41. Iluzja normalności

2.2K 149 111
                                    


Harry nie spodziewał się, że pobyt w salonie Gryffindoru z tymi wszystkimi uczniami i stłoczonymi w rogu pomieszczenia pierwszorocznymi, którzy właśnie wysłuchiwali długiej przemowy Hermiony, będzie dla niego takim szokiem.

Normalnie bardzo by się cieszył, że tutaj był, bo wakacje z Dursley'ami powodowały, że nie mógł się wręcz doczekać powrotu do dormitorium Gryffindoru. Teraz siedząc na swoim łóżku w dormitorium, dotarło do niego, że pobyt tutaj wiązał się z tym, że Draco nie będzie z nim mieszkał. Koniec ze wdrapywaniem się na górne łóżko, potykaniem się o mugolskie długopisy. Koniec z delikatnymi uśmiechami, kiedy wychodził z łazienki wieczorem i widział, że Malfoy zostawił przerwę między zasłonami, by wpadało przez nie światło, bo pamiętał, że Harry bał się ciemności.

Zabraknie również przepychania się do szafy i komody, by wziąć swoje rzeczy. Draco nie będzie musiał więcej narzekać na fakt, że Harry wszędzie zostawiał swoje ubrania, a klatka Hedwigi śmierdziała, bo ten ptak nie znał terminu "schludność" (tak samo, jak jej właściciel).

Potter rozejrzał się jak w amoku po dormitorium Gryffindoru. Pięć łóżek z baldachimami i kręcący się współlokatorzy po pokoju w barwach czerwieni i złota. Gdzie podziały się granatowe zasłony, piętrowe łóżko i unoszący się zapach perfum, których używał Draco?

– Wszystko okej, kumplu? – zatroskany głos Rona dotarł do zamroczonego umysłu Harry'ego. Nawet nie wiedział, kiedy Weasley usiadł na jego łóżku i wpatrywał się w niego uważnym spojrzeniem. – Czy Malfoy, aż tak dał ci w kość podczas jazdy? Zawsze mogłeś znaleźć jakiś przedział z Gryfonami i odpocząć od niego.

– W porządku, Ron – odpowiedział cicho Harry, ale wszystko wręcz w nim krzyczało, że nic nie jest w porządku. – Po prostu... – Potter westchnął głośno i popatrzył się na Rona.

Miał nową szatę, bo ze starej już wyrósł, a zaklęcia, które rzucała jego mama też przestały działać. Piegi na twarzy Weasley'a, rude włosy i niebieskie oczy jasno mówiły, do jakiej rodziny należy. W barkach stał się prawie dwa razy większy niż Harry, a rysy twarzy stawały się bardziej męskie niż jeszcze przed wakacjami.

– Po prostu tęsknię – przyznał w końcu. Nie sprecyzował, za czym konkretnie tęskni albo za kim. Sam fakt, że to zrobił już i tak był dla niego czymś dużym.

– Hej, gracie z nami w magicznego pokera?! – głos Seamusa rozniósł się po całym dormitorium. Ron odwrócił się w jego stronę z szerokim uśmiechem i zaraz potem zerknął na Harry'ego.

– To minie, stary – Ron nawiązał do tego, co Harry powiedział zanim Seamus im przerwał. – Tęsknota za domem to coś normalnego. Po prostu wcześniej tego nie czułeś. Przejdzie ci po kilku dniach. A teraz chodź zagrać.

Harry patrzył się z otwartymi ustami na Rona. Dom. Czy ten dziwny ucisk w sercu i pragnienie bycia z powrotem z Remusem oraz zastanawianie się co mężczyzna teraz robił, było tęsknotą za domem? Rodziną? Harry z przerażeniem odkrył, że nie miał podobnych myśli, kiedy Syriusz żył i mieszkali razem na Grimmuald Place 12. To było naprawdę dziwne uczucie. I nie spodziewał się, że po miesiącu mieszkania w małym domku z Remusem i Draco, będzie coś takiego odczuwał.

– Harry, grasz?

– Gram – odpowiedział nadal oderwany od rzeczywistości.

Nie miał pojęcia jak Ron od razu wiedział co się z nim działo, ale Harry był pewien, że nigdy wcześniej czegoś takiego nie czuł. Kiedy usiadł w kole ze współlokatorami, miał nadzieję, że z Draco wszystko w porządku. Musiał wymyślić jakiś sposób, by porozumiewać się z nim, kiedy są w swoich dormitoriach. I nie miał wątpliwości, że Draco za nim również tęsknił. Zostawienie go przed drzwiami Wielkiej Sali naprawdę dużo go kosztowało. Patrzenie jak siedział sam i jak reagował na przemowę Dyrektora, gdy ten mówił o sługach Czarnego Pana. Świadomość, że zobaczą się dopiero jutro na śniadaniu wcale też nie polepszała sytuacji.

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz