Draco zacisnął mocniej palce na skórze głowy i pociągnął za cebulki włosów. Nie, żeby przejmował się bólem. Nie w momencie, kiedy całe jego ciało płonęło, krew dudniła w uszach, a Wilk wył niecierpliwie w jego głowie.
Siedział oparty o drewnianą ścianę Wrzeszczącej Chaty i nie przejmował się całym tym brudem i kurzem, który osiadł na jego ubraniach. Strój, który zaraz powinien zdjąć, jeśli nie chciał rozerwać koszuli i spodni, które pomógł mu zakładać Nott. Nie miał jednak zbyt wiele siły i energii, by wstać. Pragnął, tylko by ból, który falami atakował jego ciało, w końcu zniknął. Gorzka świadomość tego, że to się stanie dopiero, jak przemieni się pod wpływem księżyca, wcale nie była pocieszająca. Wręcz niszczyła resztki jego myślenia, że miał kontrolę nad własnym ciałem. Nie tej nocy. Może już nigdy.
Remus siedział na krześle, które nie miało oparcia i wyglądało, jakby miało zaraz pęknąć pod wpływem jego ciężaru. Nie odzywali się do siebie, chociaż Draco miał ochotę powiedzieć mu wszystko. Wilk pragnął przede wszystkim poczuć, że Lunatyk był blisko i tak samo na granicy przemiany, jak sam Malfoy.
Księżyc niedługo powinien zawisnąć na ciemnym niebie w otoczeniu gwiazd i wydobyć z wilkołaków to, co najgorsze. Ich naturę, która nie pozwalała im zachować ludzkich odruchów, pragnęła tylko krwi, zniszczenia i poczucia tego, że cały świat – tej jednej nocy – należał tylko do nich. Istniały odruchy, pragnienia i żądze, które nie mogły zostać zignorowane tej konkretnej nocy.
Draco wypuścił głośno powietrze z płuc i zaczął liczyć do dziesięciu. Nie sądził, że miałoby mu to pomóc, ale chciał, chociaż na chwilę zająć czymś umysł. Był tak bardzo zmęczony utrzymywaniem własnego ciała na powierzchni i nieutonięciu w tym całym bólu i zwierzęcych pragnieniach Wilka, które prawie wypłynęły na wierzch.
***
Draco miał poczucie, że stracił przytomność, oderwał się od rzeczywistości czy po prostu utonął we własnych myślach tak bardzo, że nie dostrzegał niczego i nie docierały do niego żadne dźwięki. Dopiero głośne skrzypnięcie podłogi i przekleństwo, które wypłynęło z czyiś ust (wargi, które Draco tak dobrze znał), spowodowało, że Malfoy wrócił do rzeczywistości.
Poderwał głowę i odwrócił się w stronę drzwi. Remus powiedział, żeby nie wchodzili na wyższe piętra, tylko poczekali na Harry'ego na parterze. Siedzieli więc w pokoju, który może kiedyś był jadalnią z rzędem zniszczonych krzeseł i kawałkami drewna, które musiało pierwotnie być stołem.
– Harry! – zawołał ochryple Remus. – Jesteśmy tutaj, szczeniaku.
Harry stanął w wejściu do pokoju ubrany w czarną bluzę z kapturem, z poważną miną na twarzy i czymś w oczach czego Draco nie umiał nazwać. Wilk za to wyczuł, że Potter pachniał nerwowym oczekiwaniem, ekscytacją i zmartwieniem, co nie było miłą mieszanką emocji.
– Cześć – przywitał się sztucznie radosnym głosem Harry.
Wilk Draco ucieszył się, że Harry w końcu był z nimi.
– Wszystko dobrze, szczeniaku? – zapytał się zmartwiony Remus. Nie miał siły wstać z krzesła, ale uśmiechnął się delikatnie w stronę Harry'ego.
– Jasne – przytaknął Harry. – Po prostu Ron i Hermiona...
– Co z nimi? – zapytał napiętym głosem Draco. Nie podobało mu się, że ta dwójka mogła coś zrobić Harry'emu. Nie dzisiejszego wieczoru. Nie, kiedy Wilk był u szczytu.
– Po prostu, nie rozumieją. – Harry odpowiedział enigmatycznie i wzruszył ramionami. Nie wiedział, jak to wszystko miał wytłumaczyć. – Nie chcą zrozumieć.
CZYTASZ
Skazany na życie || Drarry
FanfictionGdzie Draco zostaje wilkołakiem. Wszystko przez to, że Lucjusz Malfoy nie wykonał rozkazu Czarnego Pana i nie przyniósł mu Przepowiedni z Departamentu Tajemnic. Dał się pokonać kilku członkom Zakonu Feniksa i grupce uczniów. Znowu zawiódł jak to ują...