Po paru minutach ktoś zadzwonił do drzwi. Kogo znowu niesie? Podeszłam od razu do drzwi i jak zobaczyłam policję przez okienko, od razu pobiegłam do kuchni.
- Jake, policja.
- Otwórz... Zachowaj spokój.
- Hope! Weź Nico i Stella'ę!
Po chwili zeszła i wzięła ich na ręce, patrząc na mnie.
- Co się dzieje?
- Policja.
Otworzyłam im, a jeden z nich zerknął do środka na chyba Hope.
- Słucham?
- Witam, Panna Rossi?
- Tak... Coś się stało?
Zmarszczyłam brwi, a on wyjął kajdanki. Co kurwa?
- Jest pani zatrzymana pod zarzutem zabójstwa Har...
Ktoś za mną stanął i zobaczyłam tylko obok swojej głowy pistolet wycelowany w ich stronę. Nie rozumiem co się dzieje.
- Jeśli chcecie się bawić w przebieranki to nauczcie się formułek i podstawowego zatrzymania w takiej sprawie. Kurwa, nie przedstawiliście się, a do zabójstwa nie przyjechałoby dwóch funkcjonariuszy, tylko całe FBI. Szczególnie w tak głośnej sprawie.
- Nie rozumiem o co Panu chodzi.
- Wypierdalaj z mojego domu i trzymaj łapska z daleka od mojej rodziny, rozumiesz? Jeśli jeszcze raz ktoś od was przyjdzie pod mój dom, albo zaczepi kogokolwiek z moich bliskich, nie żyjecie. Wasza dwójka głównie. Do widzenia, no już.
Uśmiechnęłam się lekko i uniosłam brwi. Kuuurwaa... Podobało mi się to i to bardzo. Jak zamknął drzwi, spojrzał na mnie.
- Nic ci nie jest?
- Kto to?
- Motocykliści. Próbują cokolwiek od nas wyciągnąć o dostawach, a robią dla tego typa co mieszka na wzgórzu pod miastem. Na pewno wszystko okej?
- Tak... Ledwo mnie dotknął.
Hope tu przybiegła i od razu na nas spojrzała.
- Mamo?
- Nic się nie stało, spokojnie...
- Dlaczego groziłeś policji, debilu? Widziałam jak szedłeś z pistoletem w dłoni.
- To nie była prawdziwa policja. Okej... Musimy coś sobie wyjaśnić. Jeśli ktokolwiek będzie przychodził i próbował wam wcisnąć cokolwiek. Że kogoś zabiłyście, że mi coś się stało i macie z nimi pojechać, cokolwiek co wyda się dziwne, od razu zamykajcie drzwi. Nawet nie otwierajcie.
- Co jeśli to będzie prawdziwa policja?
Spytałam, a on kiwnął głową.
- Mają się wylegitymować i pokazać odznakę. Inaczej nigdzie nie idziecie. Mają wam pokazać wszystkie papiery. Jeśli cokolwiek nie będzie się zgadzać, dzwonicie do mnie. Zajmę się tym, ale po prostu o tym pamiętajcie.
Pokiwałam głową, a on westchnął, odkładając pistolet na szafkę i mnie przytulił.
- Na pewno wszystko okej?
Długo będzie jeszcze tak pytał?
- Tak, w stu procentach.
Z góry doszedł jakiś hałas, przez co Jake od razu się zerwał w tamtą stronę, tak samo i ja, ale zanim dobiegłam do pokoju, usłyszałam tylko jak coś, lub ktoś upada na podłogę.