ROZDZIAŁ 43

1.2K 80 10
                                    

Prawdziwymi przyjaciółmi są ci, którzy nigdy nie opuszczają naszego serca, nawet jeśli na chwilę znikną z naszego życia. Po latach rozłąki bez trudu na nowo podejmujemy przerwaną znajomość. Nawet jeśli umrą, w naszych sercach na zawsze pozostaną żywi.
~Jack Canfield

BLAKE

Rano nie ma we mnie nawet cienia energii. Mam za sobą beznadziejną noc. Dręczące myśli długo nie pozwalały mi zasnąć. Po relacji z Willem jestem przewrażliwiona na punkcie takich nagłych wyjazdów i chociaż naprawdę ufam Alexowi, to skłamałabym, mówiąc, że nie rusza mnie ta sytuacja. Rusza, idealnym tego potwierdzeniem są podkrążone i przekrwione oczy, a nie są one wynikiem jedynie zmęczenia. Płakałam jak dziecko, sama nie do końca potrafię powiedzieć, dlaczego. Chyba zwyczajnie musiałam wszystko z siebie wyrzucić. Przez moment nawet myślałam, że jak popłaczę, to zrobi mi się lepiej. Absurd... Po fali płaczu do ogólnego przygnębienia dołączył okropny ból głowy, przez co jeszcze trudniej było mi zasnąć.

To jeden z tych dni, kiedy mam ochotę po prostu zaszyć się pod kołdrą i nie istnieć dla świata, żeby nikt nie zadawał mi niewygodnych pytań, ale to absolutnie nie jest możliwe. Głód zmusza mnie do opuszczenia łóżka, więc schodzę na dół, żeby zrobić sobie coś do jedzenia. Dochodzi południe, więc niedługo powinien przyjechać Nathaniel. Byłby to powód do zadowolenia, gdyby okoliczności były inne. Niemniej, kiedy dostrzegam Harrissona przez okno kuchenne, zrywam się z krzesła i biegnę go przywitać.

— Nate! — krzyczę, otwierając przed nim drzwi i wpadam prosto w ramiona przyjaciela.

— Cześć, promyczku! — Chowa twarz w moich włosach i oddycha głęboko. Podnosi mnie delikatnie i wchodzi ze mną do domu, po czym odstawia mnie na ziemię i odsuwa od siebie na długość ramion. Marszczy brwi i przygląda mi się badawczo, a ja już wiem, że za chwilę zacznie swoje przesłuchanie. — Podobno to Alex chciał, żebym przyjechał. Co się stało? — Już nawet nie pyta, czy w ogóle coś, tylko od razu chce konkretów.

— Co powiedział ci wczoraj Jase? — Harrisson cofa się po torbę, którą odstawił na werandę, zanim mnie przytulił.

— Niewiele. Właściwie tylko tyle, że Alex poprosił go, żeby cię zabrał i z tobą został. Jason mówił, że rano musi iść do pracy, więc mam zająć jego miejsce. Dlaczego mam cię pilnować? I gdzie jest Alex? — pyta, rozglądając się po domu. Wiem, gdzie nie ma Alexa...

— Nie wiem, gdzie jest Alex — przyznaję, a Nate znów marszczy brwi. Tak, też nic nie rozumiem. — Powiedział, że wpakował się w kłopoty i musi to odkręcić. A masz mnie pilnować, bo mój chłopak uważa, że jestem w niebezpieczeństwie. Nie chciał zostawić mnie samej, twierdził też, że nie może mnie zabrać, stąd telefon do ciebie. Jase tu nocował, ale wyszedł około siódmej — tłumaczę, chociaż nie sądzę, żeby to cokolwiek dało. Nate jednak kiwa głową, jakby taka dawka informacji go satysfakcjonowała. — Ty nie musiałeś iść dziś do pracy? — dopytuję, wchodząc do salonu. Siadam na sofie, Harrisson zajmuje miejsce obok.

— Musiałem. — Wzrusza ramionami. — Plusem posiadania własnego biznesu jest to, że można go zamknąć w każdej chwili. Odwołałem wszystkich klientów do końca tygodnia i przyleciałem pierwszym samolotem, w jakim znalazłem miejsce.

— Tak po prostu rzuciłeś wszystko i przyleciałeś?

— Dlaczego tak cię to dziwi?

— Nie odzywałam się do ciebie przez siedem lat... — zaczynam, ale Nathaniel mi przerywa:

— Hej, chyba już ustaliliśmy, że to zamknięty temat. — Kładzie mi dłoń na kolanie. Unoszę wzrok, żeby spojrzeć na twarz mężczyzny. Uśmiecha się lekko, przez chwilę tylko na mnie patrzy. Otwiera usta i znów je zamyka. Ewidentnie chce coś powiedzieć. Na moment przymyka oczy i delikatnie, niemal niezauważalnie kręci głową. Kiedy nasze spojrzenia na nowo się krzyżują, usta Nate'a rozciągnięte są w szerokim uśmiechu. W wyrazie jego twarzy nie ma nawet śladu po wcześniejszej niepewności. — Nie doceniasz mnie, siostrzyczko. Półśrodki nie wchodzą w grę, jeśli chodzi o ludzi, których kocham. Ani przez chwilę nie zastanawiałem się, czy przylot tutaj to dobra decyzja. Po prostu wiedziałem, że muszę tu być. Nie zamierzam cię więcej stracić. — Uśmiecham się na te słowa. Jestem wdzięczna Nate'owi, że przyjechał. Chociaż nie uważam, żeby Alex miał rację co do grożącego mi niebezpieczeństwa, to teraz już zupełnie nie mam się czego obawiać. I mogę spędzić trochę czasu z przyjacielem. Straconych lat już nie odzyskam, ale nie chcę też tracić kolejnych. Przysuwam się do Harrissona, żeby go przytulić.

Wszystko będzie dobrze [BYŁO WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz