60. Cisza przed burzą

807 55 181
                                    


Remus wiedział, że pójście na wojnę wcale nie było takie łatwe, tak jak powiedzenie tych słów. To wymagało przygotowań, zebrania armii i czegoś więcej niż gotowości do walki. Ale miał ogromną motywację, wsparcie i siłę do walki. To był jakiś początek.

Poza tym nigdy nie chodziło o liczebność armii, tylko o słuszność idei, w sprawie, której się walczyło.

A Remus Lupin walczył o swoje prawa jako wilkołaka. O to żeby Ministerstwo Magii nigdy więcej nie miało szansy na eksperymentowanie na Draco czy innych dominujących likantropach. By inne niepełnoletnie wilkołaki nie musiały przechodzić pełni w klatkach, tylko mogło ze swoimi rodzinami czy stadem. Walczył o możliwość, by prawa wilkołaków zaczęły być robione z myślą o nich, a nie przeciwko nim. By pokazać tym wszystkim ludziom, że on też był człowiekiem. Nie bestią.


***


Gdy następnego dnia przysiadł się do stolika Brutusa i Adeline w głównej jadalni, słyszał zewsząd rozmowy, śmiechy i marudzenie. Ludzie zbierali się w grupy, siadali rodzinami czy dla nastolatków to był moment, że mogli zjeść wspólne śniadanie. Dla innych, którzy pragnęli spokoju były małe stoliki z nałożonymi czarami wyciszającymi. Remus pamiętał jak przez rok jadał przy nim, bo nie był w stanie przeboleć tego jak jadalnia przypominała mu Wielką Salę, a brak Huncwotów wokół niego był najgorszy.

Brutus siedział ze swoją żoną i uśmiechnął się, gdy dostrzegł Remusa po drugiej stronie stolika.

– Widziałem, że poznałeś Arachne – zagaił od razu Brutus.

– Smacznego, Remusie. Mam nadzieję, że dobrze spałeś – zaczęła grzecznie Adeline. Następnego słowa skierowała do męża: – Tak powinno się zaczynać rozmowy, kochanie.

– Tak, tak – przytaknął jej niecierpliwe Brutus. – Jak poszła wasza rozmowa?

– Tobie też dzień dobry, Adeline – odpowiedział Remus z uśmiechem. – Bardzo dobrze, bez żadnych problemów.

Alfa patrzył wyczekująco na Remusa, ale ten nie zdążył nic powiedzieć, gdy kolejny talerz z jedzeniem został położony na stole, a obok niego przysiadła się Arachne. Kobieta miała na sobie ciemną koszulę i spodnie, a na jej twarzy było wypisane zmęczenie. Wyglądała jakby nie spała przez całą noc.

– Skontaktowałam się z rodzeństwem – przeszła od razu do rzeczy kobieta. – Dwójka z nich jest w tym momencie w Anglii, więc to ograniczy naszą podróż. Mój brat bliźniak jest w Sztokholmie, ale w ciągu trzech dni może dotrzeć do Anglii. Ja wyruszam jutro.

Remus spojrzał na nią szeroko otartymi oczami. Nie spodziewał się, że tak szybko będzie w stanie się z nimi skontaktować i nie miał pojęcia jak to zrobiła, ale nie był również pewien czy chce wiedzieć. Musiało mieć to jakiś związek z tym, że byli w końcu Pierwszymi Wilkołakami.

– Czyli rozumiem, że rozmowa poszła dobrze – odpowiedział sobie sam Brutus.

– Arachne powiedziała, że pomoże – potwierdził Remus. – Jeszcze raz dziękuję ci za to co robisz.

– Ja nic jeszcze nie zrobiłam, Remusie – uświadomiła go. – Będziesz wiedział, gdy zaczniemy działać.

– Przykro mi, że już wyjeżdżasz. – Adeline skierowała swoje słowa do drugiej kobiety. – Było nam bardzo miło cię gościć we Wschodzie Słońca.

– To piękna osada, Adeline – powiedziała miękko Arachne. – Jedna z niewielu, która jest azylem dla wilkołaków. Chciałam to zobaczyć na własne oczy i nie zawiodłam się.

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz