20. Współlokator

2.2K 187 82
                                    

Harry nigdy nie jadł posiłków w ciszy. Kiedy był u Dursley'ów – nawet jeśli nie siadał z nimi przy jednym stole, a był w kuchni czy w swojej komórce pod schodami lub pokoju – to zawsze słyszał tubalny głos wuja Vernona czy śmiech Dudley'a, gdy kolejnej osobie w filmie w widowiskowy sposób odrąbano głowę. W Hogwartcie jadł w Wielkiej Sali ze wszystkimi uczniami, a nawet gdy przebywał w Skrzydle Szpitalnym to pani Pomfrey zawsze kręciła się gdzieś w pobliżu.

Teraz siedząc przy stole w kuchni profesora Lupina i obserwując jak Draco wyjmował z szafek odpowiednie naczynia, a Remus stał przy kuchence i mieszał cały czas coś na patelni, nie mógł znieść ciszy jaka rozbrzmiewała w pomieszczeniu. Harry miał wrażenie, że tylko jemu to przeszkadzało. Kręcił się na krześle, a jego palce wybijały rytm piosenki, którą słyszał kilka dni temu w kuchni ciotki Petunii i przyglądał się wszystkiemu co miał w zasięgu wzroku. Jasne szafki, przy których kręcił się Malfoy w swojej rozpiętej do połowy koszuli i lnianych spodniach, już uspokojony po tym co się stało na piętrze. Mimo to Harry widział jego ostrożne ruchy i spiętą sylwetkę. Remus za to był jego zupełnym przeciwieństwem. Zrelaksowany, ubrany w jeden ze swoich swetrów i uśmiechający się delikatnie do garnka z gotującym się makaronem i zaraz po raz kolejny chwytając łyżkę potrzebną do mieszania.

– Ładnie pachnie – rzucił Harry, by przerwać w końcu panującą ciszę.

– Dziękuję Harry – odpowiedział uradowany Remus i zmniejszył gaz pod garnkiem makaronem. – Mam nadzieję, że będzie ci smakować. Nie jesteśmy z Draco jeszcze w formie żeby przygotować coś większego na obiad, a po pełni apetyt u wilkołaków jest naprawdę duży.

– Jasne, rozumiem. – Uśmiechnął się w odpowiedzi i poprawił okulary spadające z nosa. – Na pewno nie chcecie pomocy? – zapytał jeszcze raz. Harry naprawdę nie był przyzwyczajony do tego żeby siedzieć bezczynnie i nic nie robić.

Zanim Remus odpowiedział Draco postawił komplet talerzy i sztućców na stole tuż obok chłopaka. Harry wzdrygnął się odrobinę na ten gwałtowany ruch i spojrzał na blondyna, który rzucał mu ostre spojrzenie. Zaraz potem przeniósł wzrok na naczynia i z powrotem na Pottera. Chłopak miał wrażenie, że przestał oddychać, bo nie spodziewał się po tej całej sytuacji na górze, Draco zbliży się do niego na odległość wyciągnięcia ramion. Harry nie był głupi, zrozumiał, że Ślizgon nie chciał, by dotykał Remusa i dlatego się odezwał.

Draco jeszcze raz zerknął na Pottera i z powrotem na talerze, które położył z impetem na stole.

– Tak, Malfoy, nie ma problemu, mogę rozłożyć talerze – westchnął Harry.

Rozszyfrował spojrzenia Draco i jego niezadane pytanie, chociaż wątpił, by chłopak o cokolwiek go prosił. Gdyby mógł się odezwać pewnie byłoby to bardziej w stylu, że skoro Harry chciał się przydać, to niech ruszy swoją gryfońską dupę. Nie miał wątpliwości, że właśnie tak to by wyglądało. Merlinie, Potter nie miał pojęcia jak niby oni przeżyją razem pod jednym dachem i nie zabiją się gdzieś w połowie tygodnia.


***


Draco zaciskał po raz kolejny zbyt mocno palce na widelcu. Potter mówił. I może nie było to coś czego, by nie robił przez ostatnie pięć lat ich znajomości, ale teraz różnica polegała na tym, że Malfoy nie mógł mu odpowiedzieć. Przy Remusie nie odczuwał tego, aż tak bardzo, ale Potter był całkowicie inny. Draco tak bardzo chciał mu coś powiedzieć, rzucić uwagę czy po prostu zapytać jak, na Morganę, udało mu się zostać animagiem nie kończąc nawet szkoły. Nie wierzył, że ten głupi Gryfon po raz kolejny dokonał niemożliwego. – Na pewno nie będzie problemem jak zostanę?

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz