ROZDZIAŁ 16

2K 104 25
                                    

„Związek może być szczęśliwy tylko wtedy, gdy realizuje potrzeby obu stron."
~ Jagoda Bzowy

BLAKE

Siedzę w wybranej przez Willa restauracji. Zbyt pretensjonalnej jak na mój gust, ale całą sztuczność tego miejsca i przebywających w nim ludzi wynagradza mi niesamowity widok na panoramę miasta. Teraz, podczas zachodu słońca, wygląda milion razy lepiej niż jeszcze chwilę temu.

Mam na sobie długą, zieloną sukienkę, jest ciężka i niewygodna, ale William ją lubi. Ostatnio coraz częściej łapię się na tym, że robię i mówię dokładnie to, czego Wood ode mnie oczekuje, żeby tylko uniknąć kłótni. To już nie jest sztuka kompromisu, bo to ja wychodzę ze swojej strefy komfortu, żeby zadowolić jego.

Czekamy na deser, mój ubrany w popielaty garnitur chłopak nieprzerwanie trzyma mnie za rękę i usta mu się nie zamykają. Ciągle sprawia wrażenie, jakby się czymś denerwował, a przecież spotkanie z klientem ma już za sobą, zresztą zakończone sukcesem. Bardzo stara się, żeby wieczór był idealny i doceniam to, ale bardziej by mnie uszczęśliwił tacos na wynos i rozrywką w miejscu mniej oderwanym od rzeczywistości.

Jeszcze na początku związku zdarzało nam się bywać w zwykłych barach, kinie, grać w kręgle, a potem William przejął stołek po tatusiu w tej jego spółce i całą spontaniczność szlag trafił. Zaczęły się sztywne kolacje służbowe, eleganckie przyjęcia, elitarni znajomi. Nigdy nie narzekałam, czasem po prostu chciałam mniej. Mniej przepychu, mniej powagi, mniej elegancji, więcej normalności.

A teraz siedzę w przesadnie drogiej restauracji ze wspaniałym mężczyzną, uśmiecham się do niego, śmieję z jego żartów, delikatnie głaszczę kciukiem jego dłoń, bo dokładnie tego ode mnie oczekuje.

Przez cały wieczór nie pada ani jedno słowo dotyczące mojej pracy i zbliżającego się wyjazdu. Pada natomiast zbyt dużo słów o przeszłości i planach na przyszłość.

Nie mogę pozbyć się wrażenia, że Will coś kombinuje, ale przestaję go o cokolwiek podejrzewać, kiedy opuszczamy lokal i ruszamy w drogę do domu.

Najbardziej na świecie marzę w tej chwili o ściągnięciu tej sukienki. Szpilki zrzucam z nóg zaraz za drzwiami.

— Pójdę się przebrać. — Unoszę brzeg sukni, bo po ściągnięciu butów plącze mi się pod nogami. Robię pierwszy krok w kierunku sypialni, ale Will łapie mnie za rękę i odwraca do siebie.

— Nie tak szybko, cały wieczór czekałem, żeby ją z ciebie zdjąć. — Oczywiście, mogłam się tego spodziewać. Całuję go krótko i odsuwam się na wypadek, gdyby od razu chciał się do mnie dobrać.

— Daj mi chwilę. — Tym razem nie próbuje mnie złapać, więc idę do łazienki i zamykam za sobą drzwi. Mam ochotę przemyć twarz zimną wodą, ale nie mogę jeszcze tego zrobić, bo cały makijaż szlag by trafił. Włosy też bym związała, ale Will nie tego ode mnie oczekuje. Powinnam przestać się tak przejmować i zacząć myśleć o tym, czego ja chcę, ale nie zamierzam się z nim kłócić, nie przed samym wyjazdem. Zdecydowanie wolę się z nim pożegnać w przyjaznej atmosferze.

Być może spędzam w łazience trochę więcej czasu, niż powinnam. Kiedy wracam do salonu, na stole stoją lampki z winem, a Will z zamkniętymi oczami siedzi na kanapie i wsłuchuje się w melodię płynącą z głośników. Wszędzie rozpoznam ten utwór: Kenny G i jego Forever in love. Na dźwięk moich kroków Will zrywa się z kanapy i podchodzi do mnie.

— Zatańczymy? — pyta, wyciągając do mnie dłoń. Kiedy ją łapię, obejmuje mnie w talii i przyciąga do siebie, drugą rękę opieram na jego ramieniu i zaczynamy kołysać się w rytm muzyki.

Wszystko będzie dobrze [BYŁO WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz