosie - To bardzo ważne to co muszę ci powiedzieć.

- No dobrze - uśmiechnął się do niej ukrywając smutek po wypadku Tae.

Wyszli razem na zewnątrz całego szpitala, bo w środku było zbyt duszno.  Rosie nie chciała tam po prostu być, dlatego wyciągnęła chimchim z tamtąd.

Słońce padające na brązowe włosy dziewczyny nadawały lśnienie. Poprawiła niewinnie włosy wiedząc, że to idealnie oddziałuje na jej chłopaka.

Zakochana dała mu buziaka w usta bez żadnego słowa.

- Chciałaś coś mi powiedzieć ważnego. Co to takiego? Coś zrobiłem nie tak?

- Wszystko robisz dobrze kochanie - zaczęła robić loka palcem - Nie chciałam dłużej być w takim ponurym towarzystwie. Wiesz, że nie lubię przebywać w jednym miejscu z nim?

- Jezu już miałem najgorsze myśli w głowie, że coś się stało bardzo poważnego.

- A to nie jest poważne?

- Kochanie oczywiście, że poważne. Wszystko co jest związane z tobą jest bardzo ważne.

Do szpitala kartek przywiozła jakiegoś poszkodowanego mężczyznę w średnim wieku. Rose uśmiechnęła się sama do siebie, bo od razu już miała dziwny plan.

- Jimin - uśmiechała się dalej - Widzisz tego faceta? On dzisiejszej nocy nie przeżyje. Pomóż mu skrócić cierpienie zabijając go. To twoje zadanie, aby pokazać mi czy możesz być moim współpracownikiem.

- Ale... ale ja go mam zabić.

- Tak, a niby kto inny? Ja już zabijałam, teraz twoja kolej.

- No dobra...

Who am I? [18+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz