15. Spisane słowa

2.3K 174 108
                                    


Harry wiedział.

A przynajmniej podejrzewał co znajduje się w listach od profesora Lupina, które ten wysyłał mu od śmierci Syriusza. Potter nigdy do tej pory ich nie otwierał, bojąc się co może tam znaleźć. Jakby zapisane słowa mogłyby zaboleć go jeszcze bardziej niż świadomość, że przez niego animag nie żyje. Umarł przez jego gryfońską głupotę i brawurę, którą tak zawsze krytykował w nim Snape. Ale znienawidzony nauczyciel miał rację. Był bezmyślnym dzieciakiem, który chcąc ratować Syriusza, skazał go na śmierć. Może jeszcze na początku się łudził, że Black wróci. Jakimś cudem wyjdzie zza Zasłony i będą mogli być w końcu rodziną. Taką o jakiej Harry zawsze marzył. Chociaż wiedział, że Syriusz był nadal więźniem (może nie Azkabanu, ale własnego umysłu i wspomnień) to gdzieś wiedział, że był w nim człowiek, który mógłby się nim zaopiekować i dać miejsce, które mógłby nazywać ich domem.

Dlatego kiedy trzymał kolejny list od profesora Lupina, miał wrażenie, że poczucie winy wręcz zjadało go od środka. Zawsze się wahał czy otworzyć i przeczytać to co mężczyzna mu napisał. W końcu jednak rezygnował i odsyłał je z powrotem przez Hedwigę.

Pamiętał jak profesor Lupin wyglądał kiedy zobaczył go w czerwcu na peronie 9 i ¾. Jego zniszczona szata i brązowy sweter wręcz wisiały na jego chudych barkach. Wyglądał jakby miał co najmniej czterdzieści lat. Harry wtedy ciągle go przepraszał i o mało nie rozpłakał się po raz kolejny kiedy w jasnych oczach Lupina zobaczył ten sam rodzaj bólu, który widział w swoich. Profesor powiedział, że przecież Syriusz poszedł tam z własnej woli i taki właśnie był - impulsywny, brawurowy i zawsze chętny do walki. I zginął tak jak zawsze chciał. U boku osób, które kochał, podczas bitwy i bezboleśnie. Na koniec profesor Lupin wyszeptał mu do ucha miejsce gdzie może go znaleźć, gdyby kiedykolwiek miał jakieś kłopoty.

Harry ciągle pamiętał adres. Powtarzał go często w myślach kiedy wuj Vernon po raz kolejny krzyczał na niego. Ciotka Petunia zaciskała wtedy mocno wargi i jeszcze bardziej udawała, że wszystko jest w idealnym porządku. Dudley za to podkręcał mocniej głośność w telewizorze. Potter wiedział jednak, że nie może. Nie miał prawa czy tak naprawdę możliwości, by wykorzystać podany mu adres przez profesora Lupina. Nie mógł się zjawić na progu jego domu z prośbą o pomoc. Już pomijał kwestię tego, że Śmierciożercy i członkowie Zakonu Feniksa cały czas obserwowali Privet Drive 4. On po prostu wiedział, że nie mógł zaryzykować życia kolejnej bliskiej mu osoby, gdyby Voldemort zaatakował.

A nie miał wątpliwości, że kiedyś to nastąpi. Coraz to nowsze wydania Proroka Codziennego, które po tym jak Voldemort został złapany w Ministerstwie Magii wręcz ociekały strachem o bezpieczeństwo czarodziei. Zaczęły się pojawiać informacje o aresztowaniach i zaginięciach. Harry z uwagą czytał każdy najdrobniejszy artykuł jaki się pojawiał w Proroku. Nienawidził tej gazety z powodu tego jak bardzo w zeszłym roku robiła z niego wariata, ale nie za bardzo miał wybór. Z tych kilkudziesięciu kartek mógł się dowiedzieć o sytuacji panującej w czarodziejskim świecie.

Dlatego kiedy wydano długi artykuł o aresztowaniu Lucjusza Malfoy'a niewiele brakowało, a zacząłby skakać po pokoju ze szczęścia. Ten tleniony Śmierciożerca w końcu trafił tam gdzie jego miejsce. Ale gdy następnego dnia na drugiej stronie Proroka zobaczył zdjęcie Draco (zrobione na piątym roku z plakietką Brygady Inkwizycyjnej zaraz obok przypinki z lśniącym P) i informacją, że Ślizgon jest poszukiwany listem gończym, poczuł, że robi mu się słabo.

Dopiero za trzecim razem zrozumiał czytany tekst. Draco był poszukiwany przez Ministerstwo z powodu aresztowania ojca i przeszukania ich majątku. Oraz – co było na tyle dziwne, że Harry miał wątpliwości czy dobrze czytał – za niedopełnienie formalności związanych z zmianą swojego statusu.

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz