03. Martwe oczy

3K 224 48
                                    


Draco nie pamiętał kiedy ostatni raz był na cmentarzu. Może to było jeszcze przed pójściem do Hogwartu kiedy babcia Druella zmarła. Jak na złość świeciło wtedy słońce i dziesięcioletni Draco miał dość stania w ciemnym garniturze kiedy prochy babki zostawały umieszczone w rodzinnym grobowcu na urny. Pamiętał, że jego mama była bardzo smutna i stali w pierwszym rzędzie. Kiedy ceremonia się skończyła zaczęli do nich podchodzić wszyscy krewni i inni czarodzieje. Niektórych Draco widział po raz pierwszy w życiu, ale starał się nie okazywać ciekawości. Po prostu patrzył na każdego i analizował czy to co mówił jest szczere czy nie.

Ale teraz było trochę inaczej. Padał tak okropny deszcz jakby wszystkie anioły płakały z powodu tego, że ktoś umarł. Draco stał w pewnym oddaleniu od reszty żałobników i nie widział przez to kto leży w trumnie lub czyja urna stoi na podwyższeniu. Urzędnik Ministerstwa odczytywał typowy tekst jaki jest ogłaszany podczas pogrzebu każdego czarodzieja.

Sam deszcz absolutnie mu nie przeszkadzał. Nie czuł jak krople spadają mu na plecy czy moczą materiałowe spodnie. Nie było to w tamtym momencie najważniejsze. Draco miał złe przeczucia. Coś ściskało go w żołądku i czuł jakby oberwał zaklęciem ogłuszającym. Był lekko otumaniony, ale musiał dowiedzieć się kogo tak wszyscy opłakują.

Malfoy idąc powoli w stronę ludzi słyszał jak pantofle uderzają o kamienne płyty. Były one takie same jak na rodzinnym cmentarzu Blacków. I może właśnie wtedy Draco zrozumiał gdzie jest. Przystanął obok jednego nagrobka i zobaczył wyrzeźbione w marmurze nazwisko rodowe jego matki. Na wszystkich płytach było napisane Black.

Wznowił marsz, bo chciał się dowiedzieć kto zginął. Czemu rodzina po raz kolejny musiała spotkać się na cmentarzu. I kiedy był już blisko, usłyszał ostatnie zdanie wypowiedziane przez młodego urzędnika – chłopaka, który mógł być kilka lat starszy od Draco.

− Niech Merlin ma go w swojej opiece.

Potem był płacz. Głośny krzyk jakieś kobiety z przodu. I trumna, która unosiła się w powietrzu nad głowami żałobników, by zacząć powoli opadać w dół. Była cała czarna i wyglądała na szczelnie zamkniętą, więc Draco nie miał szans dowiedzieć się już teraz, kto tam leżał. Musiał jeszcze bardziej zbliżyć się do tłumu ludzi.

Nie przejmował się tym, że ktoś może go zobaczyć. Po prostu szedł przed siebie jakby jakaś niewidzialna siła ciągnęła go do przodu. Wszedł w tłum czarodziei na czarno z parasolkami wiszącymi nad ich głowami. Kobiety miały koronkowy materiał zasłaniający ich przekrwione od płaczu oczy. Mężczyźni za to stali w grubych płaszczach i starali się wyglądać jakby nic ich nie obchodziło. Może faktycznie tak było. Kolejna śmierć niewiele ich obchodziła.

− Był taki młody – powiedziała załamana kobieta obok której Draco właśnie przechodził.

− I taki piękny – odpowiedziała jej inna.

Malfoy nie miał pojęcia kto leży w trumnie, ale pewna ulga oblała jego ciało. To uczucie, które ściskało go za gardło, szeptało mu jedocześnie najgorsze scenariusze, że patrzy właśnie na pogrzeb własnej matki. Ale całe szczęście to była tylko jego wyobraźnia, która się myliła. Może miało to związek z tym, że rodzina Black nie była już tak liczna jak kiedyś, a Narcyza była jedną z niewielu żyjących członków rodu. Ale wszystko było dobrze.

W końcu dotarł na początek. Pierwsze co zobaczył to świeżo rozkopana ziemia, która była mokra od padającego deszczu, a jego matka stała kilka kroków obok grobu. Ubrana w ciemny sięgający ziemi płaszcz, a na głowie miała elegancką woalkę, która była wpięta w rozpuszczone jasne włosy. Stała tam zupełnie sama. Draco patrząc na nią znowu poczuł, że coś jest bardzo nie tak.

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz