- Idziemy, bo odkąd cię trenuję ani razu nie byłem w łóżku, a zioło mi nie pomaga na ten zjebany łeb.
- Czyli to będzie szybkie.
- Oj, w chuj.
Po chwili zmarszczył brwi i rozchylił usta.
- Czy ty...
- Jest drabina do mojego pokoju.
- Panie przodem.
Zaśmiał się, puszczając mnie pierwszą, więc weszłam na górę, ciągle czując na sobie wzrok Luisa.
- Postaram się jak najdłużej, ale...
- Daj spokój, z Jake'iem już nie dochodziłam, to...
- Nie ma szans, że nie dojdziesz. Pamiętaj że nie dasz rady udawać, zbyt dobrze cię znam.
W pokoju od razu mnie pocałował i podniósł, jeżdżąc dłońmi po moim ciele. W końcuu... Tak cholernie za nim tęskniłam, naprawdę. Usiadł na łóżku, więc ja mu na kolanach i się zaśmiałam, kładąc go na tym łóżku, a on westchnął, podwijając moją sukienkę. Po chwili jak zdjął spodnie, uniosłam biodra, a on powoli we mnie wszedł, odchylając głowę do tyłu.
- Ja pierdole...
Uśmiechnęłam się, patrząc na niego. Jezu, nikim się aż tak nigdy nie jarałam, naprawdę. Jake'iem i James'em jasne że też, ale to nie było aż tak. Plus, zjarałam się i nie ogarniam nic. Nie umiem nawet normalnie poruszać biodrami jak zwykle. Zaśmiałam się i pokręciłam głową, opadając na niego.
- Kurwa, Luis... Nie umiem.
Uśmiechnął się i nas obrócił tak, że to on jest na górze i powoli zaczął się poruszać, a po chwili zaczął coraz bardziej przyspieszać, przez co rozchyliłam usta i zmarszczyłam brwi. Okej, jest zajebiście. I to bardzo. Pocałował mnie i znowu przyspieszył, a ja się uśmiechnęłam. Jestem totalnie w swoim świecie w tym momencie.
- Okej dochodzę, szybko. Nigdy tak nie miałam.
Zmarszczyłam brwi, a on się uśmiechnął, nie przestając poruszać biodrami, dopóki nie doszłam, a on dosłownie po mnie, przez co się uśmiechnęłam i westchnęłam, mocno go do siebie przytulając.
- Zjarałaś się, co?
- Mhm. Bardzo. O boże... Musimy tam zejść. Nie chcę.
- Ja też, ale dawaj. Zagramy, napijemy się.
Pokiwałam głową i wstałam, opuszczając sukienkę.
- Stoop. Bierzesz tabletki, prawda?
Spojrzał na mnie, a ja pokręciłam głową, kładąc się na łóżku.
- Jak to nie bierzesz?
- Żartuję, boże. Biorę. Właśnie, muszę wziąć, bo później zapomnę.
Wzięłam od razu jedną, a po tym zeszliśmy po drabinie na dół i weszliśmy do salonu, gdzie Jake siedzi z Calebem i Kendall. To zaczynamy zabawę, kuurwa. Jaram się tym, że Luis mi powiedział co czuje i jak jest, ale i tak nie mogę sobie robić nadziei.
W barze zamówiłam sobie drinka i się uśmiechnęłam, marszcząc brwi.
- Co tu w sumie polecasz?
Spojrzałam na Jake'a, a on usiadł obok mnie.
- Burgerka. Zajebisty. Pizza też jest dobra.
Pokiwałam głową i się uśmiechnęłam.