Pokiwałam głową i poszłam do mamy, a tu na nią spojrzałam i się lekko uśmiechnęłam.
- Heej... Jak się czujesz?
- Hm? Dobrze.
- Mamo... Nie udawaj. Jeśli by było dobrze, nie leżałabyś tu cały dzień.
- Kochanie nie przejmuj się mną, Luis siedzi z Hope.
- Wiem... Tata mi powiedział. Dlaczego go odpychasz? Wiem że źle zrobił tym, że nas zostawił, ale jakoś sobie poradziliśmy... Też to mocno przeżywał i nie miał mu kto pomóc i go wesprzeć. Nie chcę żebyście się kłócili.
Podniosła się i pokiwała głową, patrząc na swoje ręce. Może się otworzy? Widzę, że się zastanawia.
- On nie rozumie jak się czuję. Myśli że jak ktoś mnie znowu zgwałcił i postrzelił to po rocznej śpiączce będzie okej. Nie jest okej... Mam już naprawdę dość tego wszystkiego. Nigdy się nie prosiłam o te głupie gangi. Najpierw moi rodzice, teraz Diego... Dosłownie nigdy nie miałam od nich spokoju. Myślałam że to kiedyś minie, szczególnie jak się tu przeprowadziliśmy, ale jest dalej to samo. Nawet jak po raz kolejny mnie zgwałcili, jest nawet gorzej. Nie potrafię tego zaakceptować.
- Porozmawiaj z tatą... Martwi się. Też byłam na niego wściekła jak poszedł siedzieć, ale mi przeszło. Ma często głupie pomysły i się pakuje w kłopoty.
Pokiwała głową i się zaśmiała.
- To prawda...
Przytuliłam ją i położyłam się obok. Nie chcę żeby mama się tak czuła... Naprawdę nie chcę. Chcę żeby była szczęśliwa, ale czego ja oczekuję po tym co przeszła? Też bym się czuła tak jak ona, pewnie nawet gorzej.
Po paru minutach tata zapukał i wszedł, od razu patrząc to na mnie, to na mamę.
- Przeszkadzam? Potrzebuję wziąć zioło.
Podszedł do swojej szafki i wyjął.
- Możesz zostać... I mi dać.
Mama powiedziała, a tata się lekko uśmiechnął, zerkając na mnie. Tak jest kuuurwaa. Dogadajcie się. Podniosłam się i poszłam do swojego pokoju, a tu spojrzałam na Luisa, który trzyma Hope i ona płacze. Co jest? Mama ją karmiła, na pewno nie jest głodna.
- Dlaczego płacze?
- Nie mam pojęcia. Próbowałem ją nakarmić, pocieszyć, nic nie działa. Nie chce jeść, wymiotowała... Nie wiem co się dzieje do cholery.
- Kochanie... Ej...
Wzięłam ją na ręce i westchnęłam, próbując jakkolwiek uspokoić, ale to na nic, więc położyłam ją w łóżeczku. Nie rozumiem...
- Masz butelkę?
Dał mi, a jak zobaczyłam ile jest mleka, zmarszczyłam od razu brwi. Cholernie mało, prawie w ogóle nic nie ma. Ona tyle nie potrzebuje.
- Ile ją karmiłeś?
- Nic, nie chciała.
- Mama za dużo jej dała... Przekarmiła się.
- Tak się da?
Luis zmarszczył brwi, więc pokiwałam głową i westchnęłam.
- Mama dała jej o wiele za dużo...
Powoli zaczęłam jej masować brzuszek, a Luis stanął obok mnie i na nią spojrzał.
- Co miałaś do załatwienia?
- Nic ciekawego. Pomagałam tacie.
- W czym? On tu był przez cały czas.
Spojrzałam na niego i uniosłam brwi. Co się tak interesuje?