ROZDZIAŁ 41

1.3K 77 8
                                    

Zamykam oczy i robię głęboki wdech, i myślę o swoim życiu, i jak tu wylądowałem. Myślę o szkodach, zniszczeniach i krzywdach, jakie wyrządziłem sobie i innym. Myślę o nienawiści do samego siebie i pogardzie dla samego siebie. Myślę o tym, jak i dlaczego i co się stało, i myśli przychodzą z łatwością, ale odpowiedzi nie.
~ James Frey

ALEX

Od: Hailey
Tik-tak, Słonko! Czas ucieka, a Blake nie wygląda, jakby miała Cię zostawić. Zmontować filmik czy pozwolić ludziom obejrzeć wszystko?

Instynktownie odrywam wzrok od ekranu komórki i rozglądam się dookoła. Nie dostrzegam nic podejrzanego, ale odnoszę dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Skąd Hailey może wiedzieć, że wciąż jestem z Blake?

Zostało dwanaście godzin... Ciągle jesteśmy w Rockport, chociaż dziś wieczorem gram w San Antonio. Blake pakuje właśnie ostatnie rzeczy do swojej torby, a ja opieram się o barierkę na tarasie, wypalając drugiego papierosa.

Nie zrobię tego dziś, potrzebuję więcej czasu. Chociaż jednego dodatkowego dnia. Jutro będziemy w Atlancie, rodzinnym mieście Nelson. Tam łatwiej jej będzie ode mnie odejść, a ja przynajmniej będę miał pewność, że zostawiam ją w dobrych rękach. I będę wiedział, gdzie po nią wrócić.

Z drugiej strony, skrzywdzenie jej na oczach Jasona i jej mamy będzie podwójnym skurwysyństwem. Z tej sytuacji nie ma dobrego wyjścia, jest złe lub beznadziejne... Wybieram beznadziejne.

Blake mnie znienawidzi.

Pozostaje mi naiwna wiara w to, że Nelson chociaż w małym stopniu czuje do mnie to, co ja do niej i za jakiś czas wybaczy mi cały ten idiotyzm, kiedy znajdę sposób, żeby ją odzyskać, nie krzywdząc przy tym nikogo innego.

Wyrzucam niedopałek za balustradę i łapię telefon oburącz, żeby odpisać.

Do: Hailey
Daj mi jeszcze jeden dzień. Jutro się jej pozbędę, słowo.
Nikt nie będzie nic oglądał.

Wysyłam odpowiedź i blokuję urządzenie, kiedy słyszę, że Blake wychodzi na taras. Chowam telefon do kieszeni i rozkładam ramiona, zachęcając kobietę do przytulenia. Przylega do mnie, a ja wzdycham ciężko, opierając brodę na jej głowie.

— Wszystko spakowane, możemy jechać — mówi, ale wciąż pozostaje w moich ramionach.

— Nie chcę — przyznaję, mocniej ją obejmując.

BLAKE

Ja też nie...

Wyjazd minął szybciej, niż bym sobie tego życzyła. Kocham bycie w trasie, ten ciągły bieg, zmianę miejsc, ale czas spędzony w Rockport przyniósł mi coś, czego nie znajdę w busie jeżdżącym po kraju: niczym nieograniczoną bliskość Alexa, normalność, spokój... Jedynym, co przekonuje mnie do wyjazdu, jest świadomość, że po dzisiejszym koncercie ruszamy do Atlanty. Do domu... Moja mama zobowiązała się ugotować obiad dla całego zespołu i nawet nie chciała słyszeć odmowy. Nie pozwolę wam jeść śmieciowego jedzenia, skoro koncert będzie zaledwie kilkanaście minut od domu — upierała się przez telefon.

Na szczęście panowie z entuzjazmem przyjęli propozycję zjedzenia domowego obiadu, więc jutro o tej porze pewnie będziemy w drodze do mojego rodzinnego domu. Nie mogę się tego doczekać i nie tylko przez to, że spotkam się z mamą. Będzie miała okazję chociaż przez jakiś czas obcować z ludźmi, z którymi przebywam na co dzień. No i pozna Alexa. Wreszcie będę mogła przedstawić jej mężczyznę, dla którego totalnie straciłam głowę.

Wszystko będzie dobrze [BYŁO WYDANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz