Jak po nich pojechałem na lotnisko, Hope od razu szeroko się uśmiechnęła i mnie przytuliła.
- Heeej... Już jest okej z mamą? Nic mi nie mówiła.
Powiedziała, rozglądając się.
- Zobaczymy w domu. Nie pokaże przy Luisie że coś jest nie tak między nami.
Pokiwała głową, jak po chwili też podeszła Sophie i Luis.
- Mogłem je odwieźć.
Luis się zaśmiał, więc pokiwałem głową.
- Też mogę je odwieźć, mieszkamy razem, więc po co ty masz niepotrzebnie jechać. To w zupełnie inną stronę niż ty jedziesz.
Przytuliłem Sophie i wyjąłem kluczyki z kieszeni. Nie czuję niechęci do mnie, więc chyba jest okej.
W samochodzie jak ruszyłem, Hope od razu się do nas pochyliła.
- Tata ma jakieś inne podejście. Zawsze mówił że się zmieni i będzie lepszym ojcem, ale teraz faktycznie widzę zmianę. Przytulił mnie na pożegnanie, a wczoraj na wycieczce naprawdę poczułam się jak z ojcem, a nie facetem który go udaje. Jakey ty oczywiście jesteś dalej najlepszy.
Zasmiałem się i spojrzałem na nią w lusterku. Urocze że nie chce mi sprawić przykrości.
- Nie no fajnie że w końcu się ogarnął. Jest twoim ojcem, więc niech się tak zachowuje. Po prostu niech się odwali od mamy i tyle.
- Błagam, dalej jest w niej zakochany, ale mniej to pokazywał na wyjeździe. Bardziej się skupił na mnie.
- A dziadkowie? Było okej? Są dość specyficzni.
Zmarszczyłem brwi, zerkając na Sophie. W ogóle się nie odzywa.
- Weź, byli tylko pierwszego dnia. Babcia powiedziała żebym się przefarbowała na ciemniejszy kolor i dziwnie na mnie patrzyli. Na mamę jakby im kogoś zabiła. Chyba nas nie lubią.
- Oni nikogo nie lubią.
- Luis mnie pocałował.
Sophie nagle wypaliła, przez co mocno zahamowałem i na nią spojrzałem, zatrzymując się z boku.
- Co?
- Siedziałam na plaży wczoraj wieczorem, a Hope się pakowała i siedziała w pokoju... Luis do mnie przyszedł i rozmawialiśmy tak normalnie. O Hope, o ciąży i tak dalej. Emocje mnie jakoś wzięły nawet nie wiem dlaczego i zaczęłam płakać tak z dupy, on mnie przytulił i pocałował. Od razu go odepchnęłam, ale nie chciałam tego ukrywać.
Kurwa... Nie będę się na nią wkurwiał. Naprawdę bardzo chcę ale nic nie zrobiła, albo raczej właśnie zrobiła i go odepchnęła. Oparłem ręce o kierownicę i przetarłem twarz, kręcąc głową. Ja pierdole, co ja mam zrobić? Mam ochotę go zajebać, ale to ojciec Hope i zaczynają się dogadywać.
- Coś ci kiedyś powiedziałem...
- Okej, wiem, ale... To nie jest moja wina. Odepchnęłam go.
- Co z tego że go odepchnęłaś, do cholery? Za każdym razem się wpierdala, a ty dalej tego nie zauważasz.
- Co mam mu niby powiedzieć? Jest ojcem Hope, nie powiem mu żeby spierdalał.
- Właśnie, kurwa, że możesz tak powiedzieć. Jeśli mu zależy na kontakcie z Hope to będzie go utrzymywał.
Ruszyłem i pokręciłem głową, próbując nie zawrócić do Luisa. Kurwa no nie mogę, ja pierdole.
W domu spojrzałem na Hope w lusterku, a ona się zaśmiała i pokiwała głową.
![](https://img.wattpad.com/cover/293154057-288-k41041.jpg)