12. W ciemności

2.6K 177 36
                                    

‒ Ostatnie pytanie ‒ zapewnił Lupin, a Draco spojrzał na niego z wątpliwościami wypisanymi na twarzy. To samo usłyszał pół godziny temu i od tego czasu Remus zadał jeszcze kilka pytań. ‒ Chciałbyś wrócić do szkoły? Jeśli tak musielibyśmy poinformować o tym profesora Dumbledora.

Remus czekał cierpliwie na to, aż Malfoy napisze odpowiedź na pergaminie, który był już prawie cały zapisany, bo z jego wyrazu twarzy nie mógł za bardzo nic wyczytać.

Hogwart? Draco zapomniał o czymś takim. Czy chciał wrócić do szkoły? Mógłby zobaczyć się z Pansy i Blaisem. Porozmawiać z Teodorem i grozić Milicencie, że jeśli jeszcze raz zabierze mu książki to rzuci na nią klątwę. Siedzieć na nudnych lekcjach, popołudnia spędzać w bibliotece, a wieczory w lochach ze znajomymi. Mógłby chodzić na treningi Quidditcha, by w końcu złapać znicza przed Potterem. Rano na śniadaniu oczekiwałby paczki od rodziców z całą masą słodyczy i listami od nich. Mógłby...

Nie.

Pansy, Blaise, Teodor i nawet Milicenta, nie będą chcieli z nim przebywać. Z drużyny wyrzucą go szybciej niż zdąży powiedzieć nazwę gry, a rodzice nie przyślą mu paczki, bo Lucjusz pewnie siedzi w Azkabanie. Wszystko przez to, że został wilkołakiem. Nie wyobrażał sobie żeby czystokrwiści Ślizgoni przyjęli go jak gdyby nigdy nic. Większość z nich miała rodziców Śmierciożerców lub innych członków rodziny z Mrocznym Znakiem i na pewno dowiedzieli się, że w ramach kary za niewykonanie misji przez Lucjusza, Draco został zarażony likantropią. Jedyny dziedzic szanownego rodu stał się mieszańcem, który nie jest akceptowany przez pełnoprawnych czarodziei. Dziwił się, że nie został od razu wydziedziczony, ale może rodzice czekali na to, aż dojdzie do siebie, by formalnie wyrzucić go z rodzinnej posiadłości. Zamiast tego musiał jednak z niej uciekać z rozkazu matki, bo bała się, że trafi w ręce Aurorów.

Poczuł się jakby otaczała go ciemność i przysłoniła wszelką przyszłość.

Draco wziął w końcu pióro do ręki i głęboki oddech. Naskrobał szybko na pergaminie odpowiedź i przesunął go w stronę mężczyzny, by ten mógł przeczytać odpowiedź.

Nie wiem. Muszę pomyśleć.

‒ No dobrze ‒ zaczął Remus i wstał z krzesła. W kuchni przesiedzieli kilka dobrych godzin, a jeszcze nawet nic nie zjedli. ‒ Jeśli dasz radę, to pokażę ci dom i twój pokój. Nie są to żadne luksusy, ale damy radę.

Draco jednak nie wstał nawet wtedy kiedy Remus stał już w przedpokoju i odwrócił się w jego stronę, oczekując, aż chłopak do niego dołączy. Malfoy pokręcił przecząco głową.

‒ Co jest, Draco? Źle się czujesz? ‒ zadawał kolejne pytania i szedł w stronę chłopaka. Siedząc koło niego nie widział żadnych objawów, ale wątpił żeby Malfoy powiedział mu o bólu. Draco pokazał palcem na siebie i na pergamin. Potem znowu na pergamin i na Remusa. Starszy wilkołak nie miał pojęcia o co chodziło.

‒ Nie rozumiem ‒ przyznał. ‒ Możesz mi to po prostu napisać?

Malfoy wywrócił oczami i z niezadowoloną miną sięgnął po pióro. Miał dość ciągłego pisania i tego, że nie mógł po prostu tego powiedzieć. Czuł jakby stracił część siebie, bo fakt, że nie mógł wykorzystać swojego brzmienia głosu czy zaakcentować odpowiednich słów podczas rozmowy. Draco już pomijał to, że przestał być tym samym Malfoy'em, który dumnie nosił odznakę Brygady Inkwizycyjnej pod dowództwem Umbridge.

Co się z tobą działo po tym jak uciekłeś z Hogwartu?

Draco naskrobał pytanie i przesunął pergamin w stronę Lupina. Wiedział, że mężczyzna nie będzie zły o formę w jakiej się do niego zwrócił, bo przecież sam zaproponował żeby mówił do niego po imieniu.

Skazany na życie || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz