Po paru dniach jak wyszłam ze szkoły, uniosłam brwi, widząc Jake'a. Co on tu robi? Od razu do niego podeszłam, a on się uśmiechnął.
- Wkurwiasz mnie, ale nie chcę cię wystraszyć.
- O co chodzi?
- Dzwonię do ciebie, piszę, znowu dzwonię i znowu piszę..
- Przepraszam... Ćwiczę pływanie całymi dniami, a później od razu padam ze zmęczenia. Mogłam ci powiedzieć.
- Jeśli byś mi powiedziała, nie miałbym problemu, ale nie miałem pojęcia co się z tobą dzieje. Pisz mi, jeśli masz zamiar zniknąć na kilka dni, dobra..?
- Będę, obiecuję.
Uśmiechnęłam się, chcąc już go pocałować. Ja pierdole.
- Ćwiczysz do czegoś konkretnego?
- Chcę jeszcze w tym roku szkolnym wystartować w zawodach i trener powiedział, że jeśli pokonam jego najlepszego zawodnika to mnie dopuści... A słabo mi idzie, tak szczerze.
- Dasz radę. Przeze mnie się tak opuściłaś i kurwa... Jest mi z tym cholernie źle.
- Sama zdecydowałam... To nie jest twoja wina, ale możemy pojechać na jakieś dobre jedzenie.
- Jestem na tak.
Uśmiechnęłam się i się rozejrzałam, czy Caleb albo ktokolwiek inny nas nie obserwuje, a jak zobaczyłam Caleba z Luisem, pokiwałam głową.
- Ale może nie teraz... Później się jakoś zgadamy, okej?
Też spojrzał w ich stronę i kiwnął głową.
- Jasne, napisz jak będziesz wolna.
- Możesz udawać że dajesz mi coś do ręki? Nie wiem, muszę mieć jakąś wymówkę po co przyjechałeś.
- Zioło, o to nie będą się wkurzać bo sami bez przerwy jarają.
Wyjął zioło w sreberku i mnie przytulił, wkładając mi to do tylnej kieszeni, całując w szyję. Nie chcę go puścić... Ale kurwa...
- Nie zapomnij napisać.
Odsunął się i wsiadł do samochodu, a ja się uśmiechnęłam i poszłam w stronę wejścia do szkoły.
- Sophie!
Kuurwa... Słyszę ten ton Caleba. Jest wkurwiony.
- Co ci dał?
- Zioło?
Uniosłam brwi, a on pokręcił głową.
- Pokaż, do cholery.
- Caleb uspokój się... Dał mi zioło, nic więcej.
- W Holandii kurwa kryje się z ziołem? Coś mi tu nie pasuje.
- Nie chciałam żeby mi dawał do ręki na środku parkingu? Proszę bardzo, sprawdź sobie.
Wyjęłam z kieszeni i dałam mu do ręki, idąc do szafki, a po tym jak wyszłam i zobaczyłam ich znowu przed szkołą, pokręciłam głową.
- Dlaczego w ogóle on tu przyjechał?
Caleb znowu spytał.
- Bo jakby przyjechał do domu każdy by do niego wyskoczył, Caleb. Przestań mnie kontrolować ze wszystkim.
- Nie powinnaś teraz palić. Kurwa, on znowu ci wszystko...
- Skąd wiesz, że to dla mnie i na teraz?