38. Gryfoński wyczyn

1.8K 186 160
                                    

Draco Malfoy widział jak z Remusem było źle. Słyszał jego ciężki oddech, czuł zapach krwi i bólu, który wręcz wylewał się z jego organizmu. Eliksiry wydzielały swój specyficzny odór ziół i magicznych ingrediencji.

Harry od kilkunastu minut siedział w kuchni i próbował ugotować obiad. Draco jedyne co słyszał to trzaskanie szafkami i uderzanie garnkami. Zbliżała się pora obiadu, a po tym jak opowiedzieli Remusowi wszystko co się działo, Harry nie mógł wytrzymać i chciał się czymś zająć.

- Greyback zaatakował - przerwał ciszę Draco. Siedział na tym samym fotelu, na którym wcześniej spał Harry i Malfoy ciągle czuł jego zapach. Wilk wdychał go mocno. - Jakąś wioskę, ale są ofiary.

- Dzieci? - zapytał słabo Remus. Na wpół leżał, na wpół siedział na kanapie w otoczeniu koców i poduszek. Na języku czuł nadal gorzki smak eliksirów, które Harry kazał mu wypić. Widział również i wyczuwał razem z Lunatykiem, to jak Draco cierpiał. Jego księżycowy szczeniak, który na plecach nosił ślady, które mu zostawił.

Zranił swojego szczeniaka.

- Nie wiem.

- Ilu? - zapytał Remus, ale nie doprecyzował czy chodziło mu o zabitych, rannych czy pogryzionych.

- Pięciu na miejscu, dwóch w Mungu. Nie napisali ilu zostało przemienionych.

Gdzieś w środku Draco czuł, że Wilk znowu był gotowy do ataku. Do pokazania swojej siły i zawziętości. Poruszył się niespokojnie na fotelu i westchnął głęboko.

Remus wyczuł, że z Draco było coś nie tak. Jednocześnie miał również świadomość, że dla Ślizgona to była nowa sytuacja. Remus przeczytał w swoim życiu zbyt wiele podobnych artykułów, by tak emocjonalnie na nie reagować.

- Pisali również o tym, że należy w końcu zakończyć sytuację z prawami wilkołaków. - Draco zacisnął zęby. - Jeszcze bardziej je ograniczyć, skoro Lista nie przynosi efektu.

- Ograniczenia nigdy nie są dobre - odpowiedział z trudem Remus. Musiał wziąć głęboki oddech między słowami. - Im mniejsza klatka tym bardziej agresywny wilkołak.

Draco przytaknął mu w milczeniu. Przed oczami miał widok Greybcka w klatce i wręcz słyszał śmiech Voldemorta z oddali.

Wilk Draco zadrżał na myśl, że kiedyś miałby znaleźć się w takiej klatce.

***


Draco ledwo pamiętał sam obiad. Cieszył się, że było mięso i zjadł chyba nawet dokładkę, ale zmęczenie, które go zaatakowało, nie pozwalało mu skupić się na czymkolwiek dłużej niż dwie sekundy.

Nie wiedział ile czasu po posiłku siedział przy stole, ale w którymś momencie zorientował się, że Potter zmywał naczynia, a Remusa nie było. Nawet nie narzekał, kiedy po posiłku, Harry stanął nad nim, podał rękę i powiedział, że idą na górę. Po prostu wstał i oparł się o niego tak jak kilka godzin wcześniej na polanie. Wilk cieszył się z tego, że może mieć Harry'ego blisko siebie i czuć ciepło jego ciała oraz zapach.

Był tak cholernie zmęczony.

Wejście po schodach było nieco uciążliwe, ale dali radę. Harry kopniakiem otworzył szeroko drzwi do ich pokoju. Bałagan, który zrobił Draco kiedy kilka godzin temu wszedł tutaj wzburzony po wyznaniu Pottera, ciągle był widoczny. Rolki pergaminu i kałamarze oraz długopisy leżały na podłodze przy biurku.

- Merlinie, Potter - mruknął Draco na fakt otwarcia w ten sposób drzwi. Zacisnął mocniej palce na barku Harry'ego, kiedy poczuł jak ten roześmiał się krótko.

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz