69. "Tata nie jest zły."

1.2K 129 11
                                    

Ktoś zapukał i wszedł do pokoju, a jak zobaczyłam Luisa, pokręciłam głową.

- Po prostu stąd wyjdź.

- Możesz...? Nie chcę się kłócić. Jake?

Luis uniósł brwi, więc Jake stąd wyszedł.

- Nie będę z tobą rozmawiać w sypialni.

Uśmiechnął się i uniósł brwi, siadając na krześle, a nie łóżku. Fakt, Luis łóżko małżeńskie traktuje jako coś osobistego, jak bielizna. To niby nie jest łóżko małżeńskie, ale chyba tak je traktuje.

- Przepraszam. Przesadziłem, masz rację, to moja wina i sam sobie na to zapracowałem. Jeśli jesteś z Jake'iem szczęśliwa, uszanuję to i nie będę się wpierdalał. I postaram się bardziej z Hope... Powiedziała że za mną tęskniła.

- Rzadko tu jesteś, nic dziwnego że tęskniła.

- Postaram się bardziej.

Luis właśnie przez ostatnie dwadzieścia minut miał więcej humorków niż ja przez ostatni tydzień. Najpierw był przygnębiony, później się zaczął wkurzać, a teraz jest dziwnie miły i wyrozumiały.
Podniósł się i wyszedł, a po chwili wszedł z powrotem Jake, ale tym razem Hope wbiegła za nim.

W następnym tygodniu jak Luis zabrał Hope na tydzień, szeroko się uśmiechnęłam i spojrzałam na Jake'a.

- Co powiesz na drineczki?

Uśmiechnęłam się, a on uniósł brwi.

- Pod warunkiem że w bieliźnie lub nawet bez.

- Kto ostatni w basenie robi drinki!

Zerwałam się do biegu i od razu w ogrodzie wskoczyłam do basenu, a zaraz po mnie Jake. Mam załatwionego barmana.

- Wcześniej wystartowałaś!

Jake się zaśmiał, a ja uśmiechnęłam i wzruszyłam ramionami, przytulając do niego.

- Robisz drinki.

- Zwalą cię z nóg.

Zdecydowanie. Właśnie sobie przypomniałam że on przecież jest też z zawodu barmanem.

- Dosłownie mnie pewnie zwalą z nóg. Ale skoro Hope nie biega tu wszędzie, a sąsiedzi nic nie widzą...

- Jestem na tak.

Od razu powiedział, zdejmując dresy w których wskoczył, a ja się zaśmiałam.

Wieczorkiem zmarszczyłam brwi, jeżdżąc kciukiem po policzku Jake'a.

- Jake... Chciałbyś mieć dziecko? Swoje własne.

Jestem najebana potężnie. Jake chyba trochę też, ale na pewno nie tak jak ja.

- Hm? Nie rozmawialiśmy o tym?

- Nie wiem.

Położyłam się na nim i go pocałowałam, a on się uśmiechnął, jeżdżąc dłonią po moim biodrze.

- Boję się swojego dziecka. To za duża odpowiedzialność. Nie ma mnie pół dnia, a nie chcę cię zostawiać samej z tym wszystkim.

- Ja chyba bym chciała drugie. Nie z Luisem.

Zmarszczyłam brwi, a on pokiwał głową, mocno mnie ciągle do siebie przytulając.

- Mała jeśli chcesz... Możemy to przedyskutować i poustalać jak to by miało wyglądać. To twój wybór, ty będziesz rodzić.

- Ale ty też jesteś ważny. Jesteś ojcem, twoje zdanie też się liczy.

Zaśmiał się, patrząc na mnie i pocałował mnie w czoło.

One Girl - Two Faces 2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz