31. Nocne koszmary

1.9K 160 189
                                    


Czasami Draco miał wrażenie, że tonie pod ciężarem tych wszystkich rzeczy, które działy się w jego życiu od jakiegoś miesiąca, ludzi, którzy atakowali go i garstkę, która starała się mu pomóc. Załamywał się pod ciężarem własnych myśli, które nie pozwalały mu spać, normalnie funkcjonować i oddychać. Obecność Wilka również nie pomagała, a czasami wręcz pogarszała wszystko. Zwierzęce odruchy, mniej człowiecze emocje, które odczuwał i zachowania zbyt impulsywne i przepełnione emocjami, by członek rodu Malfoy'ów mógł je uznać za własne. Mimo, że Draco miał świadomość tego, że prawie został wydziedziczony z rodziny.

Przerażała go ilość problemów z jakimi musiał się zmierzyć, sprawy, o których należało przedyskutować z samym sobą i decyzje, które tylko czekały na podjęcie.

Draco od zawsze wolał uciekać od problemów, niż je rozwiązywać. Zostawiać na później, mając nadzieję, że z czasem będą one mniejsze lub rozwiążą się same.

Dlatego z wielką radością przyjął fakt, że Molly Weasley – zadająca milion pytań, węsząca w każdym kącie domu i zostawiająca zapach, który powodował złość Wilka, w końcu zabrała irytującą dwójkę Gryfonów i przed obiadem teleportowali się do siebie.

Gdy tylko zniknęli Draco wyszedł z pokoju, gdzie schował się jak tylko Molly Weasley zaczęła rozmowę z Remusem na temat artykułów z Proroka i broszur bezpieczeństwa. Nie miał również ochoty na słuchanie gadania Wiewióry i przemądrzałej Granger, chociaż upewnił się, że Harry'emu nic się nie działo. Gdyby cokolwiek było nie tak, zawsze mógł zaatakować przyjaciół Pottera i zwalić całą winę na Wilka.

Schodząc na dół, słyszał zmęczony głos Pottera i Remusa krzątającego się po kuchni – otwierającego i zamykającego szafki.

– Nie powiedziałem im, że jestem animagiem – przyznał się Harry. Draco postawił stopę na ostatnim schodku.

– Hermiona nalegałaby na rejestrację, a ja tego nie chcę.

– Oczywiście, że nie – prychnął Remus i odstawił garnek na blat. Miał zamiar przygotować jakąś zupę. – Jesteś synem swojego ojca i ojca chrzestnego. Rejestracja animagiczna uwłacza twojemu dziedzictwu.

Harry zaśmiał się krótko. Draco wszedł wtedy do kuchni, by zobaczyć jak Potter bujał się przy tym na krześle, z głową odchyloną do tyłu. Wyglądał dobrze.

– Malfoy! – zawołał Harry i postawił krzesło na cztery nogi, przestając się bujać. Poczuł jak ogarnia go stres na samą myśl o tym co chciał powiedzieć Ślizgonowi, w nerwowym odruchu przeczesał włosy ręką. – Ja... chciałem cię przeprosić za to jak zachowali się Ron i Hermiona... oni po prostu...potrzebują czasu żeby...

– Daruj sobie, Potter – przerwał mu Draco i wywrócił oczami. – Nie chcę o nich słuchać, wystarczy, że ciągle czuję ich smród.

Zapach pani Weasley, jej synów oraz Granger nadal unosił się w domu. Osiadł na meblach, mieszał się z tymi, które Wilk Draco już znał i akceptował. Powodowały ból głowy i wywoływały niechciane nerwy.

– Przecież starałem się i byłem z Ronem i Hermioną na dworze. Wiem, że twój Wilk może źle reagować.

– I tak wszędzie ich czuć – powtórzył Draco.

Nie miał zamiaru mówić czy broń Merlinie dziękować Harry'emu za to, jak się zachował i postąpił, chociaż w głębi to doceniał.

– Wiecie co? – zapytał Remus i odstawił wszelkie rzeczy, które miały mu się przydać do robienia obiadu. – Obiecałem wam spacer, prawda? Może chodźmy na niego teraz? Wywietrzymy dom i skorzystamy z tego, że świeci słońce, by przejść się po lesie. Należy nam się po tym wszystkim.

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz