ROZDZIAŁ 42

1.2K 87 10
                                    

A jeśli pewnego dnia będę musiał odejść? spytał Krzyś, ściskając Misiową łapkę. Co wtedy?
Nic wielkiego zapewnił go Puchatek. Posiedzę tu sobie i na Ciebie poczekam.
Kiedy się kogoś kocha, to ten drugi ktoś nigdy nie znika.
~Alan Alexander Milne

BLAKE

Cały ten dzień mija zdecydowanie zbyt szybko, więc kiedy drzwi klubu Masquerade zamykają się za nami po wyjątkowo udanym koncercie, żegnam się z mamą i Edwardem. Pozostali, z Jasonem na czele, już pakują się do czekającej na nas taksówki, którą pojedziemy na imprezę do znajomej muzyków.

Z jednej strony jestem podekscytowana, a z drugiej... okropnie zdenerwowana, bo poranny strach tylko się pogłębił.

Gdy dojeżdżamy na miejsce i wysiadamy z pojazdu, panowie ruszają do wejścia, ale Alex zatrzymuje mnie tuż przed drzwiami i przyciąga do siebie.

— Uważasz, że każdy zasługuje na drugą szansę? — pyta, zupełnie zbijając mnie z tropu. Nic z tego nie rozumiem, nie wiem, do czego zmierza.

— Co?

— Druga szansa, tak czy nie? — powtarza nieco zniecierpliwiony.

— Raczej tak, chociaż sporo zależy od sytuacji. Trudno mi odpowiedzieć. — Kiwa głową i przygryza wargę zamyślony. — Chcesz mi o czymś powiedzieć? — pytam, a on uśmiecha się delikatnie i odgarnia mi włosy z twarzy.

— Chcę ci coś obiecać.

— Co takiego?

— Jeśli kiedykolwiek cię stracę, przysięgam, że zrobię wszystko, żeby cię odzyskać. Nie ma dla mnie nikogo innego i nigdy nie będzie — zapowiada, patrząc mi w oczy i pochyla się do pocałunku.

— Idziecie? — pyta Luke, który cofnął się ze środka. Patrzy prosto na Alexa i robi to w taki sposób, jakby samym spojrzeniem chciał coś powiedzieć.

— Nie — odpowiada Greyland zdecydowanie i łapie mnie za rękę. Przez twarz Hamiltona przemyka cień uśmiechu. Mężczyzna kiwa głową i wycofuje się do wnętrza budynku. Zdezorientowana staję przodem do Alexandra. Wzrok ma nieobecny.

— Ta impreza to był twój pomysł — przypominam. — Dlaczego nie wchodzimy? — Brunet wreszcie na mnie spogląda, ale trudno mi odczytać to, co widzę w jego oczach. Strach? Zdenerwowanie?

— Straciłbym cię, gdybyśmy tam weszli, a nie mogę sobie na to pozwolić.

— O czym ty mówisz?

— Ufasz mi? — pyta, co sprawia, że jeszcze mniej rozumiem tę sytuację.

— Oczywiście.

— I zrobisz coś, jeśli cię poproszę?

— Wszystko — mówię bez cienia zawahania.

— Zadzwoń do Jasona i powiedz, żeby wyszedł.

— Po co? — Co tu jest grane?!

— Wyjaśnię ci wszystko potem. Zrób, co mówię — prosi, a jego oczy przybierają nieco łagodniejszy wyraz. Już nie są wystraszone, tli się w nich iskierka nadziei. I chociaż zupełnie nie rozumiem, co się dzieje, wzdycham i wyciągam telefon, żeby zadzwonić do przyjaciela. Zanim w słuchawce rozbrzmiewa jego głos, do moich uszu dociera głośna muzyka, co oznacza, że Moore zdążył dołączyć do imprezy.

— Hej, gdzie jesteś? — mówi głośniej niż zwykle, starając się przebić przez hałas w tle.

— Przed wejściem do budynku. Możesz przyjść? — pytam, spoglądając w górę na wyższe piętra.

Wszystko będzie dobrze [BYŁO WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz