36. Pełnia

1.9K 190 99
                                    

Harry Potter był człowiekiem czynu. Taki był od zawsze i nie zapowiadało się, by cokolwiek miało się zmienić. W zestawieniu z jego gryfońskimi cechami dawało to małą mieszankę wybuchową.

Harry nie do końca przemyślał jak Draco mógł odebrać miotłę, którą Potter dla niego kupił. Po prostu chciał dać mu prezent, pokazać, że nie traktuje go jak współlokatora, tylko przyjaciela. Oraz dać subtelnie znać, że Draco jest dla niego kimś więcej, ale takie rzeczy nigdy nie były domeną Harry'ego.

Leżał w swoim łóżku w ludzkiej postaci, bo nie zmienił się jeszcze w szakala na noc, kiedy Harry stwierdził, że to jest wystarczająco dobry moment, by poruszyć ten temat z Draco. Malfoy nie odzywał się do niego przez cały dzień i ostentacyjnie wychodził z pokoju kiedy tylko Potter do niego wszedł. Harry cieszył się, że blondyn nie połamał miotły w jasnym geście, że nie był zadowolony z takiego prezentu.

– Draco? – zapytał cicho Harry z górnej pryczy, ale nie doczekał się odpowiedzi. – Możemy pogadać?

Harry ciągle miał przed oczami moment kiedy usłyszał jak Draco się załamał, a potem udawał, że nic takiego nie miało miejsca. Potter stał w przedpokoju przez dobre dziesięć minut, a potem cicho wymknął się z domu i czekał, aż będzie mógł wrócić.

Hary usłyszał jak łóżko Draco skrzypnęło głośno w rytm jego kręcenia się.

– Nie miałeś prawa kupować mi tej miotły – odpowiedział Draco oschłym tonem.

– To prezent urodzinowy. – Harry wzruszył ramionami, ale Draco nie mógł tego zobaczyć, bo leżał we własnym łóżku. – Poza tym, co to znaczy, że nie miałem prawa? – Obruszył się.

– Nie jestem sprawą charytatywną – wytknął mu ponownie Draco. Harry płynnym ruchem wyskoczył z łóżka wprost na podłogę w pokoju. Nie sądził, że będzie to w stanie zrobić, ale nie miał czasu na powolne schodzenie po drabince. Stanął nad Draco, który leżał z rękoma ułożonymi nad głową i w białej koszulce, która służyła mu do spania. Harry miał zaciętą minę i był gotowy do kolejnej sprzeczki z blondynem.

– Wiem, że nie jesteś sprawą charytatywną! – krzyknął trochę za głośno Harry.

– Ciszej!

– Ale jesteś moim przyjacielem, Draco – dodał już normalnym tonem głosu. – A ja dbam o przyjaciół.

Draco patrzył na niego intensywnie i podniósł się na łokciach. Przez te wszystkie lata w Slytherinie pojęcie przyjaźni dla Malfoy'a było bardzo wypaczone i nie do końca rozumiał z czym się to wiązało. A przyjaźń z Gryfonem w ogóle musiała być dziwna według niego. Ale znalazł się w tym miejscu – on wilkołak, mieszkający z Remusem i Harrym, który deklarował mu swoją przyjaźń, podarował skrytki rodu Blacków i kupił miotłę, tłumacząc się, że to prezent urodzinowy. I nie oczekiwał niczego w zamian, a Draco był tym najbardziej zdezorientowany.

– Przyjacielem? – powtórzył głupio. – Czy to oznacza, że ja też będę musiał ci kupić jakiś spóźniony prezent urodzinowy?

Draco podniósł brwi do góry.

– Nie, nie musisz... nie potrzeb...

– Dzięki Merlinowi, Potter – wtrącił mu się w połowie słowa i uśmiechnął szyderczo. – Nie wiem gdzie bym teraz dostał obrożę przeciw pchłom.

– Malfoy! – syknął Harrym, ale pomimo oburzenia w głosie, uśmiechnął się delikatnie.

***

Draco czuł jak każdy nerw w jego ciele napina się i rozluźnia co chwilę. Cała gamma zapachów, kolorów i dźwięków atakowała jego zmysły. To było nie do wytrzymania w połączeniu z poczuciem, że coś jest nie tak i z rozjuszoną osobowością Wilka we własnym umyśle. On szalał od samego poranka jakby wyczuwając, że tej nocy będzie miał pełną kontrolę nie tylko nad ciałem. To było przerażające dla Draco – odczuwanie tego wszystkiego w takich ilościach.

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz