ROZDZIAŁ 31

1.7K 94 11
                                    

W życiu nie często zdarzają się podobne chwile - chwile, gdy wiemy, bez cienia wątpliwości, że naprawdę żyjemy, czujemy powietrze w płucach, mokrą trawę pod stopami, dotyk bawełny na skórze; chwile, gdy żyjemy całkowicie teraźniejszością i nie liczy się przyszłość ani przeszłość.
~ Neil Gaiman

BLAKE

Do: Alex Greyland
GREY, RUSZ DUPĘ! ZNÓW SIĘ SPÓŹNIASZ!

Minęło siedem dni od rozpoczęcia trasy, jesteśmy w czwartym mieście. Alex kilkanaście minut temu zszedł ze sceny i poszedł ochłonąć do garderoby. Kolejny raz w ciągu ostatniego tygodnia stoję z ochroniarzem przy strefie wyznaczonej do zdjęć i obserwuję coraz bardziej zniecierpliwiony tłum. Mój szef jeszcze ani razu nie wyszedł na scenę o planowanym czasie i za każdym razem kazał na siebie czekać po zakończeniu koncertu, czym doprowadzał mnie do białej gorączki.

Pojawia się kilka minut po mojej wiadomości i patrzy na mnie z uśmiechem. Chyba chce narobić mi wrogów, bo znów zatrzymuje się obok mnie i dotyka dłonią mojego policzka.

— Słonko, złość piękności szkodzi. — Puszcza mi oko i pochyla się, żeby mnie pocałować. Ma gdzieś pełne nienawiści spojrzenia, jakie muszę przyjmować za każdym razem, kiedy okazuje mi czułość na oczach swoich fanek, a robi to niezmiennie przy okazji każdego koncertu. Cóż, chyba muszę przywyknąć.

Dlaczego mam wrażenie, że zdjęcia ciągną się w nieskończoność?

Kiedy klub pustoszeje, jeszcze chwilę rozmawiamy z właścicielem i schodzimy do garderoby, żeby zebrać się do wyjścia. W pomieszczeniu siedzi dwa razy tyle osób, co zwykle, bo towarzystwa mojej ekipie dotrzymuje zespół, który grał przed nimi. The Chain, grupa czterech młodych i bardzo pozytywnych mężczyzn. W środku gra głośna muzyka, a panowie bawią się w najlepsze, pijąc i rozmawiając. Mogę zapomnieć o planie wyjazdu tuż po zdjęciach.

— Blake, Alex, chcecie? — pyta Johnny, wokalista drugiej ekipy, wskazując na butelki z piwem.

— Nie, dzięki — odmawiam.

— Nie mieszam, stary. A na mieście zamierzam przyjąć coś mocniejszego.

— Na mieście?

— Jesteśmy w Las Vegas — odpowiada takim tonem, jakby chciał dać mi do zrozumienia, że to musi skończyć się imprezą. — Chyba nie chciałaś od razu wsiąść do autobusu i jechać dalej? — Kiedy kończy pytanie wszyscy, jak na zawołanie, milkną i patrzą na mnie.

— Szczerze mówiąc, miałam taki zamiar, ale bez was nie pojadę. Gdzie chcecie iść? — Czeka mnie długa noc. Ja i ośmiu dorosłych facetów w Las Vegas; to nie może skończyć się dobrze.

— Las Vegas to The Strip. To po prostu trzeba zobaczyć, zwłaszcza w nocy — odzywa się Parker, a wszyscy mu przytakują.

— Prowadźcie! — Zabieramy wszystkie rzeczy, żeby zostawić je w autokarze i ruszyć na podbój miasta. Nie mogę uwierzyć, że się na to zgodziłam.

Panowie upierają się na zamówienie taksówek, bo nie chcą tracić czasu na spacer, skoro mogliby spożytkować go inaczej. Nie mam przy nich absolutnie żadnej siły przebicia, więc się zgadzam.

Wysiadamy z samochodów niedaleko neonowego znaku mówiącego nam, że wkraczamy do fantastycznego Las Vegas. Dochodzi północ, ale to miejsce sprawia wrażenie, jakby czas nie miał znaczenia. Na ulicy jest mnóstwo ludzi, plejada świateł rozświetla okolicę. Ogromne hotele ciągnące się wzdłuż drogi robią wrażenie nawet z tej odległości.

— Możecie się ze mnie śmiać, ale muszę mieć zdjęcie pod tym neonem! — Pokazuję na znak i ruszam w jego kierunku.

— Nikt nie będzie się śmiał. Zrobię je z tobą! — Alex dołącza do mnie i najpierw stajemy obok siebie, obejmując się w pasie. Lucas, który robi zdjęcie, pokazuje nam uniesiony w górę kciuk. Wtedy Greyland staje przodem do mnie, odwraca mnie w swoją stronę i robi coś, czego zupełnie się nie spodziewam - podnosi mnie. Jedną ręką trzymam się jego karku, drugą wyrzucam w górę zadowolona, a nogi prostuję, opierając je na biodrach szefa. Długo tak nie wytrzymamy. Całuję go krótko, mając nadzieję, że Hamiltonowi uda się uchwycić ten moment.

Wszystko będzie dobrze [BYŁO WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz