Jake wytrzeszczył oczy, przenosząc wzrok na mnie.
- O kurwa. Podnieciłem się.
- Czym?!
Parsknęłam, a on się uśmiechnął.
- Nie wiedziałem jak jej to wytłumaczyć, więc sobie wyobraziłem.
- Wieczorem, dobra? Nie zostawię jej samej.
- Jasne że wieczorem.
Oparł mnie o szafki i pocałował, jeżdżąc dłońmi po moich biodrach. Czuję wybrzuszenie w jego spodenkach, Jezu.
- Okej, jednak teraz. Poradzi sobie.
Wyszłam z domku i na nią spojrzałam co robi.
- Kochanie idziemy się rozpakować jak coś!
- Okej!
Jake mnie pociągnął za rękę i od razu pocałował, biorąc na ręce. Na górze oparł mnie o ścianę, powoli przemieszczając się w stronę drzwi.
- Szefie?
Postawił mnie i powoli spojrzał na tę osobę.
- No?
- Mamy kreta i z tego co wiem to jest tu z nami.
- Co ty pierdolisz?
- Dostałem o tym wiadomość... Dostaliśmy groźby.
Puścił mnie i pobiegł w jakimś kierunku, kiedy usłyszałam strzał na zewnątrz. O kurwa mać.
- Hope!
Od razu tam pobiegłam, a na zewnątrz zobaczyłam Jake'a, jak opiera się o murek domku z całym zakrwawionym ramieniem. Nie mam pojęcia co robić. O kurwa... Nie mam pojęcia, do cholery. Spojrzałam na faceta, który trzyma Hope.
- Mamo!
- Nie bój się kochanie, dobra...?
- Tata umrze!
Zaczęła płakać, patrząc na Jake'a, a on pokręcił głową.
- Mała nic mi nie będzie...
- Proszę cię puść ją...
Spojrzałam na tego faceta, powoli do nich podchodząc, ale jak we mnie wymierzył, stanęłam. Hope jeszcze bardziej zaczęła płakać, patrząc bez przerwy na Jake'a.
- Hope spójrz na mnie... Nic tacie nie będzie.
- Jeśli pójdziesz ze mną, puszczę ją.
Od razu pokiwałam głową i się uśmiechnęłam, ścierając łzy.
- Pójdę... Ale ją puść. Proszę... Nie mam broni.
- Sophie nie!
Jake od razu krzyknął, kiedy wszyscy wybiegli przed dom z masą broni.
- E, odwołaj ich bo ta mała więcej na was nie spojrzy.
Wycelował do niej, więc od razu pokręciłam głową, próbując się opanować. Ja pierdole jak mnie boli serce przez ten widok.
- Mamo!
- Pójdę z tobą. Po prostu ją puść... Proszę cię.
- Sophie!
Uniosłam ręce do góry i westchnęłam, powoli do niego podchodząc. Puścił Hope i od razu mi przyłożył pistolet do skroni.
- Mamo...
- Leć do Jake'a, nie bój się... Wszystko będzie dobrze.
- Zostań proszę...
- Niedługo wrócę. Kocham cię mocniutko.