Lucjusz wnosząc bezwładne i zakrwawione ciało syna do domu, ciągle słyszał jego krzyki. Draco tak bardzo wrzeszczał kiedy wilkołak wbił mu pazury w klatkę piersiową. Rozpłakał się z bólu kiedy Greyback wbił zęby w udo, a krew trysnęła wszędzie. Osiadła nawet na barierze, która chroniła Śmierciożerców i zaczęła spływać w dół.
Lucjusz patrzył na to wszystko mając świadomość, że to jego wina. Draco przelewał krew i poświęcał własne życie, bo Czarny Pan tak zdecydował. Lord powiedział, że to będzie odpowiednia kara i Malfoy nie mógł się nie zgodzić. Nie mógł powiedzieć nic innego niż pokornego Jak sobie życzysz Panie.
A Draco przez ten cały czas wrzeszczał tak głośno. Całe szczęście, że Narcyza nie musiała tego oglądać. Nie musiała patrzeć jak jej jedyny syn leżał skulony w kałuży własnej krwi i ledwo oddychał. W którymś momencie Fenrir miał dość tego, że Draco tak głośno krzyczy i przejechał mu pazurami po gardle. Wtedy zrobiło się cicho. Każdy Śmierciożerca patrzył się na to wszystko i myślał, że to koniec.
Draco Malfoy został zabity.
- Żyje? – zapytała z nadzieją pani Malfoy. Przez ten cały czas stała u szczytu schodów i obserwowała drzwi wejściowe. Nie mogła przegapić momentu powrotu męża i syna.
Lucjusz spojrzał na nią i zacisnął mocno wargi. Kiedy Czarny Pan kazał mu zabrać syna nawet nie sprawdził czy Draco oddychał. Po porostu podniósł ciało, uklęknął przed Lordem Voldemortem i wyszedł jak najszybciej z głównej sali. Przemierzając korytarze dworu myślał tylko o tym by jak najszybciej się teleportować.
W momencie kiedy Narcyza stanęła obok niego pod ich stopami była już kałuża krwi, która pobrudziła jasne kafelki. I to właśnie najbardziej przeraziło kobietę. Patrzyła na syna, którego głowa była odchylona mocno do tyłu, co tylko jeszcze bardziej pokazywało jak bardzo Greyback go skrzywdził.
- Czy Draco żyje? – spytała ponownie Narcyza. Wzrok miała utkwiony w twarzy syna, jego poplątanych i zakrwawionych platynowych włosach, zamkniętych oczach i śladach krwi, które były wszędzie – na jego powiekach, policzkach czy nawet uszach. Kobieta bała się go dotknąć i poczuć chłód martwego ciała. – Czy mój syn żyje?
Zanim Lucjusz zdążył w końcu odpowiedzieć, Draco uchylił minimalnie oczy i spojrzał wprost na mamę, a przynajmniej miał nadzieję, że na nią, bo obraz miał całkowicie rozmazany. Widział tylko ciemny kolor jej włosów i bladość twarzy. Narcyza wciągnęła głośno powietrze i wyciągnęła trzęsące się dłonie, by dotknąć twarzy Draco.
- Och, Draco...
W tym momencie młody Malfoy chciał coś powiedzieć, ale jak tylko otworzył usta zamiast słów wydobyła się krew, która zaraz zaczęła bulgotać i spływać po brodzie. Draco czuł jak krew zalewała mu płuca przez co zaczął się krztusić. Ojciec na szczęście położył go na plecach, na podłodze w korytarzu. Blondyn nie mógł oddychać i wręcz czuł jak jad wilkołaka niszczył mu organizm. Nie pamiętał jak ojciec zabrał go od Czarnego Pana, a ocknął się tylko dlatego, że usłyszał głos matki.
- Lucjusz, zrób coś! – wysyczała Narcyza do męża. Nie mogła patrzeć jak jej syn dusił się własną krwią. Klęknęła przy Draco w ogóle nie przejmując się, że pobrudziła sobie suknię. W tamtej chwili jedyne co się liczyło to to, żeby chłopak przeżył.
- Kratka! – powiedział głośno i wyraźnie Lucjusz, wzywając skrzatkę.
- Kratka była wzywana, sir! – starsza skrzatka skłoniła się głęboko. Była ubrana w brudną szmatę, a jej duże uszy były mocno zaczerwienione po ostatniej karze jaką sobie wymierzyła.
CZYTASZ
Skazany na życie || Drarry
FanfictionGdzie Draco zostaje wilkołakiem. Wszystko przez to, że Lucjusz Malfoy nie wykonał rozkazu Czarnego Pana i nie przyniósł mu Przepowiedni z Departamentu Tajemnic. Dał się pokonać kilku członkom Zakonu Feniksa i grupce uczniów. Znowu zawiódł jak to ują...