Wieczorem jak się położyłam, westchnęłam, kręcąc głową. Nie zasnę, nie ma szans. Zadzwoniłam do Jake'a, ale nie odebrał.
Ja:
Jak się czujesz?Też nie odpisał. Ktoś wszedł do pokoju, ale to Luis. Ja pierdoolee...
- Sophie...
- Wypierdalaj.
- Co mam Ci na to poradzić? Kurwa, przecież jej nie...
- Mam cię serdecznie dość, Luis. Potrafisz wszystko spierdolić. Wszystko. Nawet nie spytałeś czy będę miała coś przeciwko żeby jej kupić samochód! Ty jak zwykle jesteś najlepszy, a ja i Jake najgorsi. Jestem okropną matką bo nie chcę, żeby czternastoletnia córka miała swój samochód. Jake jej kupił jakieś gówna, które faktycznie chciała i by się jej przydały. Powiedziałam jej że jej tego nie kupię, żeby Jake mógł się wykazać. Masz wyjebane w to, że przyjeżdżasz i potrafisz wszystko rozpierdolić, a później wyjeżdżasz i zostawiasz za sobą ten pierdolnik, który Jake naprawia. Wypierdalaj z mojego pokoju.
Pokiwał głową i wyszedł, a ja się położyłam i otworzyłam wino. Wyjebane, już jest duża.
Następnego dnia rano zeszłam na dół i westchnęłam, a tu zobaczyłam Jake'a, który ma wielkie wory pod oczami i całą zakrwawioną koszulkę. O kuuurwaaa...
- Co się stało?
Skrzywił się, zaczynając płakać, więc od razu do niego podeszłam i go przytuliłam.
- To boli.
- Jake jejku... Ona dorasta...
- Naciskasz na miejsce które boli.
- Och. Chodź... Joe się tym zajmie.
Najebałem się i sam sobie strzeliłem. Nie wiem jak to zrobiłem, nie pamiętam. W coś strzeliłem i chyba się odbiło od czegoś i kula wylądowała mi w brzuchu.
Hope tu weszła i po nas spojrzała, a jak zobaczyła krew na Jake'a koszulce, uniosła brwi.
- Co się...
- Ktoś go postrzelił. Joe jest w pobliżu?
- W hangarze.
Jake westchnął ale Hope pokręciła głową i zdjęła wszystko z blatu.
- Wykrwawisz się... Mogę to zrobić, umiem. Dużo razy już to robiłam z Joe.
- Nie będę cię w to mieszał. Ojciec ci zaraz zrobi śniadanie i odwiezie do szkoły, ja sobie poradzę. Zajmij się wszystkim innym.
Widzę jej minę, Luis zniknął.
- Jake przepraszam... Miałeś rację. Wiesz o mnie wszystko, ty mnie wychowałeś. Dzięki tobie chcę być lekarzem, zajmę się tym. Potrafię.
Spojrzał na nią i pokiwał głową.
- Za każdym razem to słyszę jak Twój ojciec wyjedzie. Niech wróci i nauczy cię tym prowadzić.
Pokazał wzrokiem na zielone BMW, które stoi na podjeździe i wsiadł do swojego samochodu, od razu odjeżdżając.
Po chwili Luis wszedł do domu i po nas spojrzał.- Poszedłem po jajka. Kupiłem ci sok pomarańczowy.
Hope spojrzała na ten sok i zmarszczyła brwi. Nienawidzi kupnego soku. Akurat z tym jest troszkę rozpieszczona, ale moim zdaniem w dobrą stronę. Nie wypije chemii, tylko woli zdrowy, świeżo wyciśnięty sok.
Jak zrobił jej te jajka i przed nią postawił, ona uniosła brwi. Nie pasuje jej coś, widzę to.
- A... Gdzie kiełbaski?